Kończyła się trzecia minuta doliczonego czasu gry w meczu Słowacja - Nowa Zelandia, kiedy nieoczekiwanie dla wszystkich Winston Reid strzelił wyrównującego gola dla Nowej Zelandii. Piłka odbiła się od słupka i bramkarz Legii Jan Mucha bezradnie patrzył, jak wpada do siatki. Chwilę potem upadł jak rażony gromem za linią bramkową. Pewne - wydawałoby się z dotychczasowego przebiegu gry - zwycięstwo uciekło debiutującym na MŚ Słowakom w siną dal. Cała ich ekipa patrzyła na boisko z niedowierzaniem, a Nowozelandczycy cieszyli się jak dzieci z remisu 1:1
Mucha jest zawodnikiem Legii do 30 czerwca, jego kontrakt z Evertonem zaczyna obowiązywać dzień później. Za każdą dobę spędzoną ze słowacką kadrą przed i w trakcie mundialu warszawski klub dostanie od FIFA 1600 dol., czyli przynajmniej 48 tys. dol. Jeśli drużyna Vladimira Weissa wyjdzie z grupy, kwota wzrośnie. Po tym, gdy Słowacja słabo i wolno grała, wczoraj szanse na to są niewielkie. Ich następni rywale to Paragwaj i mistrzowie świata Włosi.
Zwycięzcy "polskiej" grupy eliminacyjnej zlekceważyli egzotycznych na piłkarskiej mapie Nowozelandczyków, dla których futbol nie jest taką religią jak rugby czy nawet krykiet. W drodze na mundial ich najgroźniejszym przeciwnikiem był Bahrajn.
Słowacy, choć grali słabo, i tak byli lepsi. Osiągnęli przewagę, na początku drugiej połowy strzelili gola. Słabo prowadzący ten mecz arbiter z RPA Jerome Damon uznał gola, choć strzelec Robert Vittek był na ewidentnym spalonym.
Od tej chwili Słowacy byli absolutnie przekonani, że rywale nie są w stanie im w jakikolwiek sposób zagrozić. Zamiast spróbować zdobyć drugiego gola, grali minimalistycznie. Do 93. minuty udawało im się. Drugi w meczu celny strzał Nowozelandczyków pozbawił ich zwycięstwa.
Wszystko o meczu Nowa Zelandia - Słowacja ?