MŚ 2010. Holandia poczeka na rewanż

Od wtorku Holendrzy mieli nadzieję, że w finale zagrają z największym rywalem - Niemcami. Od czwartku nie chcą słyszeć, że faworytami niedzielnego meczu są Hiszpanie

II wojna światowa, wielka powódź w 1953 r. i przegrana z Niemcami w finale mundialu 1974 r. to według socjologów najbardziej traumatyczne holenderskie przeżycia XX w.

Według naukowców Holendrzy przeżyli porażkę w Monachium równie mocno co Amerykanie zabójstwo prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy'ego. Starsze pokolenie do dziś potrafi ze szczegółami opowiedzieć, jak spędzili dzień finału.

Naukowcy i kibice od lat próbują wyjaśnić, jakim cudem najlepsza w ich mniemaniu drużyna w historii futbolu przegrała mecz, w którym po dwóch minutach prowadziła 1:0 i grała zdecydowanie lepiej.

Od 36 lat Holendrzy poszukują rewanżu. W drodze po mistrzostwo Europy w 1988 r. pokonali Niemców w półfinale 2:1. Ale do pełnej satysfakcji brakowało im zwycięstwa w meczu i na turnieju tej samej rangi. Dwa lata później uważano ich za jednych z faworytów mundialu, na Niemców trafili w ćwierćfinale. Trener Franz Beckenbauer powiedział przed meczem Leo Beenhakkerowi, że zwycięzca wygra turniej. Nie pomylił się, jego piłkarze pokonali Holendrów 2:1, a kilka dni później świętowali trzecie mistrzostwo świata.

Dlatego niedługo po półfinałowej wygranej z Urugwajem piłkarze i selekcjoner Bert van Marwijk podkreślali, że chcieliby w niedzielę zagrać z drużyną Joachima Löwa. - Doskonale pamiętam mecz z 1974 r. Prezentowaliśmy się świetnie, przegraliśmy mecz, którego przegrać nie powinniśmy. Mieliśmy fantastyczną generację zawodników, Johan Cruyff był najlepszym piłkarzem, jakiego w życiu widziałem. Nie chcę powiedzieć, że wolałbym zagrać z tą albo inną drużyną, ale byłoby czymś niesamowitym spotkać się z Niemcami - mówił van Marwijk.

Gwiazdor jego drużyny Arjen Robben marzył o starciu z Niemcami z innych powodów - chciał pokonać drużynę pełną jego kolegów z Bayernu. - Jeśli przegramy, będą się ze mnie śmiać przez cały sezon - mówił 26-letni skrzydłowy.

Nic z tego, w finale Holendrzy spotkają się z Hiszpanią. Będzie to pierwsze spotkanie obu drużyn na wielkim turnieju, więc o rewanżach i dudniącej z tyłu głowy historii nie ma mowy. - To najlepsza drużyna świata ostatnich lat. Szanujemy ją, ale się jej nie boimy. Nie interesuje mnie, że cały świat uważa za faworytów naszych rywali. Obie drużyny mogą wygrać, jesteśmy pewni siebie - powiedział van Marwijk.

Wciąż jednak holenderscy piłkarze odwołują się do przegranych finałów z 1974 i 1978 r. Robin van Persie twierdzi, że zwycięstwo w niedzielę zapewni jego drużynie nieśmiertelność. - Triumf będzie oznaczał, że osiągnęliśmy więcej od Johana Cruyffa czy Johana Neeskensa. To niesamowite - mówi napastnik Arsenalu.

Jedynym, który życzył sobie finału z Hiszpanią, był Rafael van der Vaart. Jego matka urodziła się w Kadyksie, dostał typowe hiszpańskie imię, perfekcyjnie mówi w tym języku, od dwóch lat gra w Realu Madryt. Najprawdopodobniej jednak niedzielny finał 27-letni pomocnik rozpocznie na ławce, bo do pierwszej jedenastki wraca Nigel de Jong, który pauzował za kartki w półfinale z Urugwajem.

- Moim zdaniem wszyscy holenderscy piłkarze woleli zagrać z Hiszpanią. Zespół Löwa darzyli dużym respektem, może nawet baliby się tego spotkania - powiedział Oliver Kahn, były bramkarz reprezentacji Niemiec.

Finaliści spotykali się rzadko

27

lat minęło od ostatniego meczu o punkty Hiszpanii i Holandii. W eliminacjach Euro 1984 Hiszpanie wygrali w Sevilli 1:0, w Rotterdamie gospodarze zwyciężyli 2:1. W sumie obie reprezentacje spotkały się 9 razy. 4 razy wygrywała Hiszpania, 4 Holandia, raz był remis.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.