Urbaś dla Gazety: O zwycięstwie decydowały centymetry

- Sprinterów nadal nie mamy. Maćkowiak biega głównie 400 metrów, a ja i Jędrusiński jesteśmy dwustumetrowcami, a nie sprinterami - stwierdził w rozmowie z Gazetą Marcin Urbaś, mistrz Europy w biegu na 200 m.

Urbaś dla Gazety: O zwycięstwie decydowały centymetry

- Sprinterów nadal nie mamy. Maćkowiak biega głównie 400 metrów, a ja i Jędrusiński jesteśmy dwustumetrowcami, a nie sprinterami - stwierdził w rozmowie z Gazetą Marcin Urbaś, mistrz Europy w biegu na 200 m.

Adam Banaszkiewicz: Wygląda Pan na rozluźnionego. Wygrana przyszła tak łatwo?

Marcin Urbaś: Wierzyłem, że mogę wygrać. A czy było łatwo proszę obejrzeć na ekranie. Decydowały centymetry. To był dobry tor, choć potknąłem się na pierwszym wirażu i straciłem rytm. Mogłem urwać jeszcze ze dwie setne. Wtedy moglibyśmy może mówić o łatwej wygranej. Psychicznie jestem rozluźniony, ale moje mięśnie przypominają granit. Konieczna będzie odnowa biologiczna, żeby znów stały się miękkie jak puchowa poduszka.

Co teraz, po takim wyniku?

- Raczej po sukcesie. Wynik był w porządku, ale bez rewelacji. Zdecydowanie kończę sezon halowy. Już za tydzień ruszamy z trenerem Osikiem do Cetniewa na obóz przygotowawczy do sezonu letniego. Teraz będę miał tydzień spokojniejszych zajęć, to będzie praktycznie odpoczynek. O żadnych gratyfikacjach nie myślałem. Trzeba się koncentrować na najważniejszym - na bieganiu.

Już dawno nie mieliśmy trzech sprinterów w finale wielkiej imprezy. Czy to nowa polska szkoła sprintu?

- Sprinterów nadal nie mamy. Robert Maćkowiak biega głównie 400 metrów, a ja i Marcin Jędrusiński, jak mówi trener, jesteśmy dwustumetrowcami, a nie sprinterami. Tak jesteśmy przygotowywani, trenujemy ciężko, ale nie jesteśmy mordowani. Z polską szkołą też bym nie przesadzał, to raczej szkoła trenera Osika.

A jak oceni Pan występ kolegów?

- Robert to po prostu wielka klasa. Ile lat biega już w reprezentacji! Marcinowi wybitnie nie pasuje pierwszy tor, który dzisiaj dostał. Przed biegiem był tak naładowany, że strach było się do niego zbliżyć. Inny tor i wszystko wyglądałoby inaczej.

W sobotę narzekał Pan na łydkę. Dzisiaj wszystko było w porządku?

- Może zabrzmi to śmiesznie, ale już po trzecim kroku poczułem skurcz. Od razu puścił, chyba powodem był stres. Zbyt spięty wystartowałem, musiałem się rozluźnić i dalej już poszło.

Czy latem zejdzie pan znowu poniżej 20 sekund?

Chciałbym. Dążę do zwycięstw, bo nawet rekord nic nie pomoże, gdy ktoś będzie jeszcze szybszy.

Copyright © Agora SA