Nasser Saleh Al-Attiyah: No cóż, pochodzę z książęcej rodziny.
- Co innego mógłbym robić? To coś co uwielbiam. Od dawna interesuje się sportami motorowymi. Owszem jestem częścią rodziny książęcej, ale w ten sposób też mogę się przysłużyć mojemu krajowi. To świetna promocja dla Kataru.
- Emocjonujące jest ściganie się. A na igrzyskach reprezentuję Katar w skeecie. W Atenach byłem o krok od medalu. Spróbuję na następnych.
- Rok temu po prostu mieliśmy problem z silnikiem. Pechowa usterka i tyle. To była naprawdę mały fragment, który zatrzymał nasz samochód. Teraz wszystko pracuje jak w zegarku. Jadę po to żeby wygrać.
- To ogromny plus. Wszyscy znają Afrykę, ale Ameryka Południowa, była dużą zagadką. To bardzo zróżnicowana trasa. Przede wszystkim góry. Dzięki temu, że przejechaliśmy ją rok temu teraz jest łatwiej. Wiele osób mówi, że to najtrudniejszy z Dakarów. Na pewno jest jednym z najtrudniejszych.
- Były dwa, które sprawiły problem. Etap trzeci z La Rioja do Fiambali był bardzo krótki, nieco ponad 180 km, ale trzeba było jechać bardzo wolno i uważnie. Trudny był też ten ostatni. 600 km po pustyni to naprawdę wyzwanie.
- Kibice to największa różnica. W Afryce bywało, że w czasie całego etapu nie było nikogo kto by nas oglądał. Tutaj wszędzie jest pełno ludzi. To dużo fajniejsze.
Rajd Dakar 2010 (żeby obejrzeć galerię kliknij zdjęcie)
Najszybszy serwis o Dakarze - na Sport.pl ?