Górnik - Groclin 0:3 (0:2)

Górnik nie miał szans w starciu z Groclinem i dobrze, że skończyło się tylko na 0:3. Gorzej, że z taką grą polkowiczanom bardzo trudno będzie się utrzymać w ekstraklasie

- To był najniższy wymiar kary - podsumował trener Górnika Mirosław Dragan. - Groclin dominował, a my nie wiedzieliśmy co się dzieje i nic nie potrafiliśmy na to poradzić.

Po dwóch kolejnych porażkach w lidze, w których Groclin stracił aż siedem bramek, trener Dusan Radolski zdecydował się na kolejne trzęsienie ziemi w składzie. Na ławce zasiedli m.in. Grzegorz Rasiak i Adrian Sikora, a w ataku pozostał jedynie Bartosz Ślusarski. Teoretycznie ustawienie gości było bardzo defensywne, lecz wyglądało na takie jedynie na papierze. W rzeczywistości Groclin zagęścił środek pola, a po każdym odbiorze piłki do ataku biegło minimum pięciu zawodników. Bardzo dobrze grali Mynar, Mila (każde jego dośrodkowanie z rzutu wolnego to było spore zagrożenie) oraz przede wszystkim Moskała, który wręcz ośmieszał co chwilę Nawotczyńskiego.

Goście od początku stwarzali dobre sytuacje pod bramką Banaszyńskiego. Gola powinien zdobyć Kozioł, lecz po jego strzale głową z pięciu metrów piłka trafiła w słupek. W 15. minucie było już 0:1 po tym, jak Moskała wykorzystał znakomite podanie Mili i w sytuacji sam na sam nie dał szans Banaszyńskiemu.

Gospodarze byli tak przestraszeni, że nawet nie potrafili zbliżyć się pod pole karne gości. Grali prymitywnie, głównie zagrywając długie piłki do Tomasza Moskala. Pod bramką Liberdy działo się cokolwiek jedynie po stałych fragmentach gry, lecz większego zagrożenia nie było. Paradoksalnie po rzucie wolnym wykonywanym przez Górnika gola zdobyli goście. Liberda odbił piłkę przed pole karne, tam przejął ją Ślusarki i popisał się kapitalną akcją - przebiegł prawie całe boisko, bo też nikt nie potrafił go zatrzymać chociażby faulem, i w przewadze trzech na jednego wyłożył piłkę Drobnjakowi, który pewnie wykorzystał sytuację.

Tuż po wznowieniu gry gospodarze mieli jedyną sytuację na odmianę losów spotkania i powrót do gry, której jednak nie wykorzystał Dubicki. Po chwili było praktycznie po meczu, po tym jak Sablik przepięknym strzałem z rzutu wolnego zdobył trzeciego gola, a gospodarze mieli już dość. Dla większości polkowiczan już po godzinie mecz mógłby się zakończyć, bo później już nawet nie podjęli walki. Goście grali z nimi momentami w dziada i kolejne bramki wisiały w powietrzu, m.in. Ślusarki nie zdążył do znakomitego podania Zająca, a był cztery metry od bramki, natomiast po potężnym strzale Mili piłka trafiła w poprzeczkę. Gdy Moskała z Milą schodzili z boiska, cały stadion dziękował im brawami za pokazanie w Polkowicach kawałka dobrego futbolu. Gospodarze, mimo że przegrywali, mieli problemy z opuszczeniem własnej połowy i głównie się bronili. W Groclinie zaczęła się natomiast gra na zasadzie "podajcie mi, też sobie strzelę". Na szczęście dla gospodarzy skończyło się na trzech golach, ale przewaga w umiejętnościach była jeszcze większa.

- Ten mecz to było jak zderzenie tira z syrenką - podsumował spotkanie siedzący na trybunach kontuzjowany pomocnik Groclinu Tomasz Wieszczycki.

- Groclin był dwie klasy lepszy - podsumował napastnik Górnika Daniel Dubicki. - Dla nas jednak najważniejsze będzie spotkanie za tydzień z Widzewem, bo to pojedynek o sześć punktów.

Bramki: 0:1 - Moskała (15, po podaniu Mili), 0:2 - Drobnjak (37, po podaniu Ślusarskiego), 0:3 - Sablik (52, po podaniu Mili).

Górnik: Banaszyński - Nawotczyński, Jeziorny, Szymański - Pater (46. Wojtarowicz), Żelasko, Krzyżanowski (18. Pilch), Bosanac, Gorząd (59. Malawski) - Dubicki, Moskal.

Groclin: Liberda - Mynar, Pawlak, Sablik, Kriżanac - Zając, Kozioł, Mila (75. Nowacki), Moskała (75. Sedlacek) - Drobnjak (75. Sikora), Ślusarski.

Widzów: 4 tys. Sędziował: Grzegorz Gilewski (Radom).

DLA GAZETY

Zbigniew Drzymała

prezes Groclinu

Z pewną ostrożnością podchodziłem do tego meczu, bo ostatnio nam nie szło. Jeszcze przed spotkaniem wiedziałem, że zagramy w ustawieniu 4-5-1 i wierzyłem, że bramki nie stracimy, a na pewno uda się nam coś strzelić. Przed meczem miałem dobre przeczucia, bo wczoraj w nocy gwiazdy na niebie świeciły bardzo mocno, a to dobry znak i ja w takie rzeczy wierzę.

Polkowice mnie rozczarowały. Wielokrotnie graliśmy z nimi sparingi i tym razem zagrali zdecydowanie najsłabszy mecz. Gra się jednak tak, jak przeciwnik pozwala, a my nie pozwoliliśmy im na nic.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.