Rozmowa z Tomaszem Hajto

Z pomocą tej publicznością, jaka jest w Bydgoszczy. postaramy się wygrać z Irlandią - deklaruje kapitan reprezentacji Polski Tomasz Hajto.

Wojciech Borakiewicz: To trzeci mecz w Bydgoszczy, po Szkocji i Rumunii, w którym pan gra. Ten rywal jest jednak najtrudniejszy?

Tomasz Hajto: Mile wspominam wszystkie spotkania w Bydgoszczy, a szczególnie ten ostatni z Rumunami, w którym strzeliłem gola. Mamy dobrą drużynę i jesteśmy w stanie powalczyć z Irlandczykami.

Jaka jest recepta na zwycięstwo?

- Musimy zagrać agresywnie i wąsko, nie zostawiając im miejsca na boisku. Atakować ich daleko od naszej bramki. Możemy zacząć kolejną serię zwycięstw zakończoną w Płocku na USA. Pamiętajmy jednak, że to jest sprawdzian przed najważniejszymi pojedynkami w eliminacjach do mistrzostw świata i najistotniejsze jest testowanie różnych zawodników na różnych pozycjach.

To plus dla naszego zespołu, że Irlandczycy zagrają znacznie osłabieni?

- Wolałbym żeby przyjechali w pełnym składzie. Wtedy nam by się łatwiej grało, bo to oni byliby murowanym faworytem, a obecnie odczuwamy większe napięcie. Teraz wszyscy mówią: ach i tak nie grali najlepsi Irlandczycy. Wcale tak nie jest. Rezerwowi wcale słabsi nie są. Poza tym dostają jedną szansę raz na jakiś czas i będę chcieli ją wykorzystać w meczu z nami. Gwiazdy się zna, ale gorzej, kiedy wyskoczy jakiś mniej znany zawodnik. Przeżywałem już takie mecze, które mieliśmy łatwo wygrać, a kończyło się zupełnie inaczej. Piłka jest czasami przewrotna.

Do reprezentacji wrócił Emmanuel Olisadebe. Miał pan do niego pretensje, że nie przyjeżdza na mecze kadry, choć dzięki niej stał się znanym piłkarzem

- To był sztucznie stworzony problem między nami dwoma. Na tym zgrupowaniu w Bydgoszczy sobie razem porozmawialiśmy i wyjaśniliśmy całą sytuację. Może mieć różne zdania, ale gramy w jednej drużynie i musimy się nawzajem akceptować. Oli jest potrzebny w kadrze. Dzięki jego powrotowi mamy teraz znacznie więcej możliwości w ataku. Poza nim jest przecież jeszcze Andrzej Niedzielan, Maciej Żurawski i Grzegorz Rasiak.

Akurat Rasiak nie gra w swoim klubie w Grodzisku Wielkopolskim

- Dobrze, ale wszyscy wiedzą, dlaczego. To moim zdaniem absurd, żeby w ten sposób traktować takiego zawodnika. Został odsunięty i koledzy z drużyny odkłonili się mu miłym gestem (weszli na boisku w ostatnim meczu w koszulkach z napisem "Rossi jesteśmy z tobą", przyp. red.). Sądzę, że jeśli on jest dobry, to musi grać. Widzę jednak, że w Polsce jest coraz większa moda na branie trenerów z zagranicy i to całkiem bliskiej tzn. z Czech i Słowacji i przejmowania ich metod.

Nie szanuje się natomiast naszych szkoleniowców. Przykładem jest trener Jan Żurek z GKS Katowice, który zaczynając od tworzenia atmosfery w klubie, zrobił dobrą atmosferę i mu podziękowano. Dobrym trenerom nie daje się szans. Ta sytuacja jest jak drzewo, jak się nim potrząśnie to nie spadną tylko ci, którzy kurczowo trzymają się gałęzi.

Widzimy też, co się dzieje w Amice Wronki. Z zespołu walczącego o mistrzostwo Polski został tylko strzęp zespołu. Piłkarze powinni móc wyrażać swoje zdanie. Jestem przeciwko stosowaniu zastraszania i krzyków. Żyjemy w normalnym kraju.

Sam w klubie też nie gram, ale rozmawiałem z trenerem Schalke, który przedstawił mi swoją wizję. Wiem od niego, że nie widzi mnie w składzie. Muszę to zaakceptować i w czerwcu odejdę z klubu, choć mam kontrakt jeszcze na kolejny sezon.

A już wie pan, w jakim klubie będzie pan grał?

- Jestem po rozmowie z trenerem FC Nuernberg. To zespół z tradycjami mający wiele kibiców. Jego oferta była jedną z czterech, jakie otrzymałem. Była najbardziej konkretna. W tym tygodniu powinieniem podpisać ten kontrakt.

Nie żałuje pan atmosfery na Arena auf Schalke?

- Spędziłem w Gelsenkirchem ponad trzy lata i oczywiście, że żal mi się rozstawać. Piłkarz to tylko numer. Przychodzisz - dostajesz numer, odchodzisz - zabiera go ktoś inny. Trzeba się z tym godzić.

Mówił pan o kłopotach bogactwa trenera Janasa w ataku, a co z defensywą?

- W obronie mamy problemy. Wielką stratą jest brak Jacka Bąka. Ja nie gram za kartki w dwóch pierwszych meczach eliminacyjnych. Mam cichą nadzieję, że ta kara zostanie odwieszona. Tak czy owak, trener będzie więc musiał szukać innych rozwiązań.

Bardzo poważnie mówi pan o reprezentacji. Pewnie występ w finałach MŚ w 2006 w Niemczech to pańskie marzenie?

- To byłoby ukoronowanie mojej kariery. Gram w Niemczech już siedem lat, mam za sobą prawie 200 meczów w Bundeslidze i byłoby wspaniale na ich boiskach zagrać w takiej imprezie np. w półfinale zmierzyć się z Niemcami i jeszcze z nimi wygrać. Mieliby dla nas po takim wyczynie dużo więcej szacunku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.