Rosyjskie miliony wyciągną Nets z dna?

New Jersey Nets ustanowili niechlubny rekord NBA rozpoczynając sezon od 18 porażek. Sytuację klubu ma poprawić rosyjski miliarder Michaił Prochorow.

"Przyszedłem, aby być świadkiem historii" - z takim transparentem pojawił się na meczu z Dallas Mavericks jeden z kibiców. I był jej świadkiem, bo Nets przegrali w środę 101:117. Pobili "osiągnięcia" Miami Heat i Los Angeles Clippers, którym zdarzyło się rozpocząć sezon od bilansu 0-17. - Nie mamy serca, leżymy na ziemi, jesteśmy słabi - podsumował skrzydłowy Nets Chris Douglas-Roberts.

Władze klubu reagują, jak mogą. Ostatnio zmieniły trenera - Lawrence'a Franka zastąpi Kiki Vandeweghe. Po 10 porażkach dział marketingu wpadł na pomysł przyciągnięcia ludzi do pustawej już hali i pod hasłem "10 wystarczy" sprzedawał wejściówki po 10 dolarów. Przed meczem z Mavericks w klubie zastanawiano się innymi pomysłami, ale odpowiedzialny za marketing Brett Yormark przyznał: - Doszliśmy do miejsca, w którym lepiej się powstrzymać od takich ruchów.

Na trybunach mieszczących 20 tysięcy osób w środę zasiadło niespełna 12 tys. Wejściówki potaniały o 40 proc., a te na miejsca pod dachem można było kupić już za dwa dolary! Rod Thorn, prezydent klubu, już w zeszłym tygodniu rozesłał listy z przeprosinami do posiadaczy karnetów na cały sezon.

Nets mają "szansę" ustanowić najdłuższą serię porażek - w latach 90. po 23 razy z rzędu przegrywały Vancouver Grizzlies i Denver Nuggets. Zagrożony jest także niechlubny rekord z sezonu 1972/73, który Philadelphia 76ers zakończyła bilansem 9-73.

Przyszłość Nets nie jest jednak tak czarna, jak mogłoby się wydawać. Trzon młodej drużyny stanowią obiecujący Devin Harris, Courtney Lee, Yi Jianlian i Brook Lopez, którzy w tym sezonie razem grać nie mogli ze względu na liczne kontuzje. Niewykluczone, że kiedy Nets zagrają w komplecie, wyniki szybko się poprawią. A jeśli nie, to zły wynik na koniec rozgrywek oznacza szansę na wylosowanie wysokiego numeru w drafcie i pozyskanie młodej gwiazdy.

Największa szansa dla Nets to jednak Michaił Prochorow, który - według danych magazynu "Forbes" - z majątkiem szacowanym na 9,5 mld dolarów jest najbogatszym człowiekiem w Rosji i 40. najbogatszym na całym świecie.

Prochorow zaczynał od sprzedawania dżinsów w latach 80., ale fortunę zbił na niklu. Teraz inwestuje w nanotechnologię, lubi też sport - jest szefem rosyjskiej federacji biatlonowej, wspierał hokeistów i piłkarzy CSKA Moskwa, budował w tym klubie potęgę koszykarską. Sam mierzy ponad dwa metry wzrostu.

We wrześniu 44-letni Rosjanin dobił targu z grupą właścicieli Nets i za 200 mln dolarów ma kupić 80 proc. udziałów klubu. Dotychczasowy większościowy właściciel Bruce Ratner od kilku lat zapowiada przeniesienie klubu na nowojorski Brooklyn, gdzie ma powstać nowa hala. Prochorow zgodził się pokryć 45 proc. kosztów budowy.

Tego typu transakcje wymagają w NBA zgody 23 z 30 właścicieli ekip. Rosjanin został dokładnie prześwietlony przez FBI i aprobata dla Prochorowa oczekiwana jest na początku stycznia.

Nets liczą na jego pieniądze, bo choć w NBA obowiązuje limit wydatków na zawodników, to tylko od właściciela zależy czy zgodzi się na jego przekroczenie i wpłacenie kary do kasy ligi. Okazji na rozrzutność nie zabraknie, bo po obecnym sezonie na rynku transferowym będą dostępne największe gwiazdy z LeBronem Jamesem na czele.

W New Jersey już teraz odchudzono skład tak, aby za kilka miesięcy budżet zmieścił ogromną pensję gwiazdy. Co mogłoby skusić Jamesa? Pieniądze Prochorowa, przenosiny na Brooklyn i Jay-Z - rapper i dobry znajomy koszykarza, który jest współwłaścicielem Nets. Jeśli James wybierze pozostanie w Cleveland Cavaliers lub transfer do New York Knicks, którzy też szykują dla niego miejsce, do New Jersey mogą trafić Dwyane Wade, Chris Bosh czy Amare Stoudemire.

Najpierw trzeba jednak dokończyć obecny sezon - w piątek Nets grają u siebie z Charlotte Bobcats.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.