Warszawianka - Wisła Płock 25:28 (10:17)

Gdyby nafciarze przez 15 minut w drugiej połowie nie postanowili trochę odpocząć, to roznieśliby w pył Warszawiankę. A tak postarali się o emocje w środowym spotkaniu w stolicy. Dobrze, że ta drzemka nie miała przykrych konsekwencji.

Wczorajszym pojedynkiem w stolicy nafciarze zainaugurowali czwartą rundę ligowych rozgrywek. To ostatni akord tego sezonu. Zostały już tylko cztery mecze i poznamy mistrza Polski. Prawdziwe trzęsienie ziemi przed tą rundą nastąpiło w Kielcach. We wtorek zarząd Vive podziękował za pracę trenerowi Danielowi Waszkiewiczowi. Jego miejsce pierwszego szkoleniowca kielczan zajął Aleksander Malinowski, który w ubiegłym sezonie zdobył z Vive mistrzostwo kraju, ogrywając w decydującym meczu Wisłę. Włodarze kieleckiego klubu mają nadzieję, że teraz też odmieni oblicze drużyny.

W Płocku natomiast spotkania z Warszawianką nikt nie traktował jako spaceru. Ale było jasne, że faworytem jest nasz zespół. W końcu w tym sezonie płocczanie już trzy razy ograli ekipę Jarosława Cieślikowskiego. Jednak drużyna ze stolicy to nieobliczalna ekipa. Tydzień temu bowiem sensacyjnie zremisowała z Vive Kielce, aby w sobotę ponieść dotkliwą klęskę z bardzo odmłodzonym MMTS Kwidzyn. Tę swoją nieobliczalność warszawianie zademonstrowali również wczoraj. Inna sprawa, że bardzo pomogli im w tym nafciarze.

Początek meczu to prowadzenie Warszawianki, ale trwało to krótko. W 5. min było 3:2 dla Wisły, a w 9. min 5:3. Nafciarze mogli prowadzić wyżej , ale uparli się trafiać w bramkarza gospodarzy Marcina Wicharego. Później już poprawili swoją skuteczność i zlitowali się nad Wicharym. W 14. min wygrywali 8:4. Przez następne 10 minut trwała wymiana ciosów. Każdy zespół trafił po cztery razy (12:8 w 24. min ). Później szczęście uśmiechnęło się do Wisły. Gospodarze popełnili kilka błędów, a nafciarze dorzucili dwa gole i w 25. min wygrywali 14:8. Płocczanie zaczęli się rozkręcać i nawet dwa celne rzuty na niewiele zdały się Warszawiance. W ostatnich minutach pierwszej połowy Tomasz Paluch najpierw trafił ze skrzydła, a później wykorzystał kontrę. I po półgodzinie gry podopieczni Bogdana Kowalczyka mieli aż siedem punktów przewagi (17:10). Zanosiło się w Warszawie na pogrom.

Na początku drugiej połowy wyglądało, że do niego dojdzie. Płocczanie skutecznie tłamsili Warszawiankę, prowadząc 20:12, a w 37. min 21:13. I w tym momencie płocczanie postanowili odpocząć. W ataku wszystko bronił Marcin Wichary. Gospodarze przyspieszyli i zaczęli odrabiać straty. W 44. min było 21:17 dla Wisły. Minutę później Rafał Kuptel podwyższył przewagę płocczan (22:17), ale nie cieszyli się oni z niej zbyt długo. W 48. min było tylko 23:20. Ale naprawdę bardzo niebezpiecznie zrobiło się między 50. a 53. min. Jeszcze w 50. min było 24:20 dla nafciarzy. Jednak fatalna gra sprawiła, że gospodarze w mgnieniu oka zdobywali bramki. A autorem wszystkich był Piotr Obrusiewicz. Najpierw wykorzystał karnego, a później dwie kontry. I zrobiło się tylko 24:23. Warszawianka miała szansę wyrównać, ale na szczęście udaną interwencją popisał się Artur Góral, który obronił rzut Adriana Anuszewskiego. Po chwili Łukasz Szczucki zdobył 25 punkt dla Wisły. Teraz szczęście uśmiechnęło się do nafciarzy. Bo Michał Zołoteńko wygarnął piłkę w obronie, ale nie rzucił z kontry. Na posterunku był jednak Damian Wleklak, który odbitą piłkę będąc tyłem do bramki umieścił jednak w siatce (26:23 w 55. min). Nafciarze mogli trochę odetchnąć. Nie na długo, bo gola zdobył Obrusiewicz (26:24). Jednak po kilkudziesięciu sekundach gry Artur Niedzielski wykorzystał karnego. Szansę na zmniejszenie przewagi Wisły miał Krzysztof Kłosowski, ale wyrzucił piłkę w aut. Natomiast możliwości podwyższenia prowadzenia nie wykorzystał Paluch, który przekroczył linię pola bramkowego. Na szczęście nie miało to konsekwencji, bo znowu w ataku źle zagrał Kłosowski. To było na niespełna dwie minuty przed końcem meczu i było już jasne, że nafciarze zainkasują dwa punkty.

Warszawianka - Wisła Płock 25:28 (10:17)

Warszawianka: Wichary, Suchowicz - Pepliński 1, Kłosowski 2, Degtiarow 1, Anuszewski 6, Korus 5, Waśko 1, Przybylski 1, Matysik 1, Obrusiewicz 5, Czertowicz 2.

Wisła: Góral - Niedzielski 2, Szyczkow, Witkowski, Paluch 3, Wiśniewski 3, Wleklak 5, Kuptel 5, Wuszter 5, Zołoteńko 4, Szczucki 1, Twardo, Jankowski.

Kary: po 10 min.

Sędziowali: Jarosław i Mariusz Szynklarzowie (Opole).

Widzów: ok. 150.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.