Rozmowa z piłkarzem Hutnika Piotrem Madejskim

Piotr Danek: Udała się Panu ta bramka.

Piotr Madejski: Rzeczywiście - koszmarny błąd bramkarza. Wręcz podał mi piłkę, więc pobiegłem do środka, przedłużyłem sobie "podanie" i uderzyłem. Chyba nawet piłka poleciała pomiędzy dwoma obrońcami stojącymi na linii. Ostatnio w meczu z Tomasovią obrońca chciał podać piłkę głową do swojego bramkarza i też na tym skorzystałem - mam szczęście do takich goli.

Jak się gra, gdy rywalami są piłkarze znani z występów w ekstraklasie?

- Podchodziłem do nich jak do zwykłych przeciwników. Wszyscy myśleliśmy, że stać ich na więcej. Na boisku nie dało się odczuć, że ocierają się o pierwszy skład. Ale za to w tunelu, gdy schodziliśmy po meczu, trener Szymanowski miał spore pretensje do "gwiazdorów".

Jak układała się Panu gra z 19-letnim Dariuszem Dutką u boku?

- Dobrze współpracowaliśmy, on cały czas się uczy, a już umie się odpowiednio zastawić czy zachować w polu karnym. Zresztą w naszym składzie już nie ma podziału na młodych i starszych - ważne, co się gra.

Nie wyglądaliście dziś na drużynę, która w poprzedniej kolejce poległa 0:3?

- Po meczu w Czermnie chcieliśmy o nim jak najszybciej zapomnieć. Przygotowywaliśmy się solidnie do dzisiejszego spotkania, w dodatku na derby nie trzeba wyzwalać dodatkowej motywacji. Cieszymy się ze zwycięstwa, mecz mógł się podobać. Moim zdaniem obie drużyny grały na przyzwoitym, nawet drugoligowym poziomie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.