Dariusz Solnica: Tak.
- Wie pan co, ale ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie. Zresztą nie wiem, w jakiej sprawie pan dzwoni. Nie będę nic komentował. Robi się zamieszanie na całą Polskę, a ja nie chcę, żeby moje nazwisko było w to wplątane. Naprawdę nie mam powodów, żeby się tłumaczyć na łamach prasy. Jeśli ktoś mnie poprosi, PZPN czy gdzieś, to ja wtedy mogę wszystko powiedzieć, ale na łamach prasy w polemiki nie będę się wdawał.
- Ale ja wiem, o co panu chodzi. Dzwonili do mnie już dziennikarze lokalni i mówili, że mają jakieś informacje z "Wyborczej" z Wrocławia.
- Ale ja nie wiem, co oni mówią? Jeśli pada moje nazwisko w kontekście afer, to ja nie wiem, co mam powiedzieć, bo to jest dla mnie jakimś absurdem.
- Nie, nie.
- Jeśli ktoś mnie poprosi o to - prokuratura, policja czy PZPN - stawię się i powiem, co wiem o tej sprawie. Nie pozwolę, by jakiś byle szmaciarz szargał moje nazwisko.
- Pan dobrze wie i niech mnie pan za język nie ciągnie. Bo ja wiem, kto tę aferę nakręca, ale na łamach prasy nie chcę nic mówić.
- I co pan o tym myśli w ogóle.
- (wzburzony) Ja nie mogę panu powiedzieć teraz tak ani... Bo to już byłaby naprawdę... Wie pan, takie sprawy załatwia się w przecież w prokuraturze, PZPN i na policji. Zależy mi na tym, by tę sprawę wyjaśnić, bo jestem niewinny.
- No i zakończmy ten temat na tym, co pan powiedział.
- Ale jaką propozycję?
- A skąd ja mogę wiedzieć. Powiedziałem już wcześniej, że żadnej informacji nie potwierdzę ani nie zaprzeczę na łamach prasy. Ja się w takie sprawy nie mieszam i mnie one nie interesują. Jak dojdzie do zeznań czy konfrontacji przed organami, które są do tego powołane, to wszystko powiem.
- Ja jestem niewinny i nie zamierzam się tłumaczyć. Bo z czego, ludzie, przecież to jest jakaś paranoja.
- Z Tomkiem graliśmy razem w Koninie. Dzwonimy do siebie, czasem on do mnie, a czasem ja do niego.
- Oczywiście, że dzwoniliśmy do siebie.
- Nie wiem. Nie pamiętam, kto dzwonił, jak to było. Naprawdę.
- Niech pan mnie nie ciągnie za język.
- Oczywiście. Nie mam sobie nic do zarzucenia i niczego się nie boję. Co pan napisze, niech mi pan powie, co pan napisze?
- Mam nadzieję. Mam do pana zaufanie.