Mariusz Bacik już zdrowy

W sobotę Mariusz Bacik zemdlał podczas meczu z Ideą Śląsk Wrocław. We wtorek zostanie wypisany ze szpitala przy ulicy Banacha. Dlaczego jednak w czasie spotkania nie było karetki w hali Znicza?

Mariusz Bacik już zdrowy

W sobotę Mariusz Bacik zemdlał podczas meczu z Ideą Śląsk Wrocław. We wtorek zostanie wypisany ze szpitala przy ulicy Banacha. Dlaczego jednak w czasie spotkania nie było karetki w hali Znicza?

Na siedem minut przed zakończeniem sobotniego meczu Blach Pruszyński z Ideą Śląsk kibice w hali Znicza zamarli w przerażeniu. Nieatakowany przez nikogo kapitan pruszkowian Mariusz Bacik osunął się na ziemię i z hukiem uderzył głową w parkiet. Nieprzytomnego próbowali ocucić przy linii bocznej boiska lekarz, żona i masażysta. Koszykarz odzyskał przytomność w karetce, która przyjechała dopiero po 20 minutach. Dlaczego ambulans jechał tak długo i dlaczego nie było go przy hali?

- Ten wypadek to był paskudny zbieg okoliczności - tłumaczy odpowiedzialny w klubie za organizację zawodów Zbigniew Wierzbowski. - Podczas naszych meczów w hali zawsze jest lekarz, do tej pory dojazd nie zajmował pogotowiu nigdy więcej niż 10 minut.

Szef pruszkowskiego pogotowia ratunkowego Piotr Banasiewicz odrzuca zarzuty o opieszałość. Powołuje się m.in. na zapis połączeń dyspozytorów z soboty. - Karetka wezwana została o godzinie 19.20 - relacjonuje dyrektor Banasiewicz. - Lekarz, który ją wzywał, nie alarmował, że zagrożone jest życie pana Bacika, więc karetka jechała bez sygnału. Dojazd mógł jej zająć nie więcej niż 10 minut.

Od Piotra Banasiewicza dowiedzieliśmy się, że w niedzielę zamówiona przez organizatorów karetka przez cały mecz dyżurowała pod halą Znicza. Zbigniew Wierzbowski potwierdza. - Nauczeni nieprzyjemnym doświadczeniem z soboty postanowiliśmy, że pogotowie będzie czuwało podczas naszych spotkań cały czas - deklaruje. - Do tej pory wystarczało, że dzwoniliśmy po lekarzy.

Według ustawy z 22 sierpnia 1997 r. o bezpieczeństwie imprez masowych, "organizator zapewnia (...) pomoc medyczną oraz zaplecze medyczno-sanitarne". Obecność karetki pod stadionem nie jest obowiązkowa, wypadek Mariusza Bacika pokazuje jednak, że bywa konieczna. Na szczęście kapitan pruszkowian, którego nazwisko kibice podczas niedzielnego meczu skandowali najczęściej, nie doznał poważnego uszczerbku na zdrowiu. Już we wtorek powinien zostać wypisany z oddziału neurologii szpitala przy Banacha.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.