Idea Prokom Open. Porażki Dąbrowskiego i Grzybowskiej

Pojedynek Bartłomieja Dąbrowskiego z Michaiłem Jużnym przypominał powstanie listopadowe. Był zryw, była nadzieja na sukces, a jak się skończyło, nikt nie chce pamiętać. Godzinę później przegrała też Grzybowska

Od początku imprezy w Sopocie najlepszemu polskiemu tenisiście ostatniej dekady 29-letniemu Dąbrowskiemu wiatr wiał w oczy. Gdy wylosował Jużnego, który nad Bałtyk przyjeżdżał wprost po zwycięstwie w Mercedes Cup w Stuttgarcie, nikt nie dawał Polakowi większych szans.

Tak też wyglądał początek meczu. 20-letni Rosjanin łatwo przełamał serwis Dąbrowskiego w szóstym gemie i chwilę później miał piłkę setową przy stanie 5:2. I wtedy zdarzył się cud. Tak przynajmniej to wyglądało. Polak zerwał się do szaleńczej walki niczym generał Józef Bem pod Ostrołęką w 1831 r. i uratował się, wygrywając cztery z kolejnych pięciu gemów. Doszło do tie-breaka i nadzieja wstąpiła w serca licznie zgromadzonej publiczności. Już kibice i pewnie sam Dąbrowski widzieli oczami wyobraźni nagłówki w gazetach donoszące o pokonaniu wschodzącej gwiazdy rosyjskiego tenisa. Tymczasem rzeczywistość okazała się bardzo bolesna. Jużny zgniótł w zarodku wszelkie nadzieje, jak generał Iwan Paskiewicz powstanie listopadowe. Grał perfekcyjny bekhend, pewny wolej i co najważniejsze - niemal nie mylił się z końcowej linii. Dąbrowski tylko bezradnie rozkładał ręce lub denerwował się na sędziów. - Jak można wygrać z rywalem z pierwszej 50. [rankingu ATP - red.], gdy tak rzadko jest okazja z jakimś zagrać? - żalił się potem Polak na pomeczowej konferencji.

Magdalena Grzybowska nie mniej dzielnie walczyła z Niemką Ancą Barna, jednak efekt był podobny do tego, co osiągnął Dąbrowski. Po przegraniu pierwszego seta Polka ruszyła w drugim do ataku i doprowadziła do remisu 1:1. W trzecim secie nie miała jednak wiele do powiedzenia.

Podobnych kłopotów nie mieli Hiszpanie - Arantxa Sanchez-Vicario i Carlos Moya. Bez większego wysiłku wygrali swoje pierwsze mecze, tracąc łącznie siedem gemów. Większe zainteresowanie niż pokonana przez Arantxę Marta Marrero wywołała na konferencji prasowej maskotka Sanchez-Vicario - suczka Tina. - Dostałam ją na ostatnim US Open od Martiny Navratilovej i od tego czasu jeździ ze mną wszędzie - tłumaczyła Hiszpanka.

Kobiety, I runda:

A. Barna (Niemcy) - M. Grzybowska (Polska) 6:2, 4:6, 6:3.

Arantxa Sanchez-Vicario (Hiszpania, 3) - Marta Marrero (Hiszpania) 6:3, 6:1;

Dinara Safina (Rosja) - Asa Svensson (Szwecja) 6:3, 6:1;

Wiera Zwonarewa (Rosja) - Maja Matevzić (Słowenia, 7) 6:3, 6:2;

Maja Gołowiznina (Rosja) - Jelena Kostanić (Chorwacja) 6:2, 2:6, 7:6 (7-2);

Tathiana Garbin (Włochy) - Martina Mueller (Niemcy) 6:4, 6:3;

Barbara Rittner (Niemcy) - Gala Leon-Garcia (Hiszpania) 6:2, 0:6, 6:3;

Jana Kandarr (Niemcy) - Marian Diaz-Oliva 7:5, 6:4.

Mężczyżni, I runda:

M. Jużny (Rosja, 7) - B. Dąbrowski (Polska) 7:6 (7-2), 6:0;

C. Moya (Hiszpania, 2) - A. Vinciguerra (Szwecja) 6:2, 6:1;

F. Squilari (Argentyna) - D. Sanchez (Hiszpania, 5) 0:6, 6:4, 6:4.

Jirzi Novak (Czechy, 1) - Sebastien De Chaunac (Francja) 6:7 (3-7), 6:2, 6:2;

Dominik Hrbaty (Słowacja, 4) - Albert Portas (Hiszpania) 6:2, 6:3;

Fernando Verdasco (Hiszpania) - Mariano Puerta (Argentyna) 1:6, 6:2, 6:4;

Żeljko Krajan (Chorwacja) - Władimir Wołczkow (Białoruś) 6:2, 3:6, 6:1

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.