Debiutant z Meksyku zadziwił świat F1

Jego rywale i... producent opon przyznali, że swoim występem podczas Grand Prix Australii zadziwił wszystkich uczestników wyścigu. Sergio Perez - debiutant z tegorocznym sezonie Formuły 1 tylko raz skorzystał z pitstopu podczas niedzielnego wyścigu w Melbourne. Zawodnik z Meksyku przyjechał na metę jako siódmy kierowca, ale ostatecznie jego team został zdyskwalifikowany za nieregulaminową konstrukcję tylnego skrzydła.

Wyczyn Sergio Pereza jest głośno komentowany w świecie Formuły 1. Podczas niedzielnego Grand Prix w Australii większość kierowców zjeżdżała do pitstopu dwukrotnie. Meksykanin postanowił zaryzykować i w alei serwisowej pojawił się tylko raz.

- Tylne opony psuły się w bardzo szybkim tempie. Dla mojego teamu strategia jednego pit stopu była niemożliwa - nie krył zdziwienia Felipe Massa. - Nieźle jak na debiutanta, prawda? - pytał z uśmiechem na ustach menadżer Saubera Beat Zehnder, którego słowa pojawiły się w magazynie Auto Motor. GP Australii: Masa nauki. Kluczowa strategia zmiany opon

Wyczyn debiutanta nie uszedł uwadze dostawcy opon, firmie Pirelli. - Patrzyliśmy na Pereza i mówiliśmy do siebie: w końcu musi się zatrzymać. Wielkie znaczenie miał jednak jego styl jazdy, oraz samochód. Będę jednak zaskoczony, gdy ponownie będziemy świadkami podobnego wydarzenia - stwierdził szef Pirelli Paul Hembery.

Kierowcy Saubera zdyskwalifikowani

Sergio Perez i Kamui Kobayashi zostali zdyskwalifikowani z GP Australii za nieprawidłowości techniczne w konstrukcji bolidu (naruszenia w budowie tylnego skrzydła). Kontrola bolidów przeprowadzona już po zawodach wykazała w przypadku modelu C30 złamanie regulaminu w zakresie limitu wymiarów tylnej części nadwozia.

Dyskwalifikacja może wydawać się bolesna. wszak że obaj zawodnicy punktowali, a debiutujący w F1 Meksykanin Sergio Perez zajął rewelacyjne siódme miejsce. Kobayashi zakończył wyścig na Albert Park na ósmej pozycji.

Ruszył sezon F1! Są niespodzianki... [ZOBACZ GALERIĘ]

 

Pietrow trzeci. A co osiągnąłby Robert Kubica? 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.