Lekkoatletyka. Pistorius może przewrócić sport

400-metrowiec bez nóg Oscar Pistorius jest w stanie biec nawet 10 sekund szybciej niż teraz - twierdzą badający go trzy lata temu naukowcy. Wtedy byłby bezdyskusyjnie najlepszy na świecie

Południowoafrykański lekkoatleta uzyskał niedawno 45,07 s. Tym samym zaliczył minimum międzynarodowej federacji lekkoatletycznej (IAAF) i dostał się do kadry swojego kraju na mistrzostwa w Korei Płd., które zaczynają się 27 sierpnia. Stał się jednym z faworytów biegu na 400 m, podporą sztafety i kandydatem na największą gwiazdę imprezy.

Wspomniany wynik z mityngu we włoskim Lignano dałby mu piąte miejsce w finale igrzysk olimpijskich w Pekinie oraz czwarte miejsce na ostatnich MŚ w Berlinie.

Najszybszy człowiek bez nóg może biegać razem z pełnosprawnymi dzięki decyzji najwyższej instancji w sporcie - Trybunału Arbitrażowego - z 2008 roku. Trybunał uchylił bowiem zakaz dla Pistoriusa, jaki IAAF wydała na podstawie badań prof. Pieta Bruggemanna z instytutu sportu w Kolonii. Wynikało z nich, że bieg pełnosprawnego i bieg niepełnosprawnego z amputowanymi kończynami to zupełnie różne - pod względem mechaniki i fizjologii - sposoby poruszania się człowieka i że w wielu elementach biegu protezy dają Pistoriusowi dużą przewagę, istotnych zaś niekorzyści - w żadnym elemencie.

Prawnicy trybunału uznali, że niemiecki naukowiec nie wziął pod uwagę wszystkich okoliczności biegu niepełnosprawnego i że w związku z tym zakaz IAAF oparty jest na zbyt kruchych podstawach.

Pistorius zabrał do trybunału prawników z potężnej firmy Dewey and LeBeouf (bronili też skutecznie ścigającej się z kobietami, ale podejrzewanej o hermafrodytyzm Caster Semenyi) i wyniki badań, które sam zlecił. Testy przeprowadzono w Houston.

Trybunał w ogóle nie wziął ich pod uwagę, bo do odrzucenia zakazu IAAF wystarczyło mu zakwestionowanie badań prof. Bruggemanna. Powszechnie było wtedy wiadomo, że testy z Houston potwierdziły, że Pistoriusowi protezy nie dają przewagi.

Teraz jednak dwóch z siedmiu naukowców badających Pistoriusa w USA twierdzi coś zupełnie przeciwnego.

Kierownik grupy Peter G. Weyand oraz Matthew W. Bundle uważają, że protezy dają Pistoriusowi olbrzymie możliwości poprawy wyników, czego konsekwencją może być niespotykana w sporcie - a przede wszystkim niesprawiedliwa - przewaga nad rywalami.

W mailu, który wysłali w czwartek do australijskiego dziennika "The Telegraph" (w odpowiedzi na artykuł, który uznali za nierzetelny), naukowcy piszą: "Oceniamy, że różnica między Oscarem Pistoriusem a biegaczami ze zdrowymi kończynami zdolnymi w biegu na 400 m wynosi 10 sekund".

10 sekund na dystansie jednego okrążenia daje około 90 m przewagi.

Weyand pisze także, że w internetowym wydaniu periodyka "Journal of Applied Physiology" z listopada 2009 na stronie: "Dyskusje" pojawia się w jego i Bundle'a wypowiedzi nawet 11,9 s przewagi Pistoriusa. Wtedy nikt na to nie zwrócił uwagi - chyba ze względu na niszowość i hermetyczność naukowego pisma.

"Teraz uważamy, że powinniśmy podejść do sprawy bardziej konserwatywnie. Różnica jest mniejsza niż 12 sekund" - stwierdza Weyand. Choć dwie sekundy różnicy niewiele zmieniają, przewaga Pistoriusa wciąż będzie gigantyczna.

Badania w Houston były wszechstronne, zostały przeprowadzone przez siedmioro naukowców z różnych uniwersytetów amerykańskich (czworo napisało prace odrębną, uznając, że zawodnik nie ma przewagi nad zdrowymi).

- Jestem szczęśliwy, że nie ja podjąłem decyzję o uchyleniu zakazu startów - mówi szef Instytutu Sportu w Warszawie Andrzej Pokrywka. - Dziś miałbym wielkie wątpliwości. Przypadek Pistoriusa pokaże sportowi nową drogę, może bardzo niebezpieczną. Być może dopiero gdy Pistorius będzie biegał 10 sekund szybciej niż inni, prawnicy przywrócą zakaz.

Pistorius nie pojechał na igrzyska do Pekinu, gdyż nie miał czasu się przygotowywać - walczył o uchylenie zakazu IAAF i nie uzyskał wymaganego minimum olimpijskiego.

Od 2008 roku poprawił się o 1,18 s.

Jego sylwetka się zmieniła - wtedy przypominał utłuszczonego amatora, teraz wygląda jak krańcowo wytrenowany wyczynowiec.

Jego pozycja finansowa też się zmieniła - stał się milionerem zatrudnianym np przez. markę Thierry Mugler do reklamy luksusowych kosmetyków.

Jego cele też się zapewne zmieniły - zgodnie z postępem wyników.

W orzeczeniu trybunału było zastrzeżenie: jeśli postęp naukowy pozwoli na przeprowadzenie bardziej rzetelnych badań, IAAF ma prawo je zorganizować. Ale czy światowa federacja będzie chciała wykonać następne testy, i to natychmiast? Pistorius - przynajmniej do końca lekkoatletycznego sezonu - stał się jej największą atrakcją. I unikalną.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.