Wojtek jest czwartym bramkarzem Arsenalu. To syn Macieja, reprezentanta Polski, mistrza kraju z Legią, Wisłą, Widzewem i Polonią, obecnie eksperta TVP. - Maciek wychodził na trening i bez rozgrzewki walił z całej siły w bramkę. Gdy Wojtek zrobił to samo, powiedziałem, żeby nie zachowywał się jak stary "Szczęśniak" - śmieje się Franciszek Smuda. - Rusza się jak ojciec, ale na przedpolu gra lepiej niż Maciek - ocenia trener kadry.
Wojciech Szczęsny: Czuję dreszczyk emocji, adrenalina jest na wyższym poziomie. To wszystko jednak pozytywne uczucia, nie stresuję się. Postaram się wykorzystać swoją szansę.
- Ale dopiero od przyjazdu w ubiegły poniedziałek do Grodziska powtarzam, że dopiero teraz czuję się pełnoprawnym reprezentantem. Leo Beenhakker wezwał mnie "awaryjnie", tylko na parę dni. Teraz to pierwsze poważne powołanie. Trafiłem do zespołu jak wszyscy.
- Wiele osób porównuje mnie do taty, schlebia mi to. Tata jest moim wzorem i idolem. Zresztą trener Smuda czasem mówi do mnie "Maciek". Nie wypada mi poprawiać selekcjonera, ale myli się coraz rzadziej. I sam się poprawia.
- Są inne czasy i inne pokolenie piłkarskie, ale skoro trener kiedyś zaufał tacie, to wie, że teraz może zaufać mnie. Kiedy byłem dzieckiem, jeździłem do Łodzi na mecze Widzewa w Lidze Mistrzów. Patrzyłem na trenera Smudę, ale nie miałem pojęcia, na czym polegała jego rola. Nigdy nie rozmawialiśmy, nigdy przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś będzie moim trenerem. I to w kadrze. Teraz mam same pozytywne odczucia. Podoba mi się dyscyplina, którą wprowadza. Zasady są jasne i takie same dla wszystkich. To ważne w zespole narodowym, bo spotykamy się raz na miesiąc-dwa. Każdy musi wiedzieć, o co chodzi na boisku i poza nim. Nie znaczy to, że nie bywa wesoło. Tym bardziej że trener nie jest smutasem.
- Szybciej wszedłem w dorosłą piłkę. Wyjechałem do Arsenalu, grałem w kadrach juniorów, byłem na MŚ. Wcześniejszy debiut daje mi nadzieję, że osiągnę więcej niż tata. Bo los mi sprzyja.
Spotkanie z kolegą ojca z boiska przyda się. Zespół potrzebuje doświadczenia, tym bardziej że z ustawienia na treningu wynika, że obok Michała zagra 20-letni Maciek Sadlok. Musi więc być ktoś z doświadczeniem. Debiut będzie wielkim wyróżnieniem, wyjątkowym meczem dla mnie. Z tatą dużo rozmawiam, ale nie wytwarza napięcia.
- Pauzowałem trzy miesiące, po powrocie na pierwszym treningu złamałem palec. Przerwa trwała kolejne dwa. Miałem czas, by dojrzeć. Dziwnie to zabrzmi, ale uraz wyszedł mi na dobre. Przekonałem się na własnej skórze, jak krucha jest kariera sportowca. W sekundę wszystko mogło się skończyć tragicznie, w momencie, którego się nie spodziewałem. Czasu i tak bym nie cofnął. Dorosłem, zacząłem mocniej pracować. Dotarło do mnie, że muszę wykorzystywać każdą chwilę, bo kolejnej mogę nie mieć.
- Poczułem, że mam szansę zaistnieć w tej kadrze. Niedawno rozmawiałem z Arsenem Wengerem i zgodził się na wypożyczenie mnie z Arsenalu. Jak tylko wrócę ze zgrupowania, postaram się szybko znaleźć klub, w którym będę grał. Niedawno była opcja gry w Charltonie, ale kluby nie dogadały się w sprawie terminów. Im chodziło o bramkarza na "już", Arsenal chciał opóźnić wypożyczenie o tydzień. Jestem pewny, że wkrótce zmienię klub. W grę wchodzi nie tylko Anglia, ale też mocna liga na kontynencie. Więcej nie powiem, żeby nie zapeszyć.
- Pamiętam takie samo sprzed kilkunastu lat. Tylko dwa małe ludziki obok taty - ja z Jaśkiem - trochę urosły. Aha, no i boisko było w podobnym stanie. Wtedy piach, w sobotę też. Kuba Atys miał fajny pomysł.
Na mecze reprezentacji Polski będą walić tłumy - obiecuje Franciszek Smuda ?