Lech - Legia 2:0

Po tym, co piłkarze Legii pokazali w Poznaniu, trudno być optymistą, jeśli chodzi o wywalczenie Pucharu Polski. Z ostatecznymi osądami trzeba się wstrzymać, bo w tym sezonie o tym, kto zdobędzie to trofeum, decyduje dwumecz. Wszystko rozstrzygnie się 1 czerwca na Łazienkowskiej

Piłkarskich grzechów Legia popełniła w pierwszej połowie setki. Brakowało wszystkiego, co jest zapisane w elementarzu futbolu. Dobrze jednak, że piłkarze sami mają świadomość popełnionych błędów. Tego, że tak grać nie można. - Lech sprowadził nas na ziemię - przytomnie podsumował Jacek Zieliński.

W podobnym tonie wypowiadali się pozostali piłkarze. Chodzi o to, by Legia wyciągnęła wnioski. I przekonała się, że nawet z taką grą jak w drugiej połowie - o niebo lepszą niż w pierwszej, o której nie ma co wspominać - Lechowi gola strzelić będzie ciężko. Obudzić się muszą szczególnie środkowi pomocnicy. W ogóle nie przerywali akcji rywali, nie odbierali piłek a - w ustawieniu 3-5-2 - to klucz do wszystkiego: do nietracenia goli i ich zdobywania.

Pozytywy? W grze Legii właściwie żadnych. Może poza tym, że taka porażka będzie kubłem zimnej wody na rozpalone głowy tych, co uwierzyli, że nic im się stać nie może. - Bez biegania i Legia meczu nie wygra - niech te słowa kapitana Łukasza Surmy będą dla Legii mottem na następne spotkania.

Co jeszcze? Kibice. Nie ma w polskiej lidze dwóch bardziej zwaśnionych stron niż Lech i Legia. Do tej pory mecze tych drużyn przepełnione były wyzwiskami, napiętą atmosferą. Wczoraj na Bułgarskiej nie było słychać ani jednego przekleństwa! A niektórych piłkarzy Legii witały brawa!!! Rzecz niespotykana. Dla ludzi zorientowanych w temacie oklaski kibica Lecha dla fanów Legii - i vice versa (warszawiacy skandowali "Lech, Lech!!! Szacunek") - były dotąd tak realne jak mieszkanie na Marsie... - Piłkarze Legii mają wiele do udowodnienia w rewanżu. Nie tylko sobie - podsumował prezes Piotr Zygo.

Rewanż będzie dla zespołu Dariusza Kubickiego okazją do odbudowy nadszarpniętej dumy i pocieszenia złamanych serc kibiców. - To jeszcze nie koniec - zapowiedzieli wszyscy piłkarze Legii. Przekonamy się 1 czerwca.

LECH POZNAŃ - LEGIA WARSZAWA 2:0 (2:0)

n Strzelcy

Reiss (17., 35.)

Składy

n Lech: Piątek - Kaczorowski (84. Kryger), Bosacki Ż, Wójcik, Lasocki - Madej, Scherfchen, Świerczewski Ż, Goliński (90. Mowlik) - Reiss, Zakrzewski (76. Piskuła).

n Legia: Boruc - Choto, Zieliński, Jóźwiak - Sokołowski II Ż, Magiera (39. Jarzębowski), Surma (79. Szala), Vuković, Sokołowski I (46. Wróblewski) - Włodarczyk, Saganowski.

Widzów 25 tys.

Liczby dnia

2188 - po tylu dniach Lech pokonał Legię. Ostatni raz zwyciężył z zespołem ze stolicy 6 czerwca 1998 roku 3:0. Był to mecz ligowy, a wszystkie gole zdobył wówczas... Piotr Reiss.

150 000 - złotych dostanie od PZPN przegrany zespół w finale Pucharu Polski.

200 000 - złotych dostanie od PZPN zdobywca Pucharu Polski.

Oceny piłkarzy Legii (skala 1-6)

Dziś nie oceniamy drużyny Dariusza Kubickiego. Dwumecz z Lechem będzie miał swoją drugą połowę - pierwszego czerwca na Łazienkowskiej. Po pierwszej żadne oceny nie mają sensu. Zawodnicy wiedzą, co robili dobrze, a w których momentach i kto zawiódł. Mają jednak jeszcze 90 minut, by odrobić straty z Poznania. Wierzymy, że nie jest to niemożliwe. Bo Legia trenera Kubickiego wspierana przynajmniej dziesięcioma tysiącami kibiców będzie w stanie strzelić dwie bramki nie tylko Lechowi, ale właściwie każdej drużynie polskiej ligi. A piłkarskich grzechów, jakie popełniła w Poznaniu, powielić raczej się nie da.

Copyright © Agora SA