Po siatkarskich meczach Skra Bełchatów - PZU AZS Olsztyn

Zdaniem działaczy Skry, walka o trzecie miejsce w Polskiej Lidze Siatkówki to też sukces.

To były mecze godne finału - tak wszyscy oceniają półfinałową konfrontację Skry Bełchatów z PZU AZS Olsztyn. Po pięciu zaciętych pojedynkach - rozegrano aż 20 setów! - o dwie piłki lepsi okazali się akademicy. - Oba półfinałowe mecze, które decydowały o awansie (Ivett Jastrzębie Borynia pokonał w tie breaku Pamapol AZS Częstochowa - red.), pokazały, że czołowa czwórka gra wspaniałą siatkówkę - stwierdził Grzegorz Ryś, trener PZU AZS. - Przyznam szczerze, że po raz pierwszy prowadziłem tak trudny mecz, o tak wysoką stawkę, z takim ciśnieniem i napięciem. To była prawdziwa wojna.

Wojna zakończona, niestety, porażką Skry. - Przykro nam, bo nasze błędy zdecydowały o przegranej - żałował Radosław Wnuk, środkowy bełchatowian. - Dziękujemy kibicom za wsparcie, oni dodali nam sił.

Nie mniej rozczarowany był Michał Bąkiewicz: - Szkoda, wielka szkoda. Cały czas myśleliśmy, że to wygramy. Cóż, olsztynianie są bardziej doświadczeni, co wykorzystali. Co z tego, że w tie breaku odzyskaliśmy remis, skoro to Olsztyn jest w finale, a nie my.

Kapitan drużyny Andrzej Stelmach uważa, że jego zespół opuściło szczęście. - Daliśmy z siebie wszystko, co mogliśmy. Ale zostawmy już mecze z PZU AZS - apeluje. - To historia, a my skupiamy się teraz na spotkaniach o trzecie miejsce. Musimy zdobyć brązowy medal.

Działacze nie robią jednak tragedii z porażki. Edward Maruszak, prezes Skry: - Nie powiem, że się cieszę, choć naprawdę niewiele zabrakło do szczęścia. Czołowa czwórka jest tak wyrównana, że każda z tych drużyn mogła zająć pierwsze miejsce lub znaleźć się poza podium. My byliśmy ostrożni w prognozach, postawiliśmy za cel awans do półfinału i udało się go zrealizować. Prasa podbijała bębenek, robiąc z nas faworyta do mistrzostwa, ale mimo porażki z PZU AZS, uważam, że zrobiliśmy swoje.

Zdaniem Wojciecha Drzyzgi, trenera i komentatora telewizyjnego, półfinałowe rozstrzygnięcia przyczynią się do utrzymania poziomu Polskiej Ligi Siatkówki. - Dzięki awansowi z PZU AZS nie wycofa się sponsor - twierdzi Drzyzga. - W Ivetcie Jastrzębiu Borynia też będą zadowoleni. A przegrani? Skra jest tak mocna finansowa, że tutaj może być tylko lepiej. Nie sądzę też, by jakaś krzywda stała się Pamapolowi AZS.

Stawką pojedynków z Pamapolem AZS o trzecie miejsce są nie tylko brązowe medale, ale także awans do europejskich pucharów. Na Ligę Mistrzów bełchatowianie nie mają już szans, bo zagrają w niej dwa zespoły - oprócz mistrza kraju zdobywca Pucharu Polski, czyli Polska Energia Sosnowiec. - I tak, jak w walce o mistrzostwo, nic za wszelką cenę - mówi Ireneusz Mazur, trener Skry. - By wystartować w pucharach, trzeba być na to przygotowanym. Bo nie chcemy, jak przed rokiem, jechać gdzieś do Rosji i dostać lanie.

Optymizm w serca bełchatowian wlał trener Ryś. - Macie zespół, którego za rok będą bali się wszyscy - stwierdził. - Już teraz wasi młodzi mistrzowie świata juniorów wytrzymali nerwowo taki horror. To duży kapitał.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.