Były dwukrotny mistrz świata zawodowców, zwycięzca w 50 walkach, z których aż 37 wygrał przez nokaut, jest gościem 3. Festiwalu filmów rosyjskich "Sputnik nad Polską". Promuje film "Kamienny Łeb" w reżyserii Filippa Jankowskiego - opowieść o pięściarzu, który stracił pamięć, zmuszanym przez mafię do powrotu na ring. Film zdobył nagrodę główną na festiwalu "Okno na Europę" w rosyjskim Wyborgu.
- Jest w scenariuszu kilka wątków, które przypominają fragmenty mojego życia. Kiedyś i mi dokuczano w szkole, przezywano "Łeb". Ale reszta nie ma nic wspólnego z moim życiem - mówił Wałujew, największy mistrz świata, literalnie. Mierzy 213 wzrostu i waży 145 kg. - Aktorstwo jest podobne do
boksu, choćby pod względem wysokiego poziomu adrenaliny i konieczności jednoczesnego zachowania zimnej głowy - powiedział pięściarz.
W sobotę o godz. 16.40 w Kinotece (sala nr 4) zaplanowano konferencję prasową z jego udziałem. W niedzielę o godz. 15 (sala 7) Nikołaj Wałujew spotka się z widzami.
Pełny wywiad z pięściarzem w poniedziałkowej gazecie "Sport.pl". A oto niektóre cytaty z Wałujewa:
- Tomek Adamek dobry pięściarz, ale z nim nie będę walczył. Mam dość karzełków.
- Nie przegrałem z Davidem Haye. Bo to nie była walka, to była lekkoatletyka. Mogłem wygrać przez nokaut, ale musiałbym biegać za nim w kółko. Byłoby za śmiesznie.
- Mówili, że pokonałem niedźwiedzia gołymi rękami. Chciałbym zobaczyć kogoś żywego po takiej walce.