Vancouver 2010. Ostatnia szansa Tomasza Sikory

- Wierzę, że powtórzy się historia z Turynu i w swoim ostatnim starcie na igrzyskach Tomek Sikora wdrapie się na podium - mówi Sport.pl trener Roman Bondaruk. Bieg mężczyzn na 15 km ze startu wspólnego w niedzielę o 20. Relacja Z Czuba i na żywo - już od 17

Cztery lata temu Sikora był w jeszcze gorszej sytuacji. W trzech pierwszych startach na igrzyskach w Turynie zajmował kolejno miejsca: 20., 21. i 18. Teraz zaczął od 29., ale potem przesunął się na 18., a w czwartek już na 7.

Ostatnia szansa Tomasza Sikory. Będzie powtórka z Turynu? Czy tak jak wtedy także teraz zdoła awansować na podium w ostatnim biegu? - Mamy nadzieję, że powtórzy się historia z Turynu. Ale wierzymy w medal Tomka nie tylko na podstawie miłych doświadczeń z przeszłości, ale przede wszystkim na podstawie jego formy. Tomek jest bardzo mocny biegowo. Osiągnęliśmy cel i przywróciliśmy jego moc akurat na igrzyska - mówi Roman Bondaruk, pochodzący z Ukrainy trener Sikory.

Najlepszy polski biatlonista w czwartek na 20 km znów znalazł się w ścisłej czołówce najszybszych biatlonistów. Spośród 88 zawodników miał trzeci wynik na trasie. Szybciej biegli tylko Ole Einar Bjoerndalen (o 34 sekundy) i Austriak Christoph Sumann (o 29 sekund).

Problem tkwi w strzelaniu. Sikora spudłował na 20 km dwukrotnie i to pozbawiło go medalu. Polak zawalił przede wszystkim pierwszą wizytę na strzelnicy, zaliczając pudło w pozycji leżącej, gdy warunki były idealne. Wszyscy z czołówki wtedy trafiali, a jako jeden z nielicznych spudłował Sikora.

Polak zwalał winę na pechowy numer startowy. - Bardzo nie lubię biegać z "jedynką", bo się wtedy denerwuję. Dlatego to strzelanie było takie szarpnięte. Więcej w nim było emocji niż normalnej pracy - powiedział Sport.pl Sikora.

Drugie pudło było już bardziej uzasadnione, bo na strzelnicy kręcił wiatr. Pudłowali wszyscy z Bjoerndalenem, Sumannem i Svendsenem na czele. Ale tamto pierwsze pudło zaważyło na walce o medale. - Tomek rzeczywiście nie lubi "jedynki". Jeśli biegnie jako pierwszy, nie wie, co dzieje się na trasie, nie widzi żadnych międzyczasów, nie wie, kto biegnie jakim tempem. Strasznie go to denerwuje. Na pierwszym kółku stracił do Sumanna 20 sekund, a potem na dwóch kolejnych był od niego szybszy, bo już wiedział, co się dzieje. Tak samo jest ze strzelaniem, ręka mu się zatrzęsła i dlatego spudłował - stwierdził Bondaruk.

Czy można liczyć, że na 15 km wreszcie wszystko zadziała jak należy? Można, bo jak mówi szkoleniowiec Sikory, bieg masowy to zupełnie inna bajka. Startuje tylko 30 zawodników, którzy na trasę wyruszą jednocześnie. - A Tomek bardzo dobrze czuje się biegnąc w grupie, kiedy może bezpośrednio ścigać się z rywalami i widzi, co się dzieje. Biegowo jest mocny, a na strzelnicy na pewno będzie spokojniejszy, to jego atuty - przekonuje trener.

Po chwili Bondaruk wypowiedział tradycyjną formułkę, że "to jest biatlon" i "nigdy nic nie wiadomo", ale czuliśmy w jego głosie dość dużą dawkę nadziei, że może wreszcie się uda.

Bieg masowy to konkurencja, w której Sikora jedyny raz stanął w tym sezonie na podium - 10 stycznia zajął trzecie miejsce w niemieckim Oberhofie.

Tomasz Sikora: ? Górę wzięły emocje

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.