Piłkarze z Bukowej starali się wygrać ten mecz, bo zwycięstwo nad Amicą zapewniłoby im utrzymanie się w pierwszej lidze. - Gdybyśmy grali tak od początku rundy wiosennej, to już dawno mielibyśmy pewne utrzymanie, a tak trzeba nadal walczyć - podkreślał Krzysztof Markowski, stoper GKS.
Punktów potrzebowała również Amica, która chciała zapewnić sobie miejsce premiowane startem w Pucharze UEFA. Przez długi czas obydwie drużyny grały jednak w taki sposób, aby nie stracić bramki. - Niestety, trener kazał nam grać defensywnie, nie pozwolił na atakowanie większą liczbą zawodników i efekt tej taktyki był taki, jak widzieliśmy - dodał Marcin Burkhardt, piłkarz Amiki.
Goście grali praktycznie pięcioma zawodnikami w obronie, sporadycznie wychodząc do kontrataku. Niezbyt przekonywająco atakowali natomiast katowiczanie, którzy w ataku wystawili zaledwie jednego nominalnego napastnika. W ostatniej chwili ze składu wypadł Paweł Brożek, który ostatnio narzeka na kontuzje. Napastnik wypożyczony z Wisły Kraków wyszedł jeszcze na rozgrzewkę, ale podczas meczu siedział już na ławce rezerwowych.
W pierwszej połowie sytuacji bramkowych prawie nie było, a dobrze grająca obrona Amiki na niewiele pozwalała osamotnionemu Krzysztofowi Gajtkowskiemu. - To cieszy, że w obronie zagraliśmy dziś na wysokim poziomie. To zasługa doświadczonego Pawła Skrzypka, który mądrze kierował naszą defensywą - podkreślił Dawid Kucharski, piłkarz Amiki.
Spotkanie było ciekawsze w drugiej połowie. Najpierw świetną okazję do strzelenia bramki mieli goście. W 48. min po strzale Krzysztofa Kowalczyka piłka trafiła w poprzeczkę. - To była najlepsza okazja w tym meczu. Szkoda, że piłka nie spadła minimalnie niżej, bo wtedy bramkarz gospodarzy miałby wielkie kłopoty - mówił Majewski.
Jednak chwilę później z gola mogli się cieszyć katowiczanie. Piłkę przejął Mariusz Muszalik i podał ją do nadbiegającego Kęski. Niestety, piłkarz "Gieksy" zbyt długo zwlekał i jego strzał zablokował Dariusz Dudka.
Po godzinie gry mocniej zaatakowali goście, a katowiczanie wyprowadzali jedynie sporadyczne kontrataki. W 82. min stoper Katowic zbyt krótko podał do Klytty, a ten, aby uchronić swoją drużynę przed stratą gola, musiał daleko wybiec z bramki. - Niewiele brakowało, a Zieńczuk przejąłby piłkę. Widać było, że jesteśmy już zmęczeni i brakuje nam dokładności - tłumaczył Klytta. W 87. min meczu obrońcy Katowic zostawili w polu karnym na piątym metrze niepilnowanego Zieńczuka, który strzelił obok bramki. Gospodarze mieli jednak jeszcze kilka sytuacji do zdobycia bramki. Piłka po strzałach Kroczka, Gajtkowskiego i Muszalika albo mijała bramkę, albo bez trudu łapał ją Mielcarz.
Składy
Katowice: Klytta - Owczarek, Markowski, Adamczyk (67. Kroczek), Adżem - Pluta, Widuch, Muszalik, Bała - Gajtkowski, Kęska (80. Plizga).
Amica: Mielcarz - Wojtkowiak, Skrzypek, Dudka - Sobociński, Kucharski, Bąk (25. Burkhardt), Kowalczyk Ż, Grzybowski - Dembiński, Zieńczuk.
Sędzia: Lubomir Ludvardy (Bratysława, Słowacja)
Widzów: 3 tys.
Dla "Gazety"
Lechosław Olsza
trener GKS Katowice
Patrząc na nasz skład, jestem zadowolony z tego remisu. Inne myśli przychodzą mi jednak do głowy, kiedy patrzę na rezultaty naszych konkurentów. Polkowice i Świt niebezpiecznie zbliżyły się do nas. Prawdopodobnie walka będzie trwała do ostatniej kolejki i wszystko jeszcze może się zdarzyć. Nic jednak na to nie poradzimy, pozostaje nam jedynie walczyć tak jak dzisiaj w następnym spotkaniu.
Stefan Majewski
trener Amiki Wronki
Po pierwsze nikt nie chciał przegrać tego meczu. Katowiczanie zagrali z bardzo głęboko cofniętym libero i my również byliśmy nastawieni głównie na defensywę. W pierwszej części meczu właściwie nie działo się nic pod bramkami obu drużyn. My prezentowaliśmy się trochę lepiej po przerwie, a po strzale Kowalczyka mogliśmy objąć prowadzenie.
Krzysztof Gajtkowski
piłkarz Katowic
Ciężko stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika, kiedy gra się z przodu w pojedynkę. Miał mi pomagać Przemek Pluta, ale musiał wspomagać pomocników. Amica to doświadczony zespół i ciężko było ich "ugryźć". Najważniejsze, że nie przegraliśmy.
Paweł Skrzypek
piłkarz Amiki
Cieszę się, że zagraliśmy dobrze w obronie i nie straciliśmy gola. Roszady w naszej drużynie wymuszone przez kontuzje sprawiły, że nasza gra nie układa się dzisiaj tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Szczególnie było to widoczne po tym, jak Arek Bąk, największy wojownik w zespole, musiał opuścić boisko z powodu kontuzji.
not. rg, rł