Zmiany w składzie Widzewa przed meczem z Górnikiem Polkowice

Defensywny pomocnik w obronie, napastnicy w drugiej linii, a lewy pomocnik w ataku - z powodu kontuzji i kartek Franciszek Smuda musiał przemeblować skład Widzewa.

Widzewiacy trenowali wczoraj dwukrotnie. Najpierw o 10.30, trenerzy Franciszek Smuda i Włodzimierz Małowiejski, zarządzili krótką grę wewnętrzną. W pomarańczowych znacznikach zagrali jak zwykle piłkarze, którzy mogą liczyć na miejsce w pierwszym składzie w spotkaniu z Górnikiem Polkowice. A kadra na ten mecz na pewno będzie inna w porównaniu z poprzednimi spotkaniami. Wszystko przez kontuzje. Pisaliśmy już o dolegliwościach Bruno, Patryka Rachwała, Radosława Becalika i Damiana Seweryna.

Z powodu żółtych kartek w sobotę nie zagra też Jakub Rzeźniczak. Młody obrońca W1idzewa wyjeżdża zresztą na zgrupowanie kadry U-18, którą prowadzi Dariusz Dziekanowski. Szkoleniowiec reprezentacji jeszcze kilka dni temu nie chciał słyszeć o zwolnieniu Rzeźniczaka z turnieju Slovakia Cup. Kiedy wreszcie wyraził wstępną zgodę na pozostanie piłkarza w Łodzi, Rzeźniczak otrzymał w meczu z Lechem żółtą kartkę i musi pauzować w kolejnym spotkaniu. - Będziemy musieli poradzić sobie bez niego, ale za to Kuba wróci na mecz z Wisłą Kraków - mówi Smuda. - Zobaczycie jak przypilnuje Macieja Żurawskiego.

Kontuzja za kontuzją

Szkoleniowiec ma jednak ogromne kłopoty z zestawieniem defensywy. Bruno ma wybity bark. Dwa dni temu doktor Jerzy Mastalerz twierdził, że jest szansa na występ Brazylijczyka przeciwko Górnikowi Polkowice, wczoraj jednak okazało się, że jest to mało prawdopodobne. - Bruno wybił bark już chyba po raz trzeci. Konieczna jest operacja, ale może do niej dojść dopiero po zakończeniu sezonu - mówi Wojciech Walda, masażysta łódzkich piłkarzy. - Na razie bark bardzo go boli, bo to świeża kontuzja. Jeśli ból minie, to być może zagra z Górnikiem w specjalnym ochraniaczu.

Na razie Brazylijczyk nie trenuje z kolegami z drużyny, tylko sam jeździ na specjalnym rowerze stacjonarnym. Jeszcze gorzej jest z Rachwałem. Kapitan Widzewa praktycznie nie ma szans na grę w sobotę z powodu uszkodzenia gałki ocznej.

Do gry nie będzie też zdolny Radosław Becalik, który mógłby wypełnić lukę w środku obrony po Bruno. - On chciałby grać choćby dziś, ale to nie jest takie proste. Musi poczekać jeszcze tydzień - mówi Walda.

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Kontuzje oznaczają ogromne kłopoty Smudy z zestawieniem defensywy. Podczas wczorajszej gry wewnętrznej, partnerem Arkadiusza Kaliszana w środku obrony był Marek Walburg. - To raczej defensywny pomocnik, ale co mam zrobić? - pyta Smuda. - Nie mam nikogo w to miejsce, a on jest przynajmniej wysoki i może wygrywać pojedynki główkowe.

Po przesunięciu Walburga do obrony i kontuzji Rachwała, Smuda musi całkowicie przemeblować podstawową jedenastkę. W meczu z Lechem parę napastników stanowili Juliano i Bartosz Ława - podczas wczorajszej gry obaj występowali w drugiej linii. Za to atak tworzyli Adam Cichon i Lelo. I to właśnie Brazylijczyk zdobył dwa gole. - Nie można go jeszcze przekreślać. mało tego, on zaczyna mi się podobać. Dobrze zachowuje się pod bramką, do tego kilka razy ładnie odegrał piłkę - chwali Smuda. - Myślę, że do niego dotarłem, a taki piłkarz musi widzieć, że trener w niego wierzy.

Czy Łapiński pomoże?

Jak bumerang powraca za to sprawa Tomasza Łapińskiego. Były kapitan Widzewa normalnie trenuje z drużyną, ale nadal nie jest zgłoszony do gry w lidze. - Tomek bardzo mnie zawodzi. Kiedy sytuacja w Widzewie była bardzo trudna, to do mnie kilka razy dzwonił i prosił, żebym wrócił i pomógł. Posłuchałem go, a teraz on nie chce słuchać mnie - mówi Smuda. Według szkoleniowca Łapiński jest w tej chwili Widzewowi niezbędny. - Bo co będzie, jeśli w meczu z Górnikiem Polkowice kolejne żółte kartki dostaną Kaliszan i Drajer? Wtedy zostaniemy z dwoma obrońcami - dodaje. Łapiński nie zmienia jednak zdania. - Nie jestem przygotowany do gry w lidze - podkreśla. Oczywiście innego zdania jest trener: - Nawet z jednym zdrowym okiem będziesz wyróżniającym się obrońcą. A poza tym piłkarze proszą mnie, żebym przekonał Tomka do gry. A przecież trenują z nim i widzą, co prezentuje.

Przypomnijmy, że Andrzej Grajewski, zadeklarował na łamach "Gazety", że w czwartek przyjedzie do Łodzi i jest gotów podpisać z Łapińskim kontrakt. - On musi jednak powiedzieć, że chce grać i pomóc klubowi - zaznaczył menedżer.

"Gazeta" dowiedziała się, że dwukrotny mistrz Polski czeka na wypłatę zaległości za pracę w roli trenera. To podstawowy warunek. Nie powinien być to jednak duży problem dla Grajewskiego, bo suma nie jest duża. - Chodzi mi o to, żeby Tomek usiadł chociaż na ławce rezerwowych. By pokazał, że zależy mu na klubie i chce mu pomóc - mówi Smuda.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.