Solnica: Powiem prokuratorowi

Artur Brzozowski: Dzień dobry, czy Pan Solnica?

Dariusz Solnica: Tak.

Dzwonię z "Gazety Wyborczej" z Wrocławia, mam do Pana kilka pytań...

- Wie pan co, ale ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie. Zresztą nie wiem, w jakiej sprawie pan dzwoni. Nie będę nic komentował. Robi się zamieszanie na całą Polskę, a ja nie chcę, żeby moje nazwisko było w to wplątane. Naprawdę nie mam powodów, żeby się tłumaczyć na łamach prasy. Jeśli ktoś mnie poprosi, PZPN czy gdzieś, to ja wtedy mogę wszystko powiedzieć, ale na łamach prasy w polemiki nie będę się wdawał.

Ale ja się przecież dopiero przedstawiłem...

- Ale ja wiem, o co panu chodzi. Dzwonili do mnie już dziennikarze lokalni i mówili, że mają jakieś informacje z "Wyborczej" z Wrocławia.

Policja prowadzi śledztwo w sprawie korupcji w II lidze. Jednak my też rozmawiamy z wieloma ludźmi i dowiedzieliśmy się, że piłkarze Polaru Wrocław przyznali się przed działaczami do wielu rzeczy. Padają nazwy klubów i nazwiska piłkarzy. Chcę Pana zapytać, czy mówią prawdę.

- Ale ja nie wiem, co oni mówią? Jeśli pada moje nazwisko w kontekście afer, to ja nie wiem, co mam powiedzieć, bo to jest dla mnie jakimś absurdem.

Czy to prawda, że przed meczem Tłoków z Polarem zadzwonił do Krzysztofa Pyskatego Jacek Sorbian i zadeklarował, że jest gotowy załatwić, że Polar ten mecz przegra? Według wersji, którą udało nam się ustalić w Polarze, Pyskaty skonsultował tę ofertę z Panem, a Pan z kolei zadzwonił do Tomasza Romaniuka?

- Nie, nie.

Pan tego nie potwierdza?

- Jeśli ktoś mnie poprosi o to - prokuratura, policja czy PZPN - stawię się i powiem, co wiem o tej sprawie. Nie pozwolę, by jakiś byle szmaciarz szargał moje nazwisko.

Szmaciarz?! Kogo Pan ma na myśli?

- Pan dobrze wie i niech mnie pan za język nie ciągnie. Bo ja wiem, kto tę aferę nakręca, ale na łamach prasy nie chcę nic mówić.

Druga wersja: Do Pana przed meczem z Tłokami zadzwonił Tomasz Romaniuk, oferując, że Polar może przegrać ten mecz.

- I co pan o tym myśli w ogóle.

To nieważne co ja...

- (wzburzony) Ja nie mogę panu powiedzieć teraz tak ani... Bo to już byłaby naprawdę... Wie pan, takie sprawy załatwia się w przecież w prokuraturze, PZPN i na policji. Zależy mi na tym, by tę sprawę wyjaśnić, bo jestem niewinny.

Z naszych ustaleń wynika, że Tomasz Romaniuk do Pana zadzwonił.

- No i zakończmy ten temat na tym, co pan powiedział.

Czyli odrzuciliście propozycję...

- Ale jaką propozycję?

Że Polar sprzeda wam mecz?

- A skąd ja mogę wiedzieć. Powiedziałem już wcześniej, że żadnej informacji nie potwierdzę ani nie zaprzeczę na łamach prasy. Ja się w takie sprawy nie mieszam i mnie one nie interesują. Jak dojdzie do zeznań czy konfrontacji przed organami, które są do tego powołane, to wszystko powiem.

Weryfikuję po prostu informację, którą uzyskaliśmy. Jeśli ktoś mówi o Dariuszu Solnicy, to muszę poprosić go o komentarz.

- Ja jestem niewinny i nie zamierzam się tłumaczyć. Bo z czego, ludzie, przecież to jest jakaś paranoja.

Jeszcze raz zapytam: czy Romaniuk dzwonił do Pana z propozycją sprzedania meczu?

- Z Tomkiem graliśmy razem w Koninie. Dzwonimy do siebie, czasem on do mnie, a czasem ja do niego.

Ale czytelników nie interesują Panów prywatne kontakty, chodzi o tę konkretną sprawę.

- Oczywiście, że dzwoniliśmy do siebie.

Pan do niego czy on do Pana?

- Nie wiem. Nie pamiętam, kto dzwonił, jak to było. Naprawdę.

On złożył Panu propozycję?

- Niech pan mnie nie ciągnie za język.

Jest Pan gotów wszystko wyjaśnić w prokuraturze i w PZPN?

- Oczywiście. Nie mam sobie nic do zarzucenia i niczego się nie boję. Co pan napisze, niech mi pan powie, co pan napisze?

Nie napiszę niczego, czego Pan nie powiedział.

- Mam nadzieję. Mam do pana zaufanie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.