Wimbledon. Siostry Williams w finale

W finale kobiet powtórka z tegorocznego Rolland Garros - o tytuł królowej trawy rywalizować będą siostry Venus i Serena Williams. To pierwszy taki przypadek od 118 lat.

Wimbledon. Siostry Williams w finale

W finale kobiet powtórka z tegorocznego Rolland Garros - o tytuł królowej trawy rywalizować będą siostry Venus i Serena Williams. To pierwszy taki przypadek od 118 lat.

Siostry Williams godnie uczciły amerykańskie święto narodowe i 4 lipca awansowały do finału wimbledońskiego turnieju, niemalże rozstrzeliwując swoje rywalki. Starsza z dwójki Venus pokonała Justine Henin, młodsza Serena rozbiła Francuzkę Amelie Mauresmo. Francuska tenisistka, jedna z niewielu, która posturą i muskulaturą dorównuje Amerykankom, przed pojedynkiem z triumfatorką French Open zapowiadała, że wie, jak pokonać Serenę Williams. Jeśli wiedziała w środę, w czwartek ta wiedza gdzieś zniknęła. Williams absolutnie dominowała na korcie. W sobotę dojdzie do drugiego z rzędu rodzinnego finału turnieju wielkoszlemowego. W Paryżu lepsza była Serena i to ona bez względu na wynik sobotniego starcia znajdzie się na pierwszym miejscu rankingu WTA. W historii Wimbledonu już raz doszło do finałowego pojedynku sióstr - w 1884 roku Maud Watson pokonała Lilian Watson.

O wiele ciekawsze były ćwierćfinałowe mecze panów. Lleyton Hewitt potrzebował prawie czterech godzin i pięciu setów, żeby pokonać Sjenga Schalkena z Holandii. W pierwszych dwóch partiach Holender nie sprawiał Australijczykowi żadnych problemów, ale niespodziewanie zaatakował w trzecim. Zdekoncentrowany Hewitt popełniał błąd za błędem, zmarnował cztery meczbole. - Miałem chyba 500 szans na przełamanie serwisu Schalkena w trzecim secie - mówił po meczu Australijczyk. - Zamiast tego pewniej grał on i mecz zamienił się w walkę psów.

Półfinałowym rywalem Hewitta będzie faworyt gospodarzy Tim Henman. Brytyjczyk po raz czwarty w ciągu ostatnich pięciu lat dostał się do tego etapu Wimbledonu. W finale nie zagrał jeszcze ani razu i złośliwi brytyjscy dziennikarze już przewidują, że w tym roku ta sztuka znów mu się nie uda. - Jeśli zagram przeciętnie, to wydaje mi się, że przegram - z rezerwą oceniał swoje szanse Henman. - Grając tenis, na który mnie stać, powinienem rozstrzygnąć mecz z Lleytonem na swoją korzyść.

Brytyjski tenisista będzie jednak musiał popracować nad swoją grą - nie zachwycił w meczu z Brazylijczykiem Andre Sa. Popełnił aż 26 niewymuszonych błędów, przez co mecz wydłużył się do czterech setów. - Nie grałem dobrze, ale ważne jest zwycięstwo - odpowiadał Henman dziennikarzom.

Nieoczekiwanego obrońcę "dżentelmen Tim" znalazł w Borisie Beckerze. Były niemiecki as rakiety przypomniał Anglikom, że Henman jest ich najlepszym zawodnikiem od wielu lat. - Zaufajcie mu. Jego czas nadejdzie - apelował Becker.

Wyniki. Półfinały kobiet:

S. Williams (USA, 2) - A. Mauresmo (Francja, 9) 6:2, 6:1;

V. Williams (USA, 1) - J. Henin (Belgia, 6) 6:3, 6:2.

Ćwierćfinały mężczyzn:

T. Henman (Wlk. Brytania, 4) - A. Sa (Brazylia) 6:3, 5:7, 6:4, 6:3;

L. Hewitt (Australia, 1) - S. Schalken (Holandia, 18) 6:2, 6:2, 6:7 (5-7), 1:6, 7:5.

D. Nalbandian (Argentyna, 28) - N. Lapentti (Ekwador, 22) 6:4, 6:4, 4:6, 4:6, 6:4.

X. Malisse (Belgia, 27) - R. Krajicek (Holandia) 6:1, 4:6, 6:2, 3:6, 9:7.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.