BKS Stal Bielsko-Biała przed pierwszym meczem o mistrzostwo Polski siatkarek

Na walkę z Winiarami szykowałem się od początku sezonu - mówi trener bielskich siatkarek Zbigniew Krzyżanowski. Dziś w Kaliszu pierwszy mecz finałowy żeńskiej ekstraklasy.

Spotkanie zapowiada się bardzo ciekawie. Spotykają się dwie najlepsze drużyny po sezonie zasadniczym, zespoły pełne kadrowiczek.

Szaleńcze tempo

Przyspieszony terminarz play-off i ledwie dwa zwycięstwa konieczne do zdobycia tytułu mistrzowskiego powodują, że stawka dzisiejszego meczu jest ogromna. Niewykluczone nawet, że to spotkanie może okazać się kluczowe dla rywalizacji o złote medale. - Nerwy będą odgrywały decydującą rolę. Kto będzie silniejszy mentalnie, ten wygra - prorokuje trener kaliszanek Czesław Tobolski. - To przeciwniczki powinny być bardziej spięte, w końcu grają u siebie i ten mecz muszą wygrać, jeśli chcą marzyć o tytule - odpowiada Krzyżanowski.

Dodatkowym atutem bielszczanek wydają się być wyniki sezonu zasadniczego, a przypomnijmy, że wtedy oba spotkania zakończyły się zwycięstwami naszej drużyny. W Kaliszu BKS wygrał 3:2, zaś w rewanżu we własnej hali gospodynie odniosły łatwe zwycięstwo 3:0, kończąc mecz zaledwie po godzinie. - Ale teraz jest play-off i o tamtych meczach już nie pamiętamy - zapewnia Kamila Frątczak, czołowa zawodniczka Winiar.

O powtórzenie sukcesu z sezonu zasadniczego naszej drużynie może być w Kaliszu rzeczywiście bardzo ciężko, bo od grudniowej porażki z BKS Winiary wygrały we własnej hali aż dziewięć kolejnych meczów, tracąc w nich tylko dwa sety! - Rywalki mają specyficzną halę z niskim sufitem. Ważne, by umiejętnie przyjmować piłkę, amortyzując ją, aby nie uderzyła w ten sufit. Nie każdemu się to udaje - tłumaczy trener Krzyżanowski.

W drodze do finału bielszczanki ograły w dwumeczu zespół z Mielca, a Winiary potrzebowały trzech spotkań, by wyeliminować silną Naftę Piła. Na własnym obiekcie straciły z pilankami tylko set i to był klucz do ich awansu. Nasza drużyna w ramach przygotowań oglądała na wideo mecz Winiar w Pile, kasety z pojedynków w Kaliszu nie zdążyły jeszcze nadejść. - Tempo ligi jest tak szaleńcze, że nawet kasety nie są w stanie trafić na czas. Nie ma mowy o jakichś dokładniejszych przygotowaniach pod kątem konkretnego rywala - mówi szkoleniowiec BKS.

Problemy z nadgarstkiem

W finałach bardzo ciekawie zapowiada się pojedynek czołowych reprezentantek. Po jednej stronie siatki zobaczymy Kamilę Frątczak i Marię Liktoras, a po drugiej Agatę Mróz, Aleksandrę Przybysz i Annę Podolec.

W naszej drużynie brakuje kontuzjowanej Joanny Szeszko, którą czeka operacja. Podolec ma problemy z nadgarstkiem, ale do Kalisza pojechała i najprawdopodobniej pojawi się na boisku jako rezerwowa. Kaliszanki nie mają problemów z kontuzjami, ale miały mniej czasu na odpoczynek, bo dopiero w niedzielę zakończyły półfinałową rywalizację.

Kto zatem zdobędzie złoto? - BKS grał równo przez cały sezon, a nam zdarzały się wzloty i upadki. Teraz jednak forma jest ustabilizowana i liczę na sukces. Ponadto lubię grać z niższej pozycji, wtedy łatwiej o niespodziankę - mówi Tobolski. Krzyżanowski replikuje: - Rywalki grają nierówno, znakomite momenty przeplatają długimi przestojami. I w tym widzę dla nas szansę.

Mecz w Kaliszu rozpocznie się o godz. 18.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.