Działacze Górnika Polkowice są wściekli

PIŁKA NOŻNA. Burmistrz Polkowic Emilian Stańczyszyn w wywiadzie dla lokalnej telewizji zarzucił piłkarzom Górnika Polkowice odpuszczenie meczu z Groclinem i zagroził, że jeśli na boisku nadal będą prezentować takie dziadostwo, to przestanie im płacić. Ku przestrodze wypowiedź wściekłego burmistrza odtworzono z kasety wideo kilku piłkarzom Górnika

W Polkowicach zaczyna być nerwowo. Po przegranym w fatalnym stylu meczu z Groclinem Dyskobolią niektórzy działacze Górnika wpadli we wściekłość. Burmistrz Polkowic Emilian Stańczyszyn udzielił wywiadu lokalnej telewizji, w której ostro skrytykował piłkarzy. Jednak znacznie ciekawiej było później. Kaseta wideo z nagraną wypowiedzią burmistrza Stańczyszyna trafiła do klubu. We wtorek do sali audiowizualnej w budynku klubowym Górnika specjalnie wezwano kilku piłkarzy - Daniela Dubickiego, Tomasza Moskala, Jarosława Krzyżanowskiego, Jacka Banaszyńskiego i Marcina Jeziornego. W pewnym momencie włączono wideo i zaskoczonym zawodnikom odtworzono wypowiedź burmistrza Stańczyszyna.

- Koledzy wrócili później do szatni i dokładnie nam o wszystkim opowiedzieli - mówi jeden z zawodników Górnika Polkowice, proszący o zachowanie anonimowości. - Trochę śmiesznie to wszystko wyglądało i niektórzy koledzy nie potrafili ukryć rozbawienia całą tą sytuacją. Jak burmistrz miał nam coś do przekazania, to przecież mógł przyjść i powiedzieć nam to prosto w oczy, a nie nagrywać się na wideo. Jednak najdziwniejsze było to, co mówił do nas pan Stańczyszyn. Między słowami można było odczytać, że sugeruje nam odpuszczenie spotkania z Groclinem. Później podkreślał, że w Polkowicach jest zapotrzebowanie na dobry futbol i on wie, jak zbudować silną drużynę, a potem zagroził, że nowy zespół stworzy już bez udziału większości obecnych zawodników. Stwierdził również, że jeśli dalej będziemy tak słabo grali, to on za takie dziadostwo przestanie nam płacić - opowiada zawodnik Górnika Polkowice.

Burmistrz Stańczyszyn oficjalnie nie pełni żadnej funkcji w klubie, ale wszyscy wiedzą, że rządzi nim niepodzielnie. Przecież to gmina Polkowice jest głównym sponsorem zespołu piłkarskiego. Następnego dnia - po odtworzeniu telewizyjnego wystąpienia burmistrza - do piłkarzy Górnika przemówił prezes klubu i wiceburmistrz Polkowic Wiesław Wabik. Tym razem na żywo. Wabik w podobnym tonie jak Emilian Stańczyszyn ocenił spotkanie z Groclinem, apelował do piłkarzy o większe zaangażowanie i lepszą grę.

- Gdy kończył mówić, miał łzy w oczach, myślałem, że za chwilę się rozpłacze - opowiada jeden z zawodników Górnika.

Nerwowość i niepewność w Polkowicach ma swoje przyczyny. W rundzie wiosennej Górnik zdobył tylko trzy punkty i rozpaczliwie broni się przed degradacją. W tabeli sytuacja Górnika jest trudna, gdyż ze strefy spadkowej uciekła Polonia Warszawa, a coraz lepiej spisuje się prowadzony przez Janusza Wójcika Świt Nowy Dwór Mazowiecki. W podobnej sytuacji jak Górnik znalazł się Widzew Łódź i właśnie do starcia tych dwóch drużyn dojdzie w sobotę w Łodzi. Jeśli zespół z Polkowic nie wywiezie ze stadionu Widzewa przynajmniej remisu, jego sytuacja stanie się arcytrudna.

Działacze Górnika próbują motywować swoich piłkarzy finansowo, ale na warunki pierwszoligowe nie są to sumy oszałamiające. Za wygrany mecz zespół może otrzymać do podziału 20-25 tys. złotych, a przecież są w Polsce kluby, w których za wygrane spotkania płaci się od 100 do 150 tys. złotych do podziału na piłkarzy. W Polkowicach wprowadzono jednak pewną innowację - część premii meczowych jest "zamrażana". Za zwycięstwo gracze mogą dostać 20-25 tys. zł do podziału, a pozostała część premii pozostaje w klubie i będzie wypłacona piłkarzom po sezonie, ale tylko wtedy, gdy Górnik utrzyma się w ekstraklasie. Przy takim optymistycznym scenariuszu zespół otrzyma do podziału 200 tysięcy złotych.

Niedawno piłkarze Górnika zaakceptowali taki regulamin płac. Wiemy, że podczas dyskusji w szatni pewna bardzo ważna osoba w klubie zasugerowała zawodnikom, aby podpisali na papierze zasady premiowania, dodając - "żeby znowu nas nie oszukali". Słowa te bezpośrednio odnosiły się do sytuacji z minionego sezonu, gdy piłkarze Górnika mieli obiecane za awans do ekstraklasy pół miliona złotych premii do podziału. Taką sumę zagwarantowali wówczas zawodnikom klubowi działacze, mówił o tym również podczas oficjalnej konferencji prasowej burmistrz Emilian Stańczyszyn. Problem w tym, że umowa o specjalnej premii nie została spisana na papierze. W efekcie graczom wypłacono tylko około 150 tysięcy złotych, i to tylko kilku tym, którzy po sezonie nie odeszli z Górnika. Żadnych nagród za awans do ekstraklasy nie otrzymali również trenerzy Mirosław Dragan i Andrzej Słowakiewicz, a także kierownik drużyny Mariusz Jurak.

Doprowadziło to skargi, jaką na działaczy Górnika złożyli w PZPN - Tomasz Salamoński, Radosław Jasiński i Jacek Kacprzak. Zawodnicy ci grali przez cały drugoligowy sezon w barwach Górnika i mieli ogromny wkład w awans drużyny do ekstraklasy, ale żadnej premii nie otrzymali. Teraz Piłkarski Sąd Polubowny PZPN ma rozstrzygnąć skargę piłkarzy i zadecydować o ewentualnej wypłacie zaległych pieniędzy.

Copyright © Agora SA