Kadra Bońka - Podsumowanie

Kadra Bońka - mecz po meczu. Co pisała Gazeta, co mówił sam Boniek. W ostatnim wywiadzie selekcjoner powiedział: W grudniu będzie podsumowanie tego, co się wydarzyło. - Mamy 3 grudnia: Boniek zrezygnował

POLSKA - BELGIA 1:1 (1:1)

Bramka: Żurawski (6.)

Polska z Belgią: Majdan (46., Kowalewski) - Michał Żewłakow (46., Kos), Bąk, Głowacki - Kaczorowski (46., Rząsa), Murawski (66., Bogusz), Lewandowski, Kosowski (46., Kucharski), Karwan (46., Kuś) - Żurawski (46., Marcin Żewłakow), Wichniarek (78., Kryszałowicz).

SAN MARINO - POLSKA 0:2 (0:0)

Bramki: Kaczorowski (76.), Kukiełka (89.)

Polska: Kowalewski - Głowacki, Bąk, Kos - Kaczorowski, Kukiełka, Kałużny (62. Marcin Żewłakow), Kosowski; Wichniarek (46. Dawidowski), Żurawski, Olisadebe (81. Lewandowski).

Pisaliśmy w Gazecie: Po 20 minutach z Belgią i San Marino - tyle na razie niezłej gry pokazała kadra budowana przez Zbigniewa Bońka. Czy zobaczymy więcej? Jeśli nie, to już na Łotwę kolejne polskie 20 minut może nie wystarczyć.Na razie nie stał się cud. Trudno mówić, że nowa drużyna ma już styl lub widać wyraźnie kierunek, w jakim jej praca powinna pójść. Przypomina raczej pospolite ruszenie piłkarzy, którzy powtarzają sobie, że mają wygrać awans do Euro 2004, ale nie za bardzo wiedzą jak. Bez stylu można zmóc San Marino, być może nawet pokonać Łotwę, ale na podbój Europy wyruszyć się nie da. Aby jednak zespół narodowy zdążył uzyskać dojrzałość przed meczami z Węgrami i Szwecją, dorastanie musi zacząć się już.

POLSKA - ŁOTWA 0:1 (0:1)

Bramka: Laizins (29.).

Polska: Dudek - Hajto, Zieliński, Ratajczyk, Żewłakow (46. Surma) - Dawidowski, Kukiełka, Lewandowski, Kosowski (63. Mięciel) - Wichniarek (46. Żewłakow), Żurawski.

Pisaliśmy w Gazecie: Trudno było oczekiwać pięknej gry, ale można było oczekiwać zwycięstwa. A nawet go wymagać, bo z całym szacunkiem dla mądrych i dojrzałych piłkarsko Łotyszy, nie są oni rywalem zmuszającym do wzniesienia się na szczyty. Boniek bezradnie podkreślał, że powołał na ten mecz wszystkich najlepszych polskich piłkarzy, tymczasem większość z nas miała wrażenie, że Legia czy Wisła nie byłyby w konfrontacji z Łotwą tak bezradne. Bo to ułożone zespoły, a kadra, którą widzieliśmy w sobotę, to dość przypadkowa grupa.

POLSKA - NOWA ZELANDIA 2:0 (0:0)

Bramki: Ratajczyk (49.), Kukiełka (88.).

Polska: Liberda - Kuś (64. Surma), Zieliński, Głowacki, Ratajczyk - Lewandowski (80. Michał Żewłakow), Kosowski, Kukiełka, Zieńczuk (46. Dawidowski); Wichniarek (46. Mięciel), Żurawski (71. Marcin Żewłakow).

Pisaliśmy w Gazecie: Po mistrzostwach świata wiele drużyn się zmienia, trudno jednak znaleźć w Europie inny zespół, który grałby tak archaicznie i z takim brakiem zrozumienia jak Polacy.

Na kluczowych pozycjach, tam gdzie potrzebne jest coś więcej niż chęci do biegania, w tej drużynie są same słabe punkty. Jest w kadrze kilku graczy ambitnych, kilku, którzy chcą wygrywać, ale nie widać nikogo, kto miałby pomysł jak wygrywać. Nawet jeśli ten pomysł ma Boniek, musi jeszcze znaleźć wykonawców. Bo kilku z piłkarzy, którzy zagrali w ostatnich dwóch meczach, z pewnością to zadanie przerasta.

DANIA - POLSKA 2:0 (1:0)

Bramki: Tomasson (25.), Roll Larsen (72.).

Polska: Dudek - Baszczyński, Kałużny, Bąk, Ratajczyk - Dąbrowski (63. Kaczorowski), Świerczewski, Kukiełka (75. Wasilewski), Kosowski - Olisadebe (60. Niedzielan), Żurawski (75. Kuźba).

Pisaliśmy w "Gazecie": Zbigniew Boniek buduje drużynę cztery miesiące. I na razie jej nie ma, nie widać nawet fundamentów.

Boniek często podkreśla, że jego rola nie jest łatwa, że nie ma w Polsce piłkarzy wybitnych i że kadra osiąga wyniki takie, na jakie ją stać. To wszystko wiemy od dawna. Jeśli jednak ktoś podejmuje się pracy selekcjonera, to znaczy, że chce to zmienić. Na razie Bońkowi się nie udaje. Drużyna istnieje z meczu na mecz: nie widać kroku do przodu, nie można z całą pewnością stwierdzić, że w pierwszym meczu z Belgią zagrała gorzej niż w ostatnim z Duńczykami.

Nie mamy nic przeciw eksperymentom i zmianom, zwłaszcza w okresie budowy zespołu, ale te dokonywane przez Zbigniewa Bońka nie są czytelne. Powoływanie na jeden mecz pięciu debiutantów sprawia wrażenie, że szkoleniowiec nie za bardzo panuje nad materią.

To wszystko plus archaiczny styl gry drużyny powodują dość powszechne wrażenie, że pracy Bońka brakuje spójności i konsekwencji. Chyba że wszyscy się mylą i tylko trener ma rację.

Robert Błoński: Jak Pan podsumuje pół roku pracy z kadrą?

Zbigniew Boniek: Za wcześnie na wnioski. W grudniu będzie podsumowanie wszystkiego tego, co się wydarzyło.

Widzi Pan jakieś światełko w tunelu, w którym znalazła się polska reprezentacja?

- Takim światełkiem może być awans Wisły do III rundy Pucharu UEFA. Niech gra dalej, może będzie coś z tego dobrego dla reprezentacji. Kiedyś nazwiska świetnych polskich piłkarzy mogliśmy wymieniać jednym tchem przez kilka minut. A teraz? Wystarczy, że ktoś w naszej lidze strzeli dwa-trzy gole, już powinien być powołany. Nasze ambicje sięgają najwyższych laurów, wielkich zaszczytów i sukcesów, ale umiejętnościami odbiegamy od tych, do których chcemy się przyrównywać.

Wszyscy w Polsce kochają futbol, a nie mamy jednego stadionu, kluby klepią biedę, sprzedają najlepszych zawodników, nie ma gdzie trenować. Chcemy być w pierwszym szeregu, ale w nim nie ma dla nas miejsca. Bo są w nim Anglia, Francja, Włochy, Hiszpania, Dania, Holandia, Niemcy...

A gdzie jest nasze miejsce?

- Chyba w drugim.

Robert Błoński, Dariusz Wołowski: Pana drużyna marzeń?

Zbigniew Boniek: - Bramka: Dudek; obrona: Głowacki, Bąk i Ratajczyk (jako zabezpieczenie Michał Żewłakow). Pomoc: Kukiełka, Świerczewski jako defensywni, Kosowski przed nimi (alternatywą dla tego ostatniego - Euzebiusz Smolarek). Po lewej Krzynówek, z prawej Karwan. W ataku Olisadebe i Żurawski.

Taki zespół mógłby powalczyć, pokonać każdego. To niezła kadra, jeśliby dodać do nich Wichniarka, Żewłakowa, Dawidowskiego, Surmę, Zielińskiego... Ale czy kiedykolwiek wszyscy oni będą na tyle zdrowi i w takiej formie, by spotkali się i zagrali razem kilka razy? Wątpliwe.

Mnie trzeba Karwana w formie i grającego w Hercie, Olisadebe, który chce dać z siebie wszystko, który nie zadowala się tym, co dotąd osiągnął... Chcę Żurawskiego, który krąży po całej linii ataku, rozgrywa piłki i strzela, zdrowego Krzynówka... To byłby średni zespół europejski, który - jak wszystko zafunkcjonuje - może osiągnąć sukces. Na razie jednak muszę wstawiać innych zawodników.

Gdzie Pana drużyna ma mocne punkty?

- Na pewno mamy bramkarza. I Dudek, i Liberda na dziś oraz Nalepa, Kowalewski, Majdan dają komfort na tej pozycji. Szkoda, że na razie wypadł Szamotulski... Ale nie róbmy z tego problemu, bo jak obsada bramki ma się okazać kłopotem, to dajmy spokój, nie mamy na żadnej pozycji nikogo odpowiedniego.

Idźmy dalej. Chcemy grać trójką w obronie. Defensywę chcę oprzeć na Jacku Bąku, ale jest jeden problem. Na niego nie można liczyć w ważnych momentach. Bo wtedy zawsze ma jakiś uraz. Na dziś na pewno Głowacki robi duże postępy, jest także Ratajczyk, twardy i zdecydowany. Trzeba szukać innych. Mam Michała Żewłakowa. Wstawiłem go w środę na dziesięć minut na prawą stronę i nie wiem, czy prawa obrona nie jest dla niego lepsza. Bo on, kiedy idzie prawą stroną, to centruje w pole karne. A na lewej zawsze przekłada piłkę i kopie prawą nogą. Bo tę nogę ma lepszą. Generalnie jednak w obronie nie jest najgorzej.

Pomoc?

- Kosowski i Kukiełka na pewno. Innych trzeba szukać. W ataku w najlepszej formie powinien grać Żurawski i Olisadebe. Ale Emmanuel nie może być w kadrze samotnym żaglem. Z drużyną trzeba żyć. Nie może być tak, że na niego trzeba chuchać, dmuchać i na wszystko pozwalać, bo ma strzelić jednego gola. Uważam, że to niesprawiedliwe.

Gazeta: Nie tęsknił Pan w sobotę za drużyną Jerzego Engela?

Michał Listkiewicz: - Tęskniłem, ale nie za tą z tego roku, z meczów z Japonią, Rumunią, Koreą czy Portugalią, tylko za tą z eliminacji do MŚ.

Podoba mi się postawa Zbigniewa Bońka. Wziął porażkę na siebie.

Miał Pan męską rozmowę z trenerem?

- Raczej przyjacielską. Nie ma sensu stawianie nikogo do kąta. Nigdzie nie stawialiśmy przed trenerem celu - wygrana z Łotwą. Polska ma grać lepiej w piłkę i awansować do finałów ME. Jeśli się nie uda, raczej nie będzie zmiany trenera. Choć jeśli stracimy szanse na trzy mecze przed końcem, to nie wiem. Ale jak zespół będzie robił postępy, będą w drużynie nowi zawodnicy, nastąpi płynna wymiana graczy, to nie będzie powodu, by to zmieniać.

Czy wie Pan, że w eliminacjach, po których pięć razy awansowaliśmy do finałów MŚ, Polska ani razu nie przegrała u siebie?

- To zabobony.

Liczby kadry

37

Tylu piłkarzy wybiegło w sumie na boisko w pięciu spotkaniach pod wodzą Bońka

16

Tyle zagrało tylko w jednym meczu (Baszczyński, Bogusz, Dąbrowski, Hajto, Karwan, Kryszałowicz, Kucharski, Kuźba, Liberda, Majdan, Murawski, Niedzielan, Rząsa, Świerczewski, Wasilewski, Zieńczuk)

2

A tylu zagrało we wszystkich spotkaniach (Kosowski, Żurawski)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.