Reprezentacja Polski uległa Gwiazdom Era Basket Ligi 101:107

Raz w roku jest takie święto męskiej koszykówki w Polsce. I dlatego przez ponad pół godziny meczu kibice w hali Łuczniczka oglądali beztroski basket: dziesiątki efektownych akcji uśmiechniętych zawodników, niewielkie zaangażowanie w obronie. Dopiero ostatnie pięć minut - gdy ważyły się losy meczu - to była gra na poważnie

Dobra zabawa dla kibiców, promocja dyscypliny - to podstawa imprez takich jak sobotnia, gdy do Bydgoszczy zjechali znowu po roku najlepsi koszykarze ligi. I zagraniczne gwiazdy EBL już na przedmeczowej rozgrzewce dały poznać, że zagrają na luzie, odreagowując ligowy stres. Prześcigali się w efektownych wsadach piłki do kosza. - Oh, maaaaaaan!!! - westchnął Alex Austin po locie i wsadzie pupila bydgoskich kibiców Dante Swansona. Podbiegł do lidera Ostromecko/Astorii, przyklęknął i udał, że czyści mu buty.

Połowę z gwiazd stanowili Polacy, skupieni w reprezentacji pod wodzą debiutującego w roli trenera biało-czerwonych Andrzeja Kowalczyka. I z tego powodu wiadomo było, że mecz nie ograniczy się do popisów "pod publiczkę", bo Kowalczyk i jego podopieczni będą już chcieli sobie i innym coś udowodnić.

I już pierwsze minuty kadrowicze potraktowali poważnie: Wojciech Szawarski dwa razy przymierzył z dystansu, Adam Wójcik trafił spod kosza - w 3 min było 8:2 dla Polski. Potem już ani razu obcokrajowcy nie dali tak sobie w kaszę dmuchać. W dwie minuty rzucili 9 pkt z rzędu! Trybuny pierwszy raz ożyły i nagrodziły koszykarzy rzęsistymi brawami dopiero w 7 min. Dlaczego? Bo na parkiet weszli Swanson i inowrocławianin Austin.

I przyszła 13 minuta meczu - historyczna dla polskiej koszykówki. Ale nie dlatego, że po serii akcji zagranicznych asów ligi zdenerwowany trener Kowalczyk musiał poprosił o czas (Gwiazdy odskoczyły bowiem na 33:26). Po tej przerwie na żądanie na parkiecie pojawiło się w biało-czerwonych strojach naraz aż trzech koszykarzy urodzonych w Stanach: mający już polskie obywatelstwa Jeff Nordgaard i Lewis Lofton oraz czekający nań Eric Elliott. I to za ich sprawą kadra doszła na 34:35. Później już nigdy tak się do rywali nie zbliżyła. I nigdy też nie zdarzyło się, by Polacy grali tak mało agresywnie - w obu kwartach popełnili ledwie po trzy przewinienia.

W trzeciej odsłonie w zachwyt można było wpaść, oglądając jak nad koszami fruwają niewysocy Lynn Greer i Brandun Hughes: jednym zwodem oszukiwali kryjących ich kadrowiczów i zanim rzucili do kosza, przekładali jeszcze piłkę z jednej ręki do drugiej. A gdy kolejny raz pod koszem nikt nie powstrzymał potężnego Michael Ansleya, Gwiazdy EBL wygrywały już 80:64.

Pogromu jednak nie było, bo Polacy popisali się serią rzutów trzypunktowych. ostatnie 10 minut to już pojedynek o tytuł MVP pomiędzy harującym za dwóch w reprezentacji Nordgaardem (zbiórki, przechwyty, asysty, rzuty "za trzy" spod kosza) i Greerem, który łatwością punktował po indywidualnych akcjach. "Polska, Polska" - tak pierwszy raz naszych do boju zagrzało kilka tysięcy widzów w 32 min. Oba zespoły walczyły już wówczas od kilku minut na serio - nie brakowało krycia na całym parkiecie, ostrych starć pod koszami, sędziowie mieli dużo więcej pracy przy odgwizdywaniu przewinień. A doping kibiców pomógł ekipie Kowalczyka na tyle, że 2,5 min przed końcem i rzucie z dystansu Pawła Szcześniaka zbliżyła się na 94:97. Armands Skele i Greer po dwóch kontrach wyleczyli jednak biało-czerwonych z szans na sukces. - To był dla nas trudny mecz, bo pierwszy w tym składzie. Ale przede wszystkim pokazowy, gdzie sam wynik był nieistotny - skwitował porażkę szkoleniowiec reprezentacji.

POLSKA 101

GWIAZDY EBL 107

Kwarty: 21:23, 28:31, 23:29, 29:24

Polska: Elliott 17 (1), Szawarski 12 (2), Tomczyk 11 (1) Wójcik 6, Białek 3 oraz Nordgaard 15 (2), Lofton 10 (2), Szcześniak 8 (2), Radke 8, Witka 7 (1), Blumczyński 2, Frasunkiewicz 2, Ignerski 2

Gwiazdy EBL: Greer 18, Jagodnik 13, Randle 11, Masiulis 6, Swanson 6, Skele 4 oraz Ansley 15, Austin 14, Jeklin 9 (3), Hughes 8, Mollinari 3 (1),

PYTANIE o zmiany

Cały skład Gwiazd Era Basket Ligi, w tym pierwszą piątkę, wybierali kibice - oddawali głosy przez internet (na www.ebl.pl). Tymczasem w sobotę na parkiecie w pierwszym składzie zabrakło aż trzech wybrańców fanów (wszystkich z klubów naszego regionu): Sharone'a Wrighta, Dante Swansona i Aleksa Austina. "Usprawiedliwiony" był tylko ten pierwszy, który nie zagrał z powodu choroby. Dlaczego na ławce zostali Swanson i Austin, a zagrali Masiulis i Skele? - pytamy trenera Gwiazd EBL

Eugeniusz Kijewski: Była wcześniej ustalona pierwsza piątka Gwiazd? Dopiero od pana się o tym teraz dowiaduję. Nikt wcześniej nie informował mnie, że wybrano już pierwszą piątkę. Sam desygnowałem wyjściowy skład na parkiet. Według prostego klucza: wybrałem zawodników z drużyn z aktualnej ścisłej czołówki tabeli ekstraklasy. I tylko z tego powodu wziąłem chłopaków od siebie z Prokomu - Jagodnika i Masiulisa, Idei - Greera i Randle, których uzupełniłem Skelem z Anwilu.

not. jad

Liczba meczu

150

dolarów (czyli około 550 zł) dostał każdy koszykarz za przyjazd i grę w Łuczniczce

JAK WYPADLI KADROWICZE Z REGIONU

Hubert Radke (Detal-Met/Noteć)

Ocena "Gazety": Chciało się patrzeć, jak skutecznie przepycha się pod koszami z Randle'em czy Ansley'em czy wyprzedza ich w walce o zbiórki. W ataku, gdy dostał piłkę, potrafił zaskoczyć półhakiem, dobitką czy wejściem w tempo w pole trzech sekund, by otrzymać podanie i celnie rzucić spod kosza. Wcale nie wyglądał na debiutanta.

Statystyki: rzucił 8 pkt, grał 20 minut, trafił wszystkie oddane (4) rzuty za 2 pkt, spudłował oba wykonywane wolne, zebrał 6 piłek z tablic (2 pod atakowaną tablicą, 4 pod bronioną), miał jeszcze 1 przechwyt i 2 faule.

Sam o sobie: - Najważniejsze dla mnie, że miałem okazję do nowego doświadczenia. Wiadomo, że była mała trema debiutancka. Ale zagrać wreszcie w biało-czerwonej koszulce... To przecież marzenie każdego zawodnika.

Robert Witka (Anwil)

Ocena "Gazety": Przydarzyły mu się głupie straty piłek, kilka niecelnych rzutów w pierwszej kwarcie, ale to skutek zdenerwowania pierwszym występem w reprezentacji. Gdy ochłonął, odważnie decydował się na dwa rzuty z 5-6 metrów (wykorzystał trzy). Trener Kowalczyk na pewno da mu jeszcze szansę.

Statystyki: 7 pkt w 17 minut, 2/4 za 2 pkt, 1/4 "za trzy", 1 zbiórka w ataku, 1 asysta, 1 faul, 3 straty.

Sam o sobie: - Wyobrażałem sobie, że to na pewno będzie ciężki mecz. Wypadłem, jak wypadłem. Towarzyszyły mi nerwy: wiadomo, to był mój debiut w kadrze, spełnienie marzeń. Ale myślę, że nie było jeszcze tak źle, skoro trenowaliśmy 15 minut przed meczem, bez szans na przećwiczenie jakichś zagrywek. Chciałbym zagrzać na dłużej miejsce w kadrze, ale to nie zależy tylko ode mnie.

Przemysław Frasunkiewicz (Detal-Met/Noteć)

Ocena "Gazety": Wszedł na parkiet dopiero w drugiej kwarcie i - tak jak Blumczyński - nie miał wiele czasu, by się pokazać z dobrej strony. Tylko raz odważnie wszedł pod kosz Gwiazd i trafił. Był jednak jednym z zaledwie trzech, prócz Tomczyka i Austina, który efektownie zaczapował rzut rywala - Jeklina próbującego rzucić z dystansu. Przemek będzie musiał mocno się starać by udowodnić trenerowi Kowalczykowi, że zasługuje na jedno z miejsc w kadrze na pozycję skrzydłowego.

Statystyki: 2 pkt w niespełna 8 minut, 1/1 za 2 pkt, 2 zbiórki w ataku, po 1 asyście, faulu, stracie i bloku

Sam o sobie: - Nieważne, że kadra grała z Gwiazdami w ramach zabawy. Ja podszedłem do tego jak najpoważniej i dawałem z siebie wszystko na parkiecie. Niestety, nie dostałem okazji na dłuższą grę. Nie dziwię się jednak, bo nie da się trenerowi wykorzystać w meczu w pełni wszystkich trzynastu zawodników. Mimo wszystko nie czuję się gorszy na swej pozycji od takiego Loftona i występami w lidze postaram się o tym przekonać trenera Kowalczyka.

opr. jad, rzek

WYRÓŻNIENIA INDYWIDUALNE

KONKURS WSADÓW

Michał Ignerski

Bezapelacyjnie najefektowniej wkładał piłkę do kosza, fruwając nad obręczą. W pierwszej próbie zdążył w powietrzu pod nogą przełożyć piłkę, zanim wbił ją w obręcz. Za chwilę wziął długi rozbieg, odbił się z linii rzutów za 3 pkt (niczym przed laty Michael "Air" Jordan) i po długim locie smeczem wsadził piłkę do kosza. Zebrał burzę braw, a od piątki sędziów za każdym razem maksymalne noty po 5 pkt (łącznie 50). Pokonał Ryana Randle (18+20 pkt), Zbigniewa Białka (9+22) i Branduna Hughesa (19+5). Dwaj ostatni mieli po jednej nieudanej próbie. - Do ostatniej chwili nie wiedziałem, czy będę wybrany do udziału w tym konkursie - opowiadał "Gazecie" po zwycięstwie (w nagrodę dostał zestaw kina domowego). - Wiedziałem jednak, co zaprezentować. Obserwowałem tylko wcześniej, co konkurenci pokażą. To mój pierwszy taki sukces. Wprawdzie to tylko zabawa, ale strasznie się cieszę - dodał 24-letni skrzydłowy Idei/Śląska. - Dzisiejszy mecz to też była zabawa. Tak naprawdę to tylko ostatnie pięć minut było na poważnie. Szkoda, że nie udało się nam wygrać. Osobiście świetnie się tu czuję: ta hala przypomina mi moją uniwersytecką z e Stanów - podsumował były gracz Missisipi State.

MVP MECZU

Lynn Greer

Rozgrywający Idei/Śląska Wrocław został uznany za najbardziej wartościowego zawodnika przede wszystkim za świetną grę w drugiej połowie. W 20 minut rzucił 16 pkt, większość po indywidualnych akcjach. - Cieszę się z tego wyróżnienia. To mój pierwszy raz w karierze, gdy w takim spotkaniu zostałem doceniony w ten sposób. Dlatego zapamiętam to - przyznał "Gazecie" Amerykanin po odbiorze statuetki "Łuczniczki" , ufundowanej przez prezydenta Bydgoszczy Konstantego Dombrowicza. Greer zaczyna kolekcjonować tytuły MVP. Bo wcześniej został już uhonorowany trzykrotnie graczem kolejki tego sezonu Euroligi. Lider Idei/Śląska nie ukrywał, że bawił się w sobotę znakomicie. - Lubię takie spotkania: można pokazać wiele dobrych zagrań, bez ryzyka związanego, z tym, że to ważny mecz na przykład w Eurolidze. To była bez wątpienia bardziej zabawa. Ale dobrze, że to my wygraliśmy - podsumował.

opr. jad, rzek

MÓWILI PO MECZU

Zbigniew Białek

Staraliśmy się grać dobrze. Reprezentacji nikt z nas nie chce kompromitować. Niestety, przegraliśmy. Greer się tak rozstrzelał, a u nas nie było takiego zawodnika. Brakuje nam jeszcze kilku chłopaków, którzy grają poza granicami kraju. Kadra jest ciągle w budowie, powinno być coraz lepiej, a i dzisiaj chyba nie było najgorzej. Przy okazji takiego meczu nieźle się pobawiliśmy w koszykówkę, a przecież o to chodziło. Myślę, że publiczność była zadowolona.

Dante Swanson

Mecz był OK. Chodziło w nim o zabawę. No i faktycznie trochę się rozerwaliśmy. Cieszę się z tego, że nikt nie złapał kontuzji, bo przecież przed nami dalsza część meczów w rundzie zasadniczej. Dawno nie przeżyłem takiego zaskoczenia, jak w przerwie. To była niespodzianka. Nie spodziewałem się czegoś tak miłego. Naprawdę szczerzę dziękuję wszystkim za tort i za piosenkę, którą odśpiewali dla mnie kibice w hali. Po meczu rozdałem chyba największą liczbę autografów w życiu. Pozowałem też do niezliczonej ilości zdjęć. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem.

Ryan Randle

Nie traktowaliśmy meczu zbyt serio - chodziło przecież o to, żeby dać tylu ludziom na trybunach trochę uśmiechu. To zawsze miłe, gdy doceniają jakąś dobrą akcję, a w takich meczach towarzyskich jest o to dużo łatwiej. Dlatego ja przynajmniej starałem się grać tak, aby akcji dla nich było jak najwięcej. Czasami przez to brały się takie straty. Bo ja to traktowałem jako spotkanie przyjaciół, którzy są w jednym miejscu o jednej porze.

Alex Austin

Bardzo dobry, naprawdę świetny mecz! Myślę, że wszyscy gracze polskiej reprezentacji zagrali na niezłym poziomie. To młody zespół, dopiero budowany, ale ciekawy. Nasza drużyna miała jednak trochę więcej doświadczenie, które nabywa się w czasie wielu, wielu występów na boisku. Cóż, mogłaby to być bardziej poważna rywalizacja, gdybyśmy ciągle występowali w najsilniejszym składzie. A tak zmienialiśmy się bardzo często, próbowaliśmy grać w różnych składach, a nie jesteśmy ze sobą przecież zgrani tak, jak zespoły ligowe.

Armands Skele

Dobrze się bawiłem. Ten mecz był taki... pół na pół: trochę zabawa, trochę rywalizacja. A czemu nie wystąpiłem w konkursie wsadów? Po prostu nie chciałem. Nie czuję teraz zbyt dobrej skoczności. A zresztą Ignerski zrobił oba wsady bardzo dobrze i wygrał zasłużenie.

Walter Jeklin

Przede wszystkim to jest mecz dla kibiców. Przyszło ich przecież wielu, a naszym zadaniem było dostarczyć im trochę zabawy. Dlatego gra jest wtedy bardziej otwarta, widowiskowa. Polegała głównie na ataku. Chociaż pod koniec meczu przy wyrównanej końcówce każdy chce wygrywać. A polska reprezentacja po tych zmianach podobała mi się bardzo. Potrzebuje tylko zgrania.

Goran Jagodnik

Na początku meczu była zabawa. Ale później zauważyliśmy, że polska reprezentacja gra całkiem nieźle. A każdy w sumie chce wygrać, więc zabawa się skończyła (śmiech). Ale to był interesujący mecz i dla nas, i dla kibiców.

Brandun Hughes

Taki mecz można rozpatrywać tylko jako zabawę. W moim przypadku to nie była gra na serio. Grałem tak, aby było jak najbardziej efektownie dla widzów. W takim meczu nie może być zbyt wiele taktyki, tylko show. Chodzi o to, aby cieszyć ludzi. I jak widać, nam to się udało, bo widziałem ich twarze na trybunach, widzę teraz, ile autografów rozdajemy i do ilu zdjęć pozujemy. To dobrze, bo to przecież święto koszykówki. Polska reprezentacja? Dobry zespół. Ale jedno muszę powiedzieć: oni mnie potrzebują!

not. rzek

Copyright © Agora SA