MŚ 2010. Dlaczego kibicuję Hondurasowi

Pamiętam jak dziś: 88. minuta i rzut karny, który odebrał Hondurasowi marzenia. Faulu nie było. Jestem pewien tego także teraz, gdy oglądam tę akcję na YouTubie. 28 lat temu też byłem pewien, gdy jako dziesięciolatek widziałem to w czarno-białym telewizorze.

Ten karny w meczu z Jugosławią oznaczał porażkę 0:1 i wyeliminowanie Hondurasu z mistrzostw świata w Hiszpanii. Vladimir Petrović pewnie trafił do siatki. Bramkarz rywala Julio Cesar Arzu - mój ulubieniec - nawet specjalnie nie próbował bronić tego strzału. Zamarkował tylko, że rzuci się w lewy róg, piłka poleciała w prawy.

Po meczu piłkarze Hondurasu płakali jak dzieci. Ryczałem i ja. Kamery pokazywały zwłaszcza Arzu, bohatera tych mistrzostw. Między innymi dzięki jego znakomitym interwencjom piłkarze z Ameryki Środkowej zremisowali w pierwszym meczu z Hiszpanią 1:1 (wyrównującego gola gospodarze mistrzostw zdobyli - jakżeby inaczej - z rzutu karnego) oraz z silną wtedy Irlandią Północną (1:1).

Honduras wraca na mistrzostwa świata po 28 latach. Będę mu kibicował, żeby pomścił Arzu i jego kolegów, choć mam świadomość, że będzie to dość masochistyczne doświadczenie. W grupie z Hiszpanią, Szwajcarią i Chile trudno będzie o awans do 1/8 finału, ale przecież w tamtym 1982 r. szanse Hondurasu wyglądały jeszcze mizerniej niż dziś, a skończyło się walką o awans do II rundy do ostatniej minuty meczu z Jugosławią.

Dziś, zresztą jak wtedy, to drużyna bez nazwisk. Większość piłkarzy gra w krajowej lidze, która nawet w Ameryce Środkowej nie należy do najsilniejszych. Najbardziej znany wydaje się napastnik David Suazo, i to raczej nie z tego powodu, że strzela gola za golem, ale dlatego, że w czerwcu 2007 r. oba mediolańskie kluby - Inter i Milan - niemal jednocześnie ogłosiły, że kupiły go za 10 mln euro z Cagliari. Wybuchło małe zamieszanie. Piłkarza dostał w końcu Inter, w którym jednak Suazo nie zagrzał miejsca. Ostatnio był wypożyczony do Genoi.

Drugim piłkarzem Hondurasu, który robi karierę w futbolowym mainstreamie jest pomocnik Wilson Palacios. W tym roku w razem z Tottenhamem wywalczył awans do Ligi Mistrzów.

Piłkarzem, na którego warto też zwrócić uwagę, jest napastnik Carlos Pavon. To honduraski Włodzimierz Lubański - rekordzista, jeśli chodzi o liczbę goli w kadrze. Zdobył 57 goli w 98 meczach w reprezentacji. Ma 36 lat i bogatą przeszłość transferową - grał w 14 różnych klubach na trzech kontynentach - w Hondurasie, USA, Meksyku, Hiszpanii, Włoszech, Kolumbii i Gwatemali. Honduraskim Grzegorzem Lato (czyli rekordzistą, jeśli chodzi o występy w narodowym zespole) jest za to kapitan drużyny Amado Guevara, który w kadrze zagrał już 133 razy. Niestety, na mundialu zabraknie najbardziej znanego w Polsce Honduranina, Carlos Costly, który od niedawna grał w naszej Ekstraklasie, odniósł kontuzję i do RPA nie pojedzie, choć był poważnie brany pod uwagę. Ojciec Costly'ego Anthony też był piłkarzem reprezentacji kraju i grał we wszystkich trzech meczach podczas mundialu w Hiszpanii.

Będę kibicował Hondurasowi, choć nie sądzę, żeby w RPA cokolwiek zwojował. Jednak jestem wierny zasadom - od dziecka w każdym mundialu jestem po stronie tych najsłabszych i najmniejszych. Oni zawsze dostarczają mi najwięcej frajdy, gdy umieją odebrać pewność siebie sławnym i bogatym. Wygrywają co prawda rzadko, ale - jeśli już to zrobią - czynią z tego wielkie wydarzenie, rodzą się historie godne ekranizacji. W sporcie przecież nie są najważniejsze medale i tytuły, a emocje, z których rodzą się legendy.

PS Sprawdziłem na stronie Sport.pl, że w sondażu "A Ty, komu kibicujesz?" Honduras - ku mojemu zdziwieniu - nie stoi jednak tak nisko. Po moim głosie awansował z 24. na 23. miejsce. Jest wyżej niż grupowi rywale z Chile i Szwajcarii. Ciekawe, czy to też z powodu Arzu i jego kolegów z 1982 r.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.