Pieniądze Monaco

Zwycięstwem romantyzmu nad pieniądzem można byłoby nazwać sukces Monaco nad Chelsea. Roczny budżet klubu to około 70 milionów euro, co daje mu miejsce w czołówce klubów Ligue 1. Na liście najlepiej opłacanych piłkarzy w pierwszej dwudziestce jest tylko dwóch graczy - Moreintes (4,5 mln za sezon) i Ludovic Giuly (2,8 mln). Tyle że trzy czwarte zarobków Hiszpana pokrywa Real Madryt. Krezusem w swoim fachu jest za to trener Didier Deschamps - 1,25 mln euro rocznie to pieniądze gigantyczne jak na ligę francuską.

A jeszcze rok temu Monaco zostało formalnie zdegradowane do II ligi za długi wynoszące 53 miliony euro, które podobno tuż przed kontrolą dokonaną przez komisję finansową ligi francuskiej sięgały nawet 80 milionów euro. Klub uratowało konsorcjum lokalnych firm, a szczególnie MFI (Monaco Football Investissement), które dokapitalizowało wicemistrzów Francji 30 milionami euro i dało gwarancje spłaty długu. Przedstawiciele MFI działali na zlecenie księcia Alberta.

Pewnie nie byłoby tych kłopotów, gdyby Monaco postąpiło jak Chelsea i sprzedało się Rosjanom. Bo sponsor tytularny klubu - Fedcom Invest (daje dwa miliony euro rocznie) - to rosyjska firma. Oficjalnie handluje nawozami sztucznymi. Gdy jednak chciała mieć klub na własność, transakcję zablokował książę Rainier III. "Ta umowa nie daje żadnych gwarancji finansowych" - oficjalnie głosił komunikat pałacu. Nieoficjalna notka, do której dotarli dziennikarze "Le Monde", brzmiała nieco inaczej: "Fedcom to legalna witryna działalności kryminalnej prowadzonej w Europie Wschodniej".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.