Maciej Stolarczyk: Wykorzystać szansę

Nie czuję się dobrze na ławce rezerwowych, ale zdaję sobie sprawę, że taki jest los piłkarza. Jest nas dwóch na lewą obronę - na razie konkurencję wygrywa Niko. Ja zawsze życzę mu jak najlepiej - mówi nam Maciej Stolarczyk, który w piątek wróci do wyjściowego składu Wisły.

Michał Białoński: Chyba nie powinniście mieć problemów z odniesieniem zwycięstwa w Łęcznej?

Maciej Stolarczyk: Ja to widzę inaczej. Nasz ostatni przeciwnik - Odra również nie należy do potentatów, a nawet przed starciem z nami uległ broniącemu się przed spadkiem Górnikowi Polkowice, lecz nie przeszkodziło mu to wypaść bardzo dobrze w konfrontacji z Wisłą. Podobnie będzie z Łęczną. Nie mam wątpliwości: rywale będą zmobilizowani na nas maksymalnie.

Nie licząc epizodów w Katowicach i w spotkaniu z Widzewem, po raz ostatni w I lidze grał pan w wyjazdowym meczu Wisły w Grodzisku, prawie miesiąc temu. Pewnie Pan nie wie nawet, w jakiej jest dyspozycji?

- Planowałem szczyt formy na najbliższy piątek (śmiech).

Śledził Pan mecze Górnika Łęczna?

- Próbowałem rozpracować tego rywala, korzystając z doświadczeń Daniela Dubickiego. Jego Górnik Polkowice grał ostatnio właśnie z Łęczną. Górnik Łęczna zdobył sporo punktów jesienią, gdy grał kolektywnie i ambitnie, walcząc do końca. Teraz jest spokojny o ligowy byt, jednak meczu z Wisła na pewno nie odpuści. Zagra tak, jakby walczył o utrzymanie. Nie zmienia to faktu, że w piątkowym meczu interesuje nas tylko zwycięstwo.

Legia czai się za waszymi plecami, nie traci punktów.

- Wiśle też idzie nieźle. W całej rundzie straciliśmy punkty tylko raz - po remisie w Płocku. Nie ma sensu trzymać kciuków za niepowodzenie Legii. Lepiej skoncentrować się na tym, żebyśmy zdobywali w każdej kolejce komplet punktów. Skoro udało nam się wygrać z zespołami bezpośrednio z nami rywalizującymi o mistrzostwo, to wstydem byłoby nie pokonać Górnika Łęczna. Wiemy, że Legia modli się o nasze niepowodzenie. Musimy skoncentrować się przed starciem w Łęcznej, tak jakbyśmy grali przeciwko Legii czy Groclinowi.

Ewentualna wygrana z Górnikiem uczyniłaby was niemal mistrzem. Przecież tej klasy zespół co Wisła nie pozwoli sobie na porażki w dwóch ostatnich kolejkach. Nie boi się Pan, że zagracie - ze względu na stawkę - za bardzo spięci?

- Nie ma takiej możliwości. A co dopiero ma czuć Legia, która traci do nas pięć punktów?

Ona nie ma nic do stracenia.

- My też nie mamy. To jest tylko futbol. W ostatnim meczu nasz zespół pokazał klasę. Co prawda zabrakło trochę skuteczności, ale graliśmy dobrze. Powtarzam, musimy się tylko skupić, maksymalnie skoncentrować.

Na lewej stronie zagra Pan z Damianem Gorawskim. Jak się rozumiecie?

- Bardzo dobrze. Obaj mówimy po polsku (śmiech).

To aluzja do lewoskrzydłowego Brazylijczyka Roberto Edno, któremu nie udało się wywalczyć miejsca w składzie pierwszej drużyny?

- Absolutnie nie. Nie mam zamiaru komentować tego, co stało się z Edno. Damian jest reprezentantem Polski, to mówi samo za siebie.

Jakie będzie mecz w Łęcznej?

- Przeczuwam, że podobny do tego z GKS-em Katowice. Rywal najprawdopodobniej zagęści środek i postara się wyprowadzać kontry. Taki scenariusz jak do znudzenia powtarza się w meczach ze słabszymi przeciwnikami. Ale nie mówmy "hop". Górnik gra u siebie, więc może przed własną publicznością zagrają odważniej.

Jak się Pan czuje w roli zmiennika?

- Na pewno nie jest to sytuacja do pozazdroszczenia, bo każdy chce grać, a nie siedzieć na ławie. Ja jednak staram się być przygotowany do każdego meczu tak, jakbym miał w nim wystąpić. W Wiśle o miejsce na każdej niemal pozycji trwa rywalizacja. To wychodzi drużynie na dobre, poziom gry rośnie i nikt nie może sobie pozwolić na słabsze momenty. Jeśli ktoś wypada ze składu przez kartki czy kontuzje, to jego zmiennik nie osłabia drużyny. Jest też druga strona medalu: ja na pewno nie czuję się dobrze na ławce rezerwowych, ale zdaję sobie sprawę, że taki jest los piłkarza.

Jednym słowem powinien Pan trzymać kciuki za Serbię i Czarnogórę w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, bo jeśli zespół Nikoli Mijailovicia awansuje do strefy medalowej, to Pan będzie miał miejsce w składzie na następny mecz z Polonią.

- Na razie myślę o tym, żeby jak najlepiej wykorzystać swoją szansę w piątek. Co będzie dalej, zobaczymy. Jest nas dwóch na lewą obronę, na razie konkurencję wygrywa Niko. Ja zawsze życzę mu jak najlepiej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.