Śląsk Wrocław - Swornica Czarnowąsy 4:0

Piłka nożna. Śląsk wygrał, bo sztuką jest nie wygrać ze Swornicą. W grze wrocławian widać jednak skutki porażki w Sosnowcu. Śląsk wyraźnie wstrzymał oddech i czeka na baraże

- Dobrze, że właśnie teraz graliśmy ze Swornicą, widać bowiem jeszcze skutki naszej porażki w Sosnowcu. Nie było radości w tym, co robili zawodnicy na boisku. To był dobry rywal na ten czas, bo z innym mogło się to różnie ułożyć - krótko podsumował spotkanie trener Śląska Grzegorz Kowalski.

Wrocławianie wygrali, bo nie było innej możliwości. Mecz nie był porywający, a różnica dzieląca oba zespoły ogromna. Śląsk przeważał, specjalnie się nie wysilając. Swornica przez całe spotkanie koncentrowała się tylko na tym, aby stracić jak najmniej bramek. Goście głównie wybijali piłki z własnego pola karnego i bronili się praktycznie całym zespołem. Ani razu nie zmusili do wysiłku Radosława Janukiewicza. Na takiego rywala ciężko się zmobilizować. Trudno o mobilizację także, gdy wiadomo, że nie zajmie się pierwszego miejsce w III lidze. Po grze wrocławian widać więc było, że zespół jest trochę podłamany. Że coś w nim pękło po przegranej z Zagłębiem. Bo choć było aż 4:0, to zabrakło znanego z kilku ostatnich spotkań zapału i dążenia do jak najwyższego zwycięstwa. Zespół Grzegorza Kowalskiego atakował, ale bez przekonania.

W końcu jednak po szybkiej wymianie piłki między Jakubem Małeckim i Marcinem Wielgusem w dogodnej sytuacji znalazł się Krzysztof Ulatowski i technicznym strzałem umieścił piłkę w siatce. Była to pierwsza bramka tego zawodnika po powrocie do Śląska. Po golu nie było jednak wielkiej radości we wrocławskim zespole. Zawodnicy sobie podziękowali i to wszystko. To oddaje atmosferę, jaka w tej chwili panuje w Śląsku. Po porażce w Sosnowcu we wrocławskim klubie wstrzymano oddech. Wszyscy czekają na baraże. Trzeba grać kolejne mecze, ale tak naprawdę liczyć się będą już tylko spotkania o drugą ligę.

Okrasą spotkania był strzał z rzutu wolnego Marka Kowalczyka. Pomocnik Śląska uderzył z 30 metrów bardzo mocno, jednak Krzysztof Stodoła piłkę zmierzającą w górny róg bramki zdołał sparować jeszcze na poprzeczkę.

Ale wrocławska widownia ożywiała się najbardziej, kiedy Śląsk strzelał bramki oraz kiedy któryś z zawodników padał na śliską murawę. - Ciekawe, dlaczego to głównie moi zawodnicy się ślizgali i upadali - zastanawiał się po spotkaniu trener Swornicy Wiesław Korek. Grzegorz Kowalski udzielił mu odpowiedzi: - Widzisz, bo my taką mokrą murawę mieliśmy właśnie przygotować na dwa zespoły - na Zagłębie i na was - zażartował trener Śląska.

Jego zespół kolejny ligowy mecz rozegra dopiero za dwa tygodnie z Walką Makoszowy na własnym stadionie. Spotkanie z Polonią Bytom, które miało być rozegrane za tydzień, zostało przełożone na 19 maja.

Bramki: 1:0 - Ulatowski (29), 2:0 - Wielgus (34), 3:0 - Kosztowniak (58), 4:0 - Ulatowski (90).

Śląsk: Janukiewicz - Wróbel (46. Binda), Ignasiak Ż, Lis, Sasin - Wielgus (46. Kowalczyk), Flejterski, Szewczyk, Małecki (64. Struzik) - Ulatowski, Kosztowniak (75. Rudolf).

Swornica: Stodoła - Sobocki (46. Franek), Hanas Ż, Kotala Ż (80. Góra), Dudek - Wierdak, Maciuszek, Grendziak, Jeleniewski - Piechaczek (66. Leś), Maciejewski (60. Jędrzejewski).

Sędzia: Piotr Gałązka (Szczecin). Widzów: 1,5 tys.

MÓWI Krzysztof Ulatowski

Mariusz Wiśniewski: W końcu trafił Pan do siatki. To pierwsze Pana dwa gole w oficjalnym meczu po powrocie do Śląska.

Krzysztof Ulatowski: - Tak, można powiedzieć - nareszcie. W końcu udało mi się przełamać tę niemoc i strzeliłem.

Ale chyba nie ten mecz, nie ten rywal, to i radość nie tak duża?

- Nie, dlaczego? Każdy gol przynosi mi radość. Najważniejsze, że strzeliłem i nie ważne z kim. To może zaprocentować w przyszłości. Przełamałem się i teraz powinno być lepiej. Mam taką nadzieję. Cały zespół potrzebował tego zwycięstwa. Może nie zachwyciliśmy, ale wygraliśmy i to jest najistotniejsze.

Trener liczył na to, że po meczu z Zagłębiem w kolejnych spotkaniach pokażecie złość i udowodnicie, że ta porażka to był przypadek. Zagraliście z tą złością?

- Myślę, że raczej tak. Ale nie ma co ukrywać, że gdzieś tam w nas siedzi jeszcze ten mecz w Sosnowcu. Nie da się tego tak łatwo zapomnieć. Ale musimy grać, zdobywać gole i wygrywać. Przecież jeszcze jest szansa, że dogonimy Zagłębie i zajmiemy pierwsze miejsce. Przynajmniej teoretycznie mamy jeszcze taką szansę. Musimy dalej walczyć. Dlatego dla nas to spotkanie było bardzo ważne. Wygraliśmy i właśnie pokazaliśmy, że nadal walczymy. To zaprocentuje w kolejnych spotkaniach.

Mecz ze Swornicą przypominał poważniejszy sparing.

- Mogło to tak wyglądać. Na trybunach było spokojnie, a i na boisku nie było aż tak twardej walki. Chociaż trochę mnie pokopali. Ale taki rywal.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.