Wypowiedzi po meczu Lecha Poznań z Odrą Wodzisław

Ryszard Wieczorek, trener Odry Wodzisław

Możemy tylko żałować, że zagraliśmy zaledwie jedną dobrą połowę. Presja publiczności spowodowała, że do przerwy byliśmy słabi. Po rozmowach w szatni w naszej grze widoczna była poprawa. Gdybyśmy wykorzystali rzut karny, to pewnie wygralibyśmy. Do starszych zawodników mam żal, że nie potrafili pokierować grą.

W tygodniu dostaliśmy faks z Lecha z informacją, że gospodarze zagrają w niebiesko-białych strojach. My mamy dwa komplety ubrań: granatowe i białe. Uznaliśmy, że granatowe będą lepsze. Sędzia nie chciał się jednak na nie zgodzić i musieliśmy założyć te kamizelki. W przeciwnym razie byłby walkower. Mecz mógł przez to wyglądać jak gierka na treningu.

Czesław Michniewicz, trener Lecha Poznań

Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że bez Scherfchena i Świerczewskiego ciężko będzie nam w środku boiska. Przed przerwą udało nam się jednak opanować boisko i stworzyć wiele sytuacji, a przynajmniej dwie-trzy powinniśmy jeszcze wykorzystać. Po przerwie Golińskiemu i Piskule brakowało sił, bo musieli biegać od jednego pola karnego do drugiego. Takiego tempa nie da się wytrzymać przez cały mecz. A obaj nie potrafią bronić tak jak wspomniana dwójka, są nauczeni raczej gry do przodu. W ten sposób zrobiła się dziura i musiałem wprowadzić Mowlika.

Jesienią przegraliśmy w Wodzisławiu bardzo pechowo, a dziś Bozia mieszkała przy Bułgarskiej. Przecież gdyby Waldek Piątek puścił dwa gole, to nikt nie miałby do niego pretensji.

Marek Kubisz, pomocnik Odry Wodzisław

Na początku wystraszyliśmy się trochę i nie potrafiliśmy wyprowadzić składnej akcji. Ten okres był pod dyktando Lecha. Pozostaje niedosyt, bo Lech miał co prawda przewagę w pierwszej połowie, ale my dominowaliśmy po przerwie. Zabrakło nam szczęścia, bo ten mecz mógł się ułożyć zupełnie inaczej. Bartek Bosacki wybił piłkę z linii bramkowej, zmarnowaliśmy też karnego.

Jan Woś, kapitan Odry Wodzisław

W pierwszej połowie graliśmy tak, jak wyglądaliśmy - jak na treningu. Lech zagrał wtedy pressingiem, naprawdę super, a my czekaliśmy na wyrok. Później graliśmy już dobrze, stworzyliśmy wiele sytuacji. Nie wykorzystaliśmy ich, a potem jeszcze ten głupi gol w ostatniej minucie na 2:0. Wynik mógłby świadczyć, że Lech robił z nami nie wiadomo co na boisku, a tak nie było. Szkoda karnego, którego Waldek Piątek świetnie obronił. Ja miałem uderzać z "jedenastki", bo byłem wytypowany. Zrobiłem jednak akcję, po której był rzut karny, a jest taka zasada, że faulowany nie podchodzi do strzelania. Zresztą Krzysiek Bizacki w tygodniu trafiał wszystko, byliśmy pewni, że mu się uda. Niestety, nie dał rady.

Łukasz Madej, pomocnik Lecha Poznań

W drugiej połowie Odra przewyższała nas grą piłką. Musieliśmy dużo biegać i traciliśmy mnóstwo sił.

Jest mi trochę przykro po tym, co krzyczeli kibice. To dla mnie niezrozumiałe, ale takie jest życie. Uwielbienie od nienawiści oddziela cieniutka linia. Przyjmuję to spokojnie, bo ktoś puścił plotkę, że odchodzę do Legii. Ja takiej propozycji nie dostałem. Proszę o to pytać mojego menedżera.

Waldemar Piątek, bramkarz Lecha Poznań

Zobaczyłem, że strzela Bizacki i pomyślałem, że pójdę w prawy róg. Udało mi się, bardzo się cieszę, bo w meczu z "Gieksą" też był karny, ale go nie obroniłem. Swą interwencją pomogłem chłopakom i uwierzyli, że jesteśmy w stanie wygrać to spotkanie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.