- Osiągnęliśmy ustne porozumienie, ale żadnych szczegółów jeszcze nie ustaliliśmy - mówi dyrektor sportowy CWKS Legia Lech Święcicki. - Trener Łączyński nie może odpowiadać za cały sezon, tylko za jego końcówkę. Uznaliśmy, że powinien nadal pełnić swoją funkcję.
Przed sezonem mówiło się, że Legia będzie walczyć o awans. Tymczasem w klubie nie było pieniędzy na wypłaty dla zawodników i zamiast o miejsce w czołówce drużyna walczyła o wejście do play-off. W lutym na miejsce Jacka Gembala zatrudniono Łączyńskiego, ale zbiegło się to ze strajkiem koszykarzy, którzy odmówili wyjazdu na mecz z Albą do Chorzowa. Ostatecznie Legia awansowała do play-off z ostatniej, ósmej pozycji.
Od czego Łączyński zacznie budowanie zespołu? - Od budżetu - śmieje się trener. - Dopiero potem dobiorę sztab szkoleniowy i zawodników. Chcę zatrzymać sześciu-ośmiu podstawowych graczy, nie chcę jeszcze mówić, dla kogo zabraknie miejsca. Najważniejsza zmiana dotyczy sposobu wynagradzania. Położymy pieniądze na boisku i będą grali ci, którzy zechcą po nie się schylić - zapowiada Łączyński. - Obok podstawowych pensji będą premie za wygrane.
- Budżet na przyszły sezon powinniśmy poznać pod koniec kwietnia - uważa Święcicki, który nie chce zdradzić, ile kosztowało utrzymanie zespołu w minionym sezonie. Wiadomo tyle, że w przyszłym sezonie nadal będzie obowiązywała umowa z Mostostalem mająca wiodący udział w finansowaniu zespołu.
Na razie Legia zorganizuje tzw. kampy, na których będą mogli zaprezentować się wszyscy chętni do gry w drużynie. - Będę się cieszył, jak uda nam się znaleźć jednego czy dwóch graczy, którzy będą przydatni - mówi Łączyński. Pierwszy nabór ma się odbyć na początku maja. Kolejne - w lipcu i sierpniu.