- Bardzo dobry występ naszych skoczków. Jeśli mieliśmy czterech reprezentantów w czołowej "15" zawodów kiedykolwiek w historii, to na pewno nie często. Konkurs był bardzo loteryjny, to co się działo, było nie do opanowania. Gdy zawodnik ruszał z belki warunki był zupełnie inne, niż chwilę później na progu. Trzeba było mieć dużo szczęścia. Świetne warunki mieli Simon i Gregor, były też skoki bardzo krótkie innych zawodników - ocenia
Łukasz Kruczek.
- Jeśli chodzi o naszą drużynę to mieliśmy szczęście połowiczne, bo dwóch naszych zawodników w pierwszej serii nie trafiło na dobre warunki i odpadło. Adam w finałowym skoku nie doleciał do tej ostatniej fazy lotu, troszeczkę go tam "puściło". Ten skok był podobny do tego w kwalifikacjach. Mógł być lepiej dopchany, ale mieścił się w wysokiej normie. Nie ma co tu mieć wiele zastrzeżeń, przede wszystkim problemem były warunki - uważa polski szkoleniowiec.
- Jeśli chodzi o pozostałych polskich skoczków to cudów nie było, ale nie mieli też jakichś tylnych wiatrów, które uniemożliwiały długie skoki - dodał trener kadry A.
- Początek tej zimy mamy faktycznie dobry, wszyscy skaczą regularnie, punktują, może poza Kuusamo, które było niewypałem. Ta skocznia w Lillehammer nigdy jakoś szczególnie nie leżała naszym zawodnikom, ale tym razem dwa razy mieliśmy czterech skoczków w >>30<<, a dziś czterech w "15", więc można być bardzo zadowolonym z tego weekendu" - komentuje Kruczek.
- Treningi w Lillehammer mieliśmy zaplanowane już wcześniej, dlatego też jesteśmy tu
samochodami, żeby być bardziej elastyczni, uniezależnieni od oficjalnego transportu. Zostajemy tu do środy, po czym udajemy się do kraju - zakończył Łukasz Kruczek.