MŚ 2010. Ronaldo na mundialu nie było

Po zwycięstwie 1:0 i awansie do ćwierćfinału Hiszpanie sławią strzelca zwycięskiego gola Davida Villę, a Portugalczycy o odpadnięcie obwiniają Cristiano Ronaldo i trenera Carlosa Queiroza

Wygraj mundial! 11 tysięcy dla najlepszego menedżera - zagraj! ?

Trzy lata temu w półfinale Ligi Mistrzów Manchester United grał z Milanem. W pierwszym meczu zwyciężył 3:2. Przed rewanżem na San Siro Anglicy liczyli, że do sukcesu poprowadzi ich Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zagrał we Włoszech fatalnie, irytował bezproduktywnymi, efekciarskimi zagraniami, a jego drużyna przegrała 0:3.

Ten sam piłkarz biegał we wtorek po boisku w Kapsztadzie. Nie pomagał kolegom w obronie i bezużyteczny w ataku. Gdy raczył dopaść do piłki, próbował dośrodkowywać krzyżakiem, który obrzydził Polakom Roger, albo strzału, nawet jeśli od bramki dzieliło go kilkadziesiąt metrów. Kibice pod koniec meczu nie wytrzymali i wygwizdali 25-letniego gwiazdora.

Najdroższy i najlepszy piłkarz świata sprzed dwóch lat, który na mundialu miał odzyskać futbolową władzę, opuszcza RPA po czterech słabiutkich meczach i z jednym golem wbitym bezbronnej Korei Północnej. - Jestem załamany, zrozpaczony i sfrustrowany - napisał piłkarz na swojej stronie internetowej. Tuż po meczu zapytany o przyczyny porażki odesłał dziennikarzy do selekcjonera. W środę tłumaczył, że nie ma do Queiroza żadnych pretensji.

Gdy w środę wyjeżdżałem z Kapsztadu, w lokalnym radiu dziennikarze zastanawiali się, czy Ronaldo w ogóle dojechał na MŚ.

Dojechał, kilka milionów widzów południowoafrykańskiej telewizji widziało, jak schodząc we wtorek z boiska napluł pod obiektyw filmującej go kamery. "Zagrał jeden z najgorszych meczów w reprezentacyjnej karierze" - uważa komentator "Correio da Manha".

"Jose Mourinho powiedział, że Portugalia nie zdobędzie mistrzostwa świata nawet jeśli Ronaldo będzie przemieszczał się po boisku z prędkością 1 tys. km na godzinę. A Ronaldo nie zbliżył się nawet do szybkości statku wycieczkowego - pisze "Publico".

Znów wróciła dyskusja, czy tak kapryśny piłkarz powinien kapitanować reprezentacji. Wyborowi trenera Carlosa Queiroza sprzeciwiały się portugalskie futbolowe autorytety, ale kontrkandydaci piłkarza Realu nie grzeszyli nadmiarem charyzmy lub sympatii w zespole.

- Ronaldo jest naszym liderem. Federacja i ja zdecydowaliśmy, by zrobić go kapitanem, pytania o to nie mają sensu - mówił Queiroz.

Jemu też obrywa się za odpadnięcie z mundialu. Media zarzucają mu brak ambicji, twierdzą, że o porażce z Hiszpanią zadecydowała defensywna taktyka i ściągnięcie po godzinie jedynego napastnika Hugo Almeidy.

Problem w tym, że Portugalia przywiozła na MŚ wyroby napastnikopodobne. Z Almeidą czy Liedsonem ustawionym na szpicy, była niezdolna do strzelenia gola silnym rywalom. Pomysł z przesunięciem do ataku Ronaldo nie wypalił, choć na tej pozycji często ustawiał go w Realu trener Manuel Pellegrini. Gdyby jednak na Santiago Bernabeu piłkarz wykazywał się takim samym zaangażowaniem co w RPA, kibice przepędziliby go po kilkunastu minutach.

Ronaldo zbudował jednak swoją popularność na sukcesach klubowych i doskonale zdaje sobie sprawę, że jeden gol strzelony dla Realu w meczu z Getafe może ważyć więcej niż cztery wbite w eliminacjach Kazachstanowi. Bardziej od mundialu pociąga go Liga Mistrzów. Łatwo sobie wyobrazić, że za rok słabego turnieju w RPA nikt mu nie wypomni. Musi tylko musi poprowadzić "Królewskich" do sukcesu w lidze i LM - z Jose Mourinho na ławce. Drugi z rzędu sezon w klubie bez trofeum byłby już dla niego katastrofą.

Aragones się zamknął

Hiszpanie, choć z Portugalczykami zagrali średnio, są zachwyceni. Uciszył się nawet największy krytyk reprezentacji Luis Aragones. A raczej uciszyli go kibice wywieszając w Kapsztadzie transparent: "Luis, dlaczego się nie zamkniesz?".

Trener mistrzów Europy z Austrii i Szwajcarii po meczu z Portugalią pierwszy raz na turnieju pochwalił rodaków. Podobała mu się zwłaszcza druga połowa, gdy Hiszpanie niemal nie tracili piłki i grali z dużą pewnością siebie. - Wiemy, że zaprezentowaliśmy się dobrze. W RPA chcemy tworzyć historię - powiedział trener Vicente del Bosque.

Najwięcej pochwal zbiera David Villa, którego czwarty gol na turnieju zapewnił jego drużynie awans. "Marca" pisze już o "mundialu Villi". Kupiony przez Barcelonę za 40 mln euro napastnik, na razie samotnie odpowiada za dostarczanie goli. Jego wracający po operacji kolana partner Fernando Torres bardzo się stara, ale gra równie fatalnie jak Ronaldo.

Słabej formy napastnika Liverpoolu nie widzą tylko jego partnerzy, na boisku starający się przywrócić go do życia podaniami, poza nim słowami. - Potrzebuje czasu, trudno wrócić do gry po kontuzji, ale to bardzo ważny piłkarz - twierdzi Gerard Pique.

- Nie zgadzam się z tymi, którzy mówią, że Fernando gra w RPA poniżej normy. Zarzucić można mu tylko, że nie strzela goli - uważa Villa.

Del Bosque zapowiedział, że jeśli Torresowi pozwoli zdrowie, zacznie sobotni ćwierćfinał z Paragwajem w pierwszej jedenastce. Jeśli mistrzowie Europy wygrają, o finał zmierzą się ze zwycięzcą meczu Argentyna - Niemcy.

Trwa mundial! Śledź newsy o MŚ 2010 na Facebooku ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.