Hit w Bełchatowie: Albo święto, albo stypa

Jedni mają nóż na gardle, drudzy stoją przed historyczną szansą, a wszyscy są pewni, że dzisiejszy pucharowy rewanż Skry Bełchatów z Resovią to najbardziej pasjonujące wydarzenie w polskiej siatkówce od kilku lat.

Od 2005 roku bełchatowianie wypuścili z rąk tylko jedno trofeum - właśnie Puchar Polski przed trzema laty, kiedy niespodziewanie przegrali półfinał z Jastrzębskim Węglem. Ale wtedy nie mieli aż takich gwiazd w składzie i wyznaczonego przez sponsora zadania zdobycia w kraju wszystkiego, co tylko można zdobyć, oraz występu w ścisłym finale Ligi Mistrzów. Dla multimistrzów Polski najtrudniejsze miało być to ostatnie, ale odkąd wiadomo, że Skra zorganizuje turniej Final Four, w którym dostanie miejsce, celem nie do zrealizowania może okazać się Puchar Polski. Dziś dla Skry mecz o być albo nie być w tych rozgrywkach. W pierwszym ćwierćfinale przegrali z Resovią 0:3, więc nie dość, że dziś nie mogą stracić nawet seta, to muszą jeszcze odrobić dziewięć małych punktów z pierwszego meczu.

Resovia to wicemistrz Polski, dlatego ta para od początku była najciekawszą ze wszystkich ćwierćfinałowych. Mało kto jednak spodziewał się - nawet biorąc pod uwagę zmęczenie siatkarzy Skry przeróżnymi rozgrywkami oraz ich permanentne kontuzje - że mistrzowie dostaną takie lanie. W ogóle, o czym mówią już sami przedstawiciele Skry, to najczarniejszy okres w historii klubu (już cztery przegrane w tym sezonie), odkąd zmonopolizował on krajową siatkówkę. - W sobotę będzie albo wielka radość, albo stypa - mówi pół żartem, pół serio Konrad Piechocki, prezes Skry.

W Skrze są świadomi, że jeden z celów wymyka im się z rąk. Trenowali i w Sylwestra, i Nowy Rok. Wystawią najsilniejszy obecnie skład, czyli z trzema przyjmującymi na skrzydłach - Stephane Antigą, Bartoszem Kurkiem i Michałem Bąkiewiczem.

- A my spokojnie podchodzimy do meczu, ale uczulamy zawodników, że po drugiej stronie stoi Skra, którą stać na wszystko - twierdzi Marek Karbarz, wiceprezes Resovii. Jeśli jego zespół awansuje, stanie się faworytem turnieju finałowego w Bydgoszczy (23-34 stycznia), którego stawką jest m.in. przepustka do Ligi Mistrzów (rzeszowianie zadebiutowali w niej w tym sezonie).

Dla Resovii może to być czwarty Puchar Polski w historii, dla Skry - piąty. Rekordzistą jest AZS Olsztyn (siedem pucharów), który jednak będzie miał problem, by awansować do turnieju finałowego, bo wysoko przegrał pierwsze spotkanie z Jastrzębskim Węglem.

"marzy mi się liga włoska" - mówi karol Kłos ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.