Trener Aleksander Wierietielny: Justyna Kowalczyk miała pobiec inaczej, ale...

- Zwycięzców się nie sądzi, w dobrych nastrojach i poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wracamy do Polski na Święta - mówi ?Gazecie Sport.pl? trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny.

Justyna Kowalczyk była druga w sobotę i pierwsza w niedzielę w biegach Pucharu Świata w słoweńskiej Rogli.

Robert Błoński: Znakomity weekend pana zawodniczki.

Aleksander Wierietielny: Ocena może być tylko wysoka. Miejsca, które Justysia zajęła, są bardzo dobre. Ale nie powiem, że to jest jej szczyt formy. Teraz, z każdym startem, powinno być jeszcze lepiej. Na razie jest słaba, ale i tak lepsza od rywalek. Dużo nie wygrała, ale wygrała.

Niedzielny bieg był, moim zdaniem, perfekcyjny.

- Założenie było takie, żeby cały czas trzymała się ścisłej czołówki. Żeby biegła na miejscu piątym czy ósmym. Ale nie z przodu. Potem powiedziała, że dziewczyny tak słabo biegły, że musiała wyjść naprzód i prowadzić całą stawkę. Żeby rozciągnąć peleton. Na szczęście na koniec sił nie zabrakło. Na ostatnim kółku uciekła i wygrała w dobrym stylu.

Klasykiem nie ma sobie równych na świecie.

- Tak bym nie powiedział. W sobotę przegrała sprint z Bjoergen. Co prawda w niedzielę zrewanżowała się Norweżce i rzeczywiście ten klasyk układa się nieźle. Narty ma dobrze przygotowane, bo są świetni serwismeni. Jeszcze trochę się gubimy w stylu dowolnym, ale mam nadzieję, że wszystko zdołamy uporządkować.

W sobotnim sprincie Justyna miała najlepszy czas w eliminacjach, wygrała ćwierćfinał i półfinał. W finale prowadziła, by dać się wyprzedzić Bjoergen.

- Popełniła błąd na ostatnim zjeździe, ale on nie był znaczący. Na podbiegu też źle zrobiła. Analizowaliśmy wszystko i zgodziła się z trenerami oraz serwismenami, że powinna inaczej pobiec technicznie. Mimo tego na ostatniej prostej wyprzedziła Norweżkę. Było 200 m do mety i powinna jeszcze mocno popracować. A jej do głowy przyszła myśl, że już wygrała. Za wcześnie poczuła się zbyt pewnie i Bjoergen to wykorzystała. Do niedzielnego biegu zastrzeżeń nie mam. Miała się chować za plecami rywalek, jak choćby Bjoergen. Ale czuła się mocna, miała siłę, by prowadzić stawkę, i to zrobiła. Wie pan, zwycięzców się nie sądzi.

Pan nie lubi, kiedy Justyna jest na czele stawki, denerwował się pan podczas biegu, że za bardzo jest z przodu?

- Ja się nie denerwuję o takie rzeczy. Cały czas jestem w napięciu podczas biegu. Mam obawy, żeby nie daj Bóg nic się nie stało na trasie. Przeżywam mocno, jestem zestresowany, wszyscy przeżywamy starty. Są myśli, czy wszystko zrobiliśmy tip-top i uda się powalczyć jak należy. Ulga przychodzi dopiero na mecie. Nie przypuszczałem, że dwa razy Justysia będzie na podium. Ale zależało nam, by na Święta wrócić do rodzin w dobrych humorach. I po dobrych występach nam dopisują. Wracamy z czystym sumieniem, z tarczą, a nie na tarczy. Nikogo nie zawiedliśmy.

Specjalny serwis Sport.pl - Justyna Kowalczyk ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.