Finał Ligi Światowej 2011. Przedpełski: Organizacja kosztuje nas ok. 6 mln, ale warto było

W piątek w spotkaniu grupy E Polacy pokonali reprezentację Argentyny 3:2 i awansowali do półfinału. Po meczu prezes PZPS, Mirosław Przedpełski powiedział: - Organizacja finału Ligi Światowej kosztowała nas ok. 6 mln zł, ale warto było. Nie pamiętam tak udanej imprezy w Polsce. Relacja z półfinału na Zczuba i Sport.pl. Zapraszamy do śledzenia na żywo od godziny 20:00 w sobotę.

Tak mecz Polska - Argentyna relacjonowało Zczuba.pl >

- W Gdańsku wszystko jest na najwyższym poziomie, podopinane na ostatni guzik. Goście ze świata nie mogą się nachwalić hali i Trójmiasta w ogóle - powiedział prezes PZPS. - Ergo Arena to w tej chwili jedna z najlepszych hal w Polsce, a chyba nawet najlepsza, do organizacji takich imprez. W niej nie musimy się niczym przejmować - dodał zachwalając obiekt sportowy na granicy Gdańska i Sopotu.

- Zresztą wystarczy wejść do wypełnionej hali i rozejrzeć się dookoła. Tu wszystko ma swoje miejsce, jest perfekcyjny porządek. Siatkarze i goście z innych krajów są w szoku, chyba mogę powiedzieć, że na każdym kroku pieją z zachwytu - stwierdził Przedpełski.

- Hotel dla zawodników jest doskonały, nic nikomu nie brakuje. A na lotnisku to już w ogóle wszystkich zatkało, bo załatwiliśmy VIP-owską odprawę dla każdego zespołu. Czyli drużyna przylatywała i bezpośrednio z samolotu szła do autobusu. A za zawodnikami ich bagaże. Nigdzie indziej na świecie tego nie mieli - zauważył prezes.

 

Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Facebook.com/Sportpl >

Polski dreszczowiec na 3:2

Polacy wyszli na parkiet mocno spięci, w pierwszym secie absolutnie nie było widać, że jest to grupa ludzi, która za kilka kwadransów może awansować do grona czterech najlepszych zespołów świata. Biało-czerwoni mieli spuszczone głowy, ale znów - który to już raz - z pomocą przyszła im publiczność. Po kilku udanych akcjach w drugim secie kibice odlecieli, a hala Ergo Arena zaczęła się trząść. Wydawało się, że za chwilę wzniesie się w powietrze, ale robili to tylko polscy siatkarze. Jak zwykle zespół ciągnął Bartosz Kurek, którego ciężko już nawet nazywać profesorem. On jest kimś więcej. Pod nieobecność kontuzjowanego Zbigniewa Bartmana niemal każda piłka trafia właśnie do Kurka, choć w spotkaniu z Argentyną wspierali go też Michał Ruciak czy Grzegorz Kosok. Polakom, oprócz umiejętności i kibiców, sprzyjali też sędziowie, którzy zwłaszcza w trzecim secie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji. Wszystkie na korzyść Polaków, z czym Argentyńczycy - choć już przed meczem mieli pewne 1. miejsce w grupie - nie mogli się pogodzić. W końcu, już w czwartym secie, jeden z nich zarobił za kłótnię żółtą kartkę, choć jego zespół prowadził w tym momencie 8:4.

Jak kibice odfrunęli kibicując Polakom w Ergo Arenie

 

W czwartym secie trener Polaków Andrea Anastasi zbyt długo trzymał na boisku rezerwowego rozgrywającego Pawła Woickiego i Argentyna zdobywała punkty seriami. Prowadziła już nawet 15:9 (a potem 16:10) i dopiero wtedy na boisko wrócił Łukasz Żygadło, wynik próbował też ratować Piotr Gruszka. Ale było już za późno. Co prawda Polacy w nieprawdopodobny sposób wyszli na 18:17, ale w końcówce drużynę Argentyny obudzili rezerwowi Lucas Ocampo (osiem punktów w czwartym secie) i Mariano Giustinioano (cztery).

Tie-breaka Argentyńczycy zaczęli od prowadzenia 4:1, ale przy zmianie stron było tylko 8:7. A potem to już szaleli Grzegorz Kosok, Piotr Nowakowski i oczywiście Kurek. I cała polska drużyna, która ofiarnie rzucała się na każdą piłkę. Kilku siatkarzy naraz! W obecności 12 tys. stojących i rozentuzjazmowanych kibiców Polacy wygrali tie-breaka 15:13, cały mecz 3:2 i zagrają o medale!

"Awans siatkarzy - sportowa niespodzianka"

Byli niesamowici - Bułgarzy o kibicach w Ergo Arenie ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.