Ekstraklasa. Lech idzie na zakupy przed Ligą Mistrzów

Nie jeden, ale dwóch napastników ma trafić do Lecha Poznań w miejsce Roberta Lewandowskiego. Na zakupy przed walką o Ligę Mistrzów ?Kolejorz? chce wydać nawet 5 mln euro!

Bramka na wagę mistrzostwa Polski? - wideo ?

Tuż przed końcem wtorkowych spotkań 29. kolejki ekstraklasy Lech był daleko od tytułu - remisował w Chorzowie z Ruchem 1:1, a Wisła Kraków prowadziła z Cracovią 1:0. I gdyby sędziowie zakończyli wtedy te mecze, wiślacy niemal na pewno zostaliby mistrzami. Ale w ostatnich sekundach Lech strzelił Ruchowi drugiego gola, a Wisła straciła bramkę. Zespół z Poznania wyprzedził Wisłę o punkt i do mistrzostwa brakuje mu zwycięstwa w sobotę z Zagłębiem Lubin.

Mistrzostwo oznacza także walkę w eliminacjach Ligi Mistrzów. Jak Lech wzmocni się przed kolejnym sezonem?

- Pieniądze, które zarabiamy na sprzedaży piłkarzy, w całości idą na utrzymanie drużyny - to dewiza właściciela Lecha Jacka Rutkowskiego, ale ostatnio było z tym różnie. Gdy rok temu za ponad 3 mln euro odszedł do Rubina Kazań Rafał Murawski, "Kolejarz" zakupy robił skromne, tłumacząc, że przeprowadzka z modernizowanego stadionu w Poznaniu do małego obiekt we Wronkach spowodowała spadek wpływów za bilety. Dziurę w budżecie Lech łatał także pieniędzmi od Rosjan, a zimą kupił jedynie Siergieja Kriwca. Tylko i aż, bo Białorusin okazał się idealnym wzmocnieniem ofensywy, która wiosną była najmocniejsza w lidze. To on strzelił we wtorek gola w doliczonym czasie gry w Chorzowie. Gola, który przy remisie Wisły z Cracovią, wywindował Lecha na pierwsze miejsce w tabeli.

Nikt w Poznaniu nie ma wątpliwości, że w ostatniej kolejce lechici nie dadzą się strącić z fotela lidera i w sobotni wieczór w stolicy Wielkopolski rozpocznie się feta z okazji mistrzostwa Polski - pierwszego dla poznańskich piłkarzy od 17 lat. Bilety na spotkanie z Zagłębiem, choć były droższe niż zazwyczaj (80 i 60 zł), rozeszły się już pierwszego dnia sprzedaży. Trzeba było po nie stać w kolejce i brodzić w błocie, bo poznański stadion to jednak wciąż plac budowy.

Nadzieje związane z mistrzostwem są ogromne. Wszystko wskazuje na to, że zespół nadal będzie prowadził Jacek Zieliński, mimo że jego umowa z klubem kończy się po tych rozgrywkach. - Jeśli zdobędzie mistrzostwo, zostanie - obiecał prezes Rutkowski na początku wiosny. - Ostatnio nie rozmawialiśmy na ten temat. Proszę zawodników, żeby nie rozprawiali teraz o przyszłości, chcę ich odciąć od tego, więc byłoby nie fair, gdybym sam postępował inaczej - mówi Zieliński.

Nie wszystkich jednak udało się odciąć. W przypadku Roberta Lewandowskiego było to wręcz niemożliwe. Napastnik kadry Franciszka Smudy dostał zgodę na odejście i skorzystał z szansy. Szybko doszedł do porozumienia z Borussią Dortmund i od tamtego czasu negocjują szefowie obu klubów. W dniu meczu w Chorzowie niemiecka prasa poinformowała, że Lech porozumiał się z BVB. Przypomniała też, że prawdopodobna kwota transferu to 4,5-5 mln euro, a więc pieniądze jak na polski rynek ogromne (Lech tej kwoty nie potwierdza)! Ale ogromna jest też dziura w drużynie, która powstanie po odejściu Lewandowskiego. Piłkarz pokazał to w kluczowych momentach meczu w Chorzowie, gdzie właściwie sam wziął się do organizowania akcji. Z drużyny odejdzie więc nie tylko król strzelców ligi, ale też najcenniejszy element ofensywy.

Zdobycie mistrzostwa prawdopodobnie skłoni do pozostania w Poznaniu innego lidera - Sławomira Peszkę. Mógłby wyjechać bez problemów, gdyż pół miliona euro odstępnego w jego kontrakcie zaakceptowałoby wiele zespołów. - Sławek powtarza nam, że dobrze mu w Poznaniu. Wierzę, że zostanie i zagra w eliminacjach do Ligi Mistrzów - mówi prezes Lecha Andrzej Kadziński. Piłkarz potwierdza. Obie strony rozmawiają o nowej umowie.

Wygląda więc na to, że poza Lewandowskim nikt Lecha latem nie opuści. Nikt z ważnych graczy, bo odejdą etatowi rezerwowi: Luis Henriquez, Zlatko Tanevski czy odsunięty wcześniej od zespołu Anderson Cueto.

Bliski przyjścia do Poznania jest Jacek Kiełb z Korony Kielce. Jednak klub szuka głównie napastników. Nie jednego, ale dwóch. Cel numer jeden to Artur Sobiech. Do polityki transferowej Lecha napastnik Ruchu pasuje znakomicie. Dużo umie, jest bardzo młody, więc ma szanse pójść w ślady Lewandowskiego. Nikt nie ukrywa bowiem, że Lech ma odnosić sukcesy, ale też na siebie zarabiać. Stąd pomysł zatrudnienia Macieja Żurawskiego upadł szybciej, niż się pojawił. Już kilkanaście miesięcy temu władze klubu wykluczyły powrót Żurawskiego do Poznania, tak jak wcześniej zrezygnowały z kontraktu z Tomaszem Frankowskim, choć ówczesny trener Franciszek Smuda bardzo na to nalegał.

Poza Sobiechem Lech interesuje się też m.in. Witalijem Rodionowem (niedawny kolega Kriwca z BATE Borysów), Janem Novakiem z Koszyc czy Yssoufem Kone z CFR Cluj. - Sztab naszych skautów pracował cały rok, więc jesteśmy przygotowani do transferów - zapewnia prezes Kadziński.

Lech już szykuje fetę z okazji - mistrzostwa ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.