Jacek Gollob o odejściu do Unii Tarnów

- Ojciec jest dla mnie i Tomasza nie tylko menedżerem, ale i przywódcą. W Bydgoszczy tego nie uszanowano i to - a nie kasa - jest głównym powodem zmiany klubu - mówi bydgoski żużlowiec, który wspólnie z bratem Tomaszem podpisał kontrakt z beniaminkiem ekstraligi

Maciej Łopatto: Najważniejsze transferowe wydarzenie sezonu za nami. Ty i Twój brat Tomasz zmieniliście barwy klubowe i wystartujecie w Unii Tarnów. Oczekiwanie na rozstrzygnięcie przeciągało się długo. Czy teraz kamień spadł Ci z serca?

Jacek Gollob: Na pewno nie mogę być niezadowolony. Nowy klub profesjonalnie wszystko ustawił, ma wysokie aspiracje. Jest tak jak należy i prezesowi Grzegorzowi Ślakowi z Rafinerii Trzebinia, która jako sponsor zabezpieczyła wszystko finansowo, należą się podziękowania. Równocześnie szkoda, że nie jesteśmy w domu.

Czyli jednak pozostał żal?

- Mieszkamy w Bydgoszczy, żyjemy tu, po prostu jesteśmy bydgoszczanami. Ze strony tutejszych działaczy zabrakło jednak właściwego podejścia. Jesteśmy zawodowcami. W Tarnowie potraktowano nas profesjonalnie, a nie jak podrzędnych zawodników. I chodzi tu przede wszystkim o Tomka. Ja, to drugie płuco. Może nie powinienem tak mówić, ale jestem bardzo zadowolony z rozstrzygnięcia. Także ojciec został bardzo dobrze przyjęty w Tarnowie.

Zatem trzeci z Gollobów też miał swoją poważną rolę w negocjacjach?

- Ostatnio prasa była w swych opiniach bardzo negatywna dla ojca. Kompletnie tego nie rozumiem. Jeżeli ktoś wychował dwóch synów, którzy we własnym gnieździe odnosili sukcesy i pracowali z narażeniem życia dla rodzinnego miasta, a pomagał im przy tym ojciec, to co można mu zarzucić? Co można mieć do dystyngowanego starszego pana, który w sporcie działa fair play? Mało tego - ja nigdy nie załatwiałem swoich spraw sportowych samodzielnie O moje interesy dbał ojciec, jako menedżer. Od lat jesteśmy w trójkę razem, tworzymy team, zespół. W Bydgoszczy tego nie uszanowano. I to jest główny powód zmiany klubu. Nie ten, który pojawił się w mediach jako główny, czyli problem kasy. Najważniejszym elementem było uszanowanie naszego ojca. Razem jesteśmy, jeździmy od 20 lat, on od 35 lat zajmuje się sportem. Podziwiam kibiców, dziękuję za ich zaangażowanie w zatrzymanie nas w Bydgoszczy.

Czy to oznacza, że Gollobów nie ma w BTŻ, bo nie chciano tam ich ojca Władysława?

- Ojciec jest naszym przywódcą. Zawsze nam pomagał. Są pewne zasady, a tu w rodzinnym mieście ktoś powiedział mu: "Spadaj na drzewo!" I to jest nie w porządku. Jeżeli pracował z nami przez 20 lat i doprowadził do pewnego wysokiego poziomu, to powinno mu się wystawić laurkę. Odeszliśmy, bo szukaliśmy jak najlepszych warunków do uprawiania sportu, a potraktowano nas jak intruzów. Jesteśmy w pełni sił i w najlepszym momencie kariery. Zupełnie inaczej niż myślą niektórzy, że u jej schyłku. Jestem niezadowolony, że nie będę nadal jeździł w moim mieście. Okazało się, że inny klub potraktował mnie tak, jak należy. Przeciągaliśmy negocjacje, bo liczyliśmy, że jednak ktoś się obudzi. Nie wyszło.

Brałeś pod uwagę wariant, że Tomasz odejdzie, a Ty zostaniesz w Bydgoszczy?

- Myślałem tak: jeżeli będzie sytuacja, że klub się będzie wahał, to nie podpiszę kontraktu nigdzie i skończę karierę. Nikt z zarządu na to nie zareagował. Nie śniło mi się startować poza macierzystym klubem. Ale z Bydgoszczy nie było propozycji nie do odrzucenia.

Jednak będziesz nadal występował. Możliwe jest, że wrócisz do Bydgoszczy?

- Na pewno mogę wrócić. Będę startował, bo zwyciężył duch sportu. 34 lata, czy 33 jak w przypadku Tomka, to najlepszy moment dla zawodnika. Będziemy walczyć do samego końca. Aż okaże się, że nie mamy sił jeździć. A możliwe jest też, że trzeba będzie przerwać uprawianie sportu wcześniej. Bo wydarzy się coś, co nas do tego zmusi.

Opowiedz, jak od strony technicznej będą wyglądały wasze przejazdy z Bydgoszczy do Tarnowa.

- To kwestia czysto organizacyjna, która nie została jeszcze sprecyzowana. Jesteśmy profesjonalistami. I nie ma najmniejszego problemu, że 10-12, czy więcej imprez będziemy jeździli w Tarnowie. Odwdzięczymy się nowemu klubowi. Na pewno - choć to jeszcze nie przesądzone - ale chyba tak to się ułoży, że będziemy musieli wyprowadzić się z klubowych boksów. Nasz główny warsztat pozostanie jednak w Bydgoszczy. Jeżeli chodzi o transport, to pełen profesjonalizm też obowiązuje. Mało tego, że będziemy mieli do dyspozycji kierowcę, który dowiezie nas z lotniska w Krakowie do Tarnowa, to mamy także możliwość latania samolotem z ojcem, który ma licencję pilota.

Unia Tarnów z braćmi Gollobami i pięciokrotnym mistrzem świata Tony Rickardssonem wyrasta do miana jednego z faworytów rozgrywek.

- Bez przesady. Za wcześnie by tak mówić. Są jeszcze bardzo mocna Częstochowa i Apator. My najpierw chcemy powalczyć o play off, a potem zrobić wszystko co można, by osiągnąć jak najlepszy wynik.

Czy Ty także planujesz jakieś wakacje, jak Tomasz, który wybrał się z rodziną do Stanów Zjednoczonych?

- Od pięciu lat nie byłem na wakacjach. Skupiam się na sporcie. Za tydzień zdaję maturę w liceum w Szubinie więc zobaczymy. Jak zdam, to może wtedy zafunduję sobie jakiś odpoczynek. Myślę także o studiach, ale to dalsze plany.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.