27. i 28. kolejka PLK. Polonia walczy

Koszykarze warszawskiej Polonii po dwóch świetnych meczach pokonali Anwil Włocławek i Prokom-Trefl Sopot, więc mają jeszcze szanse na miejsce w pierwszej czwórce przed play off. Idea-Śląsk Wrocław wygrała piąty kolejny mecz w drugiej rundzie i już odrobiła straty do prowadzącego wcześniej Prokomu.

27. i 28. kolejka PLK. Polonia walczy

Koszykarze warszawskiej Polonii po dwóch świetnych meczach pokonali Anwil Włocławek i Prokom-Trefl Sopot, więc mają jeszcze szanse na miejsce w pierwszej czwórce przed play off. Idea-Śląsk Wrocław wygrała piąty kolejny mecz w drugiej rundzie i już odrobiła straty do prowadzącego wcześniej Prokomu.

Stołeczny zespół, choć wydawało się już, że walczy tylko o utrzymanie piątej pozycji po sezonie zasadniczym, ma realne szanse na zajęcie nawet trzeciego miejsca. Z dwóch zwycięstw nad zespołami marzącymi o zdetronizowaniu klubu z Wrocławia na uwagę zasługuje zwłaszcza pogrom sopockiego Prokomu-Trefl. Warszawiacy od początku meczu byli drużyną dyktującą warunki. Znakomicie grali w obronie, zdecydowanie wygrali walkę o zbiórki (32:13), zbierając nawet w ataku o jedną piłkę więcej niż rywale na swojej tablicy (13:12). - Chwalę obronę mojego zespołu. Moi chłopcy zagrali po prostu fantastycznie. Jak ich za to nagrodzę? Do wtorkowego wieczoru mają wolne - mówił po tym meczu trener zwycięzców Jarosław Zyskowski.

Wysoką, 20-punktową przewagę, warszawiacy wypracowali w ostatnich minutach. A zrobili to nawet bez dwóch głównych filarów zespołu. Kontuzjowany Walter Jeklin zagrał wczoraj tylko na początku przez trzy minuty, a Goran Kalamiza tuż przed końcem trzeciej kwarty popełnił piąty faul i wraz ze Słoweńcem z przymusu oglądał mecz z ławki rezerwowych.

W czwartej kwarcie znakomicie zagrał rezerwowy Robert Pacocha. Dwa razy trafił za trzy, do tego Polonia w czterech kolejnych akcjach widowiskowo zabrała piłkę rywalom w obronie (trzy razy Pacocha, raz James Havrilla). W 37. minucie było już 90:71.

W sobotę pokonany został w Warszawie Anwil, z którym Polonia w dwóch pierwszych spotkaniach w tym sezonie poniosła dotkliwe porażki. Przewaga włocławian nie podlegała dyskusji aż do 39. minuty. Wtedy bohaterem meczu okazał się Krzysztof Sidor. Najpierw w trudnej sytuacji trafił za trzy, a po faulu trafił dwa razy z linii rzutów wolnych i Polonia wygrywała 80:79. Wówczas do końca meczu pozostało 20 sekund. Włocławianie długo rozgrywali piłkę, w końcu na wejście pod kosz zdecydował się 18-letni Armands Skele, ale w zamieszaniu przy mocnej obronie warszawiaków popełnił błąd kroków. Po faulu Sidor ponownie pewnie wykonał dwa wolne.

Bez Hestera

Idea-Śląsk Wrocław nadal wygrywa. W drugiej fazie w grupie o miejsca 1-6 wrocławianie pokonali po kolei wszystkich rywali i już są liderem PLK. Sobotnie spotkanie z Degustą-Malfarb Ostrów było tradycyjnie dobre i wyrównane. Wygrał - jak zawsze - zespół z Wrocławia.

Ostrowianie zagrali praktycznie bez swojego najlepszego strzelca Jerry'ego Hestera. Amerykanin wszedł na moment w drugiej kwarcie i oddał jeden niecelny rzut. Mimo to po trzech kwartach Degusta prowadziła. Dobrze grał środkowy Konstantin Furman, a w drugiej kwarcie ostrowian pociągnął do walki Jacek Krzykała. Były gracz Śląska kilkakrotnie udanie zachował się w obronie i trafiał także z dystansu (pomylił się tylko raz przy ostatniej z pięciu prób rzutów za trzy punkty).

W ostatniej części nastąpił jednak koncert gry Śląska. Od momentu powrotu na parkiet Aleksandra Miłosierdowa wrocławianie zdobyli 12 kolejnych punktów i w 36. min prowadzili 76:66.

- Wygraliśmy wszystkie mecze w pierwszej części gry w szóstkach i to jest niewątpliwie powód do zadowolenia - stwierdził trener Andrej Urlep. - Udowodniliśmy, że będziemy się liczyć w walce o mistrzostwo, choć po kilku porażkach można było usłyszeć, że już po nas. A to nie koniec naszych zwycięstw - zapowiedział.

Bez Vrankovicia

W Pruszkowie Prokom był wyraźnie lepszy od Blach Pruszyński, głównie dzięki trafieniom z dystansu (dziesięć trójek w meczu, w tym sześć w trzeciej kwarcie). Nie przeszkodziła sopocianom nieobecność chorego Josipa Vrankovicia, który nie zagra również w niedzielę w Warszawie. W czwartej kwarcie najlepszy zespół PLK prowadził już nawet 15 punktami. Ozdobą meczu było trafienie zza połowy boiska Mariusza Bacika na zakończenie trzeciej kwarty.

Dzień później pruszkowianie zagrali fatalnie w pierwszej połowie i przegrywali w 21. minucie z Anwilem nawet 31:47. Potem jednak zagrali koncertowo, wyprowadzając znakomite kontry dzięki twardej obronie i wreszcie trafiając z dystansu (1/11 za trzy w I połowie, 8/12 w drugiej). - Co ja mam powiedzieć, jak rywale zdobywają 29 punktów w pierwszej połowie i 63 w drugiej? - zastanawiał się trener włocławian Aleksandar Petrović, który nie mógł liczyć na kontuzjowanych Vladimira Anzulovicia i Gorana Savanovicia. W Anwilu nie zawiódł tylko Ed O'Bannon, który zdobył 27 punktów, mimo że trafił tylko 3 z 10 wolnych.

O miejsca 7-12

Kontuzje strzelców

Bez dwóch najlepszych strzelców PLK grały Noteć Inowrocław i Legia Warszawa w meczach w ten weekend. Noteć bez kontuzjowanego Aleksa Austina była jednak bliska zwycięstwa w Słupsku. Legia bez Marcusa Williamsa (uraz łydki) wyraźnie przegrała w Stargardzie.

W Noteci brakowało też podstawowego rozgrywającego Petra Welscha. Obie drużyny grały w Słupsku mało efektowną koszykówkę przez większą część meczu, a Czarni prowadzili zwykle sześcioma-ośmioma punktami. Koszykarze Noteci bardzo się starli, ale chyba nie wierzyli w sukces bez swojego amerykańskiego lidera. Jednak w 39. minucie meczu Łukasz Żytko, w 22 sekundy zdobył osiem punktów (trzy wolne, dwa przechwyty i rzuty za dwa i trzy). 40 s przed końcem Noteć prowadziła już 66:65, a spanikowani gospodarze nadal popełniali straty. Dopiero w ostatniej akcji meczu Rusłan Bajdakow trafił... z ośmiu metrów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.