Gorączka sobotniej nocy, czyli ostatnie piłkarskie transfery

Ronaldo, Alessandro Nesta, Hernan Crespo, Marco di Vaio - na godziny przed końcem okresu transferowego piłkarską Europę ogarnął szał kupowania i sprzedawania, a pogrążone w kryzysie kluby nagle wysupływały miliony dolarów na wzmocnienia.

Brazylijski król strzelców ostatniego mundialu miał pobić kolejny transferowy rekord, ale kosztował tylko 47 mln dol., tyle samo co Crespo, który przejmie od niego koszulkę Interu Mediolan z numerem dziewięć. Argentyńczyk był dwa lata temu bohaterem najwyższej transakcji w historii. Tylko formalnie jednak, bo choć oficjalnie kosztował Lazio 54 mln dol., to lwią część transferu pokryto w naturze - oddając za niego Matthiasa Almeydę i Sergio Conceicao. Tym razem Inter oficjalnie zapłacił za Crespo 47 mln, ale blisko połowę tej kwoty spłacił, oddając Lazio sprowadzonego niedawno z Chievo Bernardo Corradiego. I w ten sposób losy Argentyńczyka przypominają dowcip o bacy, który sprzedał psa za milion dolarów, a dopiął swego dzięki temu, że przyjął dwa koty po pół miliona.

Rzymska wyprzedaż

W sobotę prezesom wystarczały godziny, by zawrzeć porozumienia co do transakcji, o które spory ciągnęły się wcześniej tygodniami. Najbardziej finansowo stracił chyba Inter - "Królewscy" zapłacili za Ronaldo 47 mln, czyli o blisko 30 mln mniej, niż sami oferowali jeszcze kilka tygodni temu. A wszystko przez Międzynarodową Federację Piłkarską, która wprowadziła nowy system transferowy pozwalający klubom kupować piłkarzy tylko w dwóch okresach: latem oraz w styczniu. W sobotę na negocjacje czasu już nie było.

Piłkarsko najwięcej straciło Lazio zmuszone do wyprzedaży przez fatalną kondycję finansową. W ostatnich latach szastało pieniędzmi i w efekcie ostatni sezon kończyło z długami sięgającymi 150 mln dol. Pozbyło się więc dwóch swoich najlepszych piłkarzy, choć uwielbiany przez kibiców za lojalność Nesta (odszedł do Milanu) bardzo długo nie chciał słyszeć o transferze. 26-letni obrońca, przez wielu uważany za najlepszego na świecie, barw Lazio bronił od początku kariery. Nie interesowała go nawet oferta Realu Madryt, który starał się o niego od kilku lat. Teraz sam klub naciskał, by zgodził się na przejście do ligowego rywala. Otrzymał za niego 30,2 mln euro, a Milan wzbogacił tego lata skład o drugą, po Rivaldo, wielką gwiazdę. Znienawidzony przez fanów prezes Lazio Sergio Cragnotti wydał specjalne oświadczenie, w którym tłumaczył, że jedynym powodem transferu były finanse. Jego dom całą noc chroniła policja.

Strata Nesty, pełniącego funkcję symbolu klubu, była ciosem w samo serce rzymskich kibiców. Najbardziej sfrustrowani włamali się wczoraj do klubowych biur, niszcząc komputery i inny sprzęt biurowy, po czym podłożyli ogień. Wcześniej spłonęło kilka samochodów, kiosków, a dwaj kibice Juventusu (Lazio rozegrało z nim sparing) zostali pchnięci nożem. Policja aresztowała na razie trzech rzymskich "ultras", 25 kolejnych zidentyfikowała i wkrótce ma ich ująć.

Ofensywną siłę zwiększył także Juventus, który wypożyczył z Parmy jednego z najzdolniejszych włoskich napastników Marco di Vaio. Zapłacił na razie 7 mln euro, jeśli dopłaci za rok 14, będzie miał piłkarza na własność. Turyńczyków, podobnie jak oba kluby z Mediolanu, kryzys traktuje dość łagodnie i to oni będą głównymi faworytami do tytułu. Lazio musi uważać, by nie spotkał go los upadłej Fiorentiny (zagra jako drużyna amatorska w czwartej lidze), a w Romę nie wierzy już nawet jej trener. - Chciałem walczyć o mistrzostwo, a teraz widzę szanse tylko na czwarte miejsce - wypalił Fabio Capello po fiasku rozmów w sprawie pozyskania Edgara Davidsa. Włoska prasa natychmiast zaczęła zastanawiać się, kiedy zostanie zwolniony przez prezesa Franco Sensiego, który kupił przed startującym za dwa tygodnie sezonem tylko Guardiolę z Brescii.

Złość Anglików

Włochów i Hiszpanów zmiana przepisów transferowych nie zaszokowała (podobny zasady już u nich obowiązywały), prawdziwym trzęsieniem ziemi była dla Anglików, którzy mogli dotąd dokonywać transferów do końca marca. Wyspiarze mają najbardziej wyczerpujący systemem rozgrywek i często uzupełniali składy w trakcie sezonu. Wypożyczali piłkarzy do niższych lig na bardzo krótkie okresy (np. miesiąc), by tam zdobywali doświadczenie, po czym sprowadzali ich z powrotem. - Gdybym teraz oddał jakiegoś piłkarza, musiałbym czekać na niego cztery miesiące - mówi trener West Ham Glenn Roder. - To stanowczo za długo - dodał, a jego kolega z Arsenalu Arsene Wenger komentuje transferową rewolucję krótko: - Wydawało mi się, że raczej zlikwidują ograniczenia, niż je zaostrzą. Ta zmiana to nonsens.

Na Wyspach bohaterem weekendu był Robbie Keane. Szukający od jakiegoś czasu napastnika Tottenham zapłacił za niego Leeds blisko 11 mln dol. Dzięki niemu odetchną dwaj weterani z ataku londyńczyków - 36-letni kapitan Teddy Sheringham oraz rok młodszy Les Ferdinand. A 22-letni Keane wreszcie wróci na boisko, bo w Leeds dostawał szansę bardzo rzadko.

Wzmocnił się też Bolton konsekwentnie ściągający obcokrajowców. Równie konsekwentnie pozbywający się piłkarzy defensywnych Real Madryt wypożyczył mu na rok Ivana Campo, który dołączył do pozyskanych tego lata Francuza Youri Djorkaeffa, Nigeryjczyka Augustine'a Okocha i Turka Akina Bulenta. Klubowi, który wiosną cudem uniknął degradacji, personalne roszady na razie nie pomagają - zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli.

Słoneczną Hiszpanię na angielską pluchę zamienił też bramkarz Ricardo z Valladolid kupiony przez Manchester United. Bramkarz "Czerwonych Diabłów" Fabien Barthez leczy kontuzję uda, zastępujący go Roy Carroll spisuje się przeciętnie, a wczoraj mijał termin zgłaszania składów do Ligi Mistrzów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.