Formuła 1. Przeprosiny od mistrza

?Massa & Maldonado, z największym szacunkiem przepraszam, jeśli was uraziłem. Oby2j jesteście fantastycznymi kierowcami, nie chcę więcej s5, wielce was doceniam. God bless U? - w ten sposób Lewis Hamilton przeprosił za wybuch wściekłości w krynicy savoir-vivre'u, czyli księstwie Monako.

Po karze za spowodowanie kraksy rywali (Brazylijczyka Felipe Massy z Ferrari i Wenezuelczyka Pastora Maldonado z Williamsa) podczas niedzielnego Grand Prix, Kawaler Orderu Imperium Brytyjskiego zjadliwie wysyczał w mikrofony BBC: - Massa zablokował mnie w kwalifikacjach, ja dostałem karę. Skręcił we mnie w wyścigu, ja dostałem karę. Ci kierowcy są śmieszni.

Wicelider klasyfikacji generalnej po sześciu wyścigach sezonu dorzucił jeszcze, że sędziowie karzą go częściej niż innych "może dlatego, że jestem czarnoskóry". Za to również przeprosił w twitterowym stylu.

Jego rasowe insynuacje nie przystają do rzeczywistości. Mistrz świata z 2008 roku wielokrotnie narażał się sędziom nie tylko z powodu ryzykanckiej jazdy, ale też oszukując w żywe oczy. Tak było dwa lata temu w Australii, gdy przez jego (i zespołu McLaren) kłamstwo zdyskwalifikowano trzeciego na mecie Jarno Trullego.

Hamilton od 13. roku życia korzysta z programu Mercedesa i McLarena, czego nie może o osobie powiedzieć żaden inny aktualny kierowca F1.

Jeden z najbardziej popularnych brytyjskich komentatorów F1 James Allen zauważył jednak, że Hamilton przeprosinami wzbił się ponad innych mistrzów, ponieważ niezwykli oni przepraszać.

Faktem jest, że najwięksi mistrzowie kierownicy są bodaj najczęstszymi przypadkami utożsamiania się z bogiem, a przynajmniej uważają się za istoty równie nieomylne. Dlatego do głowy im nie przychodzi, że w ogóle mają za co przepraszać.

Allen przypomina, że przez kilkadziesiąt lat relacjonowania wyścigów słyszał tylko raz przeprosiny z ust najbardziej bezwzględnego zwierzęcia wyścigowego Michaela Schumachera, a doprawdy miał on za co przepraszać. Zespół Ferrari zmusił Niemca, aby pokajał się za próbę sprowokowania wypadku w 1997 roku - ofiarą miał być zmierzający po tytuł Kanadyjczyk Jacques Villeneuve.

Musiało go to kosztować niezwykle wiele, bo w zeszłym sezonie, wysyłając SMS do Rubensa Barrichello, którego próbował zepchnąć na ścianę ochronną toru podczas GP Węgier - wiemy to od Brazylijczyka - publicznie twierdził, że to nie były przeprosiny, tylko wyjaśnienie.

Inny mistrz bezkompromisowych starć na torze Ayrton Senna przeprosił swojego wielkiego rywala Alaina Prosta tylko raz - w 1988 roku, czyli na samym początku ich szaleńczej walki - za ostrą jazdę w Portugalii. Przez pięć lat, czyli do zakończenie kariery przez Francuza i do śmierci Brazylijczyka rok później, słowo "przepraszam" więcej nie padło. Doszło do tego, że Prost wymusił w 1993 roku w kontrakcie z Williamsem (ówczesną potęgą) zakaz zatrudniania Senny.

Opór przed przeprosinami największych sportowców nie ogranicza się oczywiście do Formuły 1.

Czy Diego Maradona przeprosił za "rękę boga" z mundialu w Meksyku, czyli za największe oszustwo w futbolu?

W 2009 roku Mike Tyson, patrząc w oczy Evanderowi Holyfieldowi podczas programu TV u Oprah Winfrey, stwierdził zimno, że jego przeprosiny po odgryzieniu rywalowi ucha były wymuszone i nieszczere. I nie wypowiedział ich nawet wówczas, 12 lat po osławionym pojedynku w Las Vegas!

Hamilton w niemałej mierze jest produktem speców marketingu, miłą twarzą z billboardów i ekranów TV, opłacaną przez kilka wielkich korporacji. Musi dbać o wizerunek. Nie wiadomo więc, czy wklepał swoje słowa do Twittera prosto z serca. Brzmią tak, jakby rzeczywiście żałował słów wypowiedzianych w gniewie. Ale to nie znaczy, że zamierza zmienić styl jazdy - główne źródło konfliktów z innymi kierowcami.

- Jestem tu dzięki temu, jaki jestem. Nie jeżdżę, aby kogoś urazić lub skrzywdzić. Jeżdżę tak, bo wyścigi są moją pasją i czuję, że umiem się ścigać lepiej niż inni. Jeśli kiedykolwiek będę musiał wyhamować i ciągnąć się z tyłu, nie będzie mnie to kręcić i nie zabawię długo w takiej Formule 1. Jeśli stracę pasję, będzie to cios dla wyścigów. W GP Monaco zostałem uderzony, moje tylne skrzydło wisiało na włosku. Zespół poprosił mnie o wycofanie się. Odmówiłem - powiedział Hamilton.

Chwile później nieoczekiwanie wyścig został przerwany i mechanicy McLarena mogli skrzydło naprawić. Na metę na bulwarze Alberta I przyjechał szósty. Dzięki temu uratował osiem punktów i utrzymał pozycję wicelidera klasyfikacji kierowców, 58 pkt za obrońcą tytułu, zwycięzcą pięciu z sześciu tegorocznych Grand Prix Sebastianem Vettelem.

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.