Polska - Rosja 1:3 w półfinale Ligi Światowej. Byliśmy bez szans, zagramy o brąz

Chwilowy zryw w trzecim secie to za mało na taką potęgę, jak Rosja. Polscy siatkarze byli bez szans w półfinale Ligi Światowej w Ergo Arenie i w niedzielę zagrają o brąz z Argentyną. W hitowym finale mecz Rosja - Brazylia.

Polecamy - Zobacz, co potrafią polscy kibice. Zdjęcia z Ergo Areny

Rosjanie byli zdecydowanym faworytem meczu półfinałowego z Polską i potwierdzili to na parkiecie. Co prawda biało-czerwoni próbowali, momentami wydawało się, że są w stanie nawiązać walkę, ale były to tylko złudzenia. Różnica między drużynami, nawet jeśli nie wskazuje na to wynik meczu czy trzech pierwszych setów, była kolosalna. Niemal w każdej akcji było widać, kto jest lepszy.

W pierwszym secie Polacy mieli tylko jeden dobry fragment, kiedy na zagrywce stanął Bartosz Kurek. Wyprowadził Polskę na prowadzenie 7:5, ale na tym wszystko co dobre się skończyło. Na kolejnych 13 pkt. Rosjan biało-czerwoni odpowiedzieli tylko czterema i było po meczu. To znaczy po secie. Co prawda kiedy na zagrywce stanął Grzegorz Kosok udało się dojść rywali na 20:22, ale na więcej druga w światowym rankingu Rosja nie pozwoliła.

W grze Polaków najbardziej irytował brak agresywnej zagrywki. Każdy z finalistów Ligi Światowej pokazał w Gdańsku, na czym polega zagrywka w drugiej dekadzie XXI w. Każdy, oprócz Polaków, którzy zagrywkę mają jeszcze z innej epoki. Jedynym zawodnikiem, który potrafi serwować, jest Kurek, incydentalnie dobry, mocny serwis zdarza się Michałowi Ruciakowi czy Jakubowi Jaroszowi. Ale to za mało na to, by awansować do finału Ligi Światowej. Pozostali zawodnicy, kiedy zagrywają, to jednocześnie proszą rywala, aby odpowiedział za chwilę potężnym atakiem po przygotowanej akcji.

Rosjanie, kiedy zagrywali, wielokrotnie odrzucali Polaków od siatki. W drugim secie Krzysztof Ignaczak uwijał się jak w ukropie, przyjmował na siebie kolejne bomby rywali, ale w niektórych przypadkach także on kapitulował.

W drugim secie Polacy prowadzili na początku 4:1, ale Rosjanie szybko przejęli inicjatywę - właśnie dzięki zagrywce. W końcówce, przy wyniku 23:24, trener Polaków Andrea Anastasi wpuścił na zagrywkę Pawła Woickiego. Ten zaserwował z prędkością 46 km/h, rywale przyjęli piłkę na palce i skończyli akcję kolejną petardą. W taki oto sposób Polacy przegrali seta nr 2.

Ale w końcu biało-czerwoni się obudzili. Poprawili wszystko - zagrywkę, blok, atak. W końcu zaczęli walczyć, a raczej wierzyć, że mogą z Rosją nawiązać walkę. Już nie stali i nie czekali na ścięcie, ale sami zaatakowali, nareszcie byli agresywni. Kibice w Ergo Arenie tylko na to czekali, bo widząc zaangażowanie swoich zawodników wstali z miejsc i dopingowali na stojąco. A na parkiecie była wojna. Rosjanie byli jakby zszokowani dobrą grą Polaków, sami zaczęli popełniać coraz więcej błędów. A ostatnia akcja trzeciego seta była kwintesencją całej tej części gry. Polacy najpierw ofiarnie zagrali w obronie, a akcję atomowym ścięciem z drugiej linii, skończył Kurek. Choć Rosjanie postawili potrójny blok, piłka nawet ich nie dotknęła, nawet nie musnęła ich rąk i palców, tylko spadła na parkiet. A okrzyk radości w Ergo Arenie słyszalny był pewnie w katowickim Spodku. O ile był tam ktoś w sobotę o godz. 21.47.

Świetna gra Polaków i gorąca atmosfera w Ergo Arenie tylko wkurzyły Rosjan. Czwarty set rozpoczęli od mocnego uderzenia i zanim Polacy dobrze się ustawili na boisku przegrywali już 1:6, a na pierwszą przerwę techniczną rywale schodzili z prowadzeniem 8:2. W tym momencie chyba już nikt nie miał wątpliwości - choć publiczność nie ustawała w dopingu - że mecz właśnie się skończył, bo taka potęga, jak Rosja, nie odda takiej przewagi.

W niedzielę o godz. 17 Polacy zagrają o brąz z Argentyną i będą walczyli o swój pierwszy w historii medal Ligi Światowej. W wielkim finale o godz. 20 zmierzą się dwie najlepsze drużyny świata - Brazylia i Rosja.

Polska - Rosja 1:3. Sety: 22:25, 23:25, 25:22, 17:25. Polska: Nowakowski, Kosok, Kurek, Jarosz, Ruciak, Żygadło, Ignaczak (l) oraz Gruszka, Woicki, Możdżonek, Kubiak. Rosja: Chtiej, Grankin, Birjukow, Muserskij, Michałow, Wołkow, Sokołow (l) oraz Ilinich, Stepanjan.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.