Zapiewajło ryczał po śmierci Wejcherta, Legia gotowa na starcie w sądzie

Kibolski zapiewajło po śmierci współwłaściciela Jana Wejcherta Legii Warszawa ryczał: ?Jeszcze jeden, jeszcze jeden?. - Już więcej na stadion nie wejdzie - zapewniają władze warszawskiego klubu.

Hańba na Łazienkowskiej ?

Kilka godzin przed meczem Legii z Ruchem zmarł 59-letni Jan Wejchert. Inny współwłaściciel klubu Mariusz Walter ma 72 lata. - Jeszcze jeden - zaintonował kibolski zapiewajło, gdy tylko rozpoczęło się spotkanie. Sto kilkadziesiąt gardeł podchwyciło. Reszta wygwizdała krzyczących, ale ci nie przestali śpiewać.

Gdy służby porządkowe zaczęły ściągać zapiewajłę z płotu, kibole obrzucili ich krzesełkami i kubkami. Ochrona użyła gazu pieprzowego. Wtedy cały stadion ryczał już solidarnie "ITI spierd...". Gol dla Legii odwrócił ich uwagę tylko na chwilę.

Zapiewajło został ze stadionu wyniesiony. Część kiboli przeszła z trybun pod budynek klubowy, ale na widok policji rozeszła się do domów.

Jarosław Ostrowski z zarządu Legii zapowiedział, że chuligan więcej na stadion nie wejdzie. - Jeśli będzie chciał się procesować, proszę bardzo. Chętnie spotkamy się w sądzie - twierdzi Ostrowski. - Podczas meczu testowaliśmy nowy system monitoringu. Mamy mnóstwo materiałów. Sądzę, że zakazy stadionowe może otrzymać kilkadziesiąt osób.

Legia jest jednym z nielicznych klubów, który próbuje walczyć z chuligaństwem. W Zabrzu prezes Górnika stanął wiosną po stronie kiboli, którzy wtargnęli na trening i zastraszali piłkarzy.

W piątek kibole tego samego Górnika i Widzewa bili się ze sobą, policją (11 rannych) i ochroniarzami (10 rannych). Rzucali kamieniami, płytami chodnikowymi, używali metalowych prętów. Ranni doznali złamań, urazów głowy, okaleczeń.

- To nie żadni kibice, ale zwykli bandyci - mówi Jan Ozga, kierownik ds bezpieczeństwa w Górniku. - Od 15 lat uczestniczę w policyjnej pracy przy ochronie meczów Górnika, wiele zadym przeżyłem, ale tego, co stało się w piątek, jeszcze nigdy. To była regularna bitwa między kilkusetosobowymi grupami - mówi Marek Wypych, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.

Pierwsi bandyci dostali prokuratorskie zarzuty udziału w bójce o charakterze chuligańskim. Policja ma wnioskować o zamknięcie stadionu Górnika. - Nawet nie zamierzam się odwoływać, jeśli zamkną stadion. Miarka się przebrała - twierdzi kierownik Ozga.

Czy kibol złamał prawo?

Piotr Paduszyński, adwokat: Zachowanie ochrony na stadionie Legii było uzasadnione. To tak jakby zrobić przyjęcie w domu i nie móc wyprosić jednego z gości, który zaczął się zachowywać niestosownie. Osoba wykrzykująca takie hasła naruszyła regulamin klubu.

Z punktu widzenia prawa został naruszony kult pamięci osoby zmarłej, można się też dopatrywać naruszeń przepisów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Chodzi o art. 54., czyli niewykonanie polecenia służb porządkowych, zagrożone grzywną od 2 tys. zł w górę, a także art. 60., który mówi m.in. o napaści na pracownika służby porządkowej, przy czym wystarczy tu tylko odepchnięcie lub spoliczkowanie, za co grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo sąd może orzec zakaz udziału w imprezie masowej, który będzie trwał od 2 do 6 lat.

Warto się zastanowić, czy nie doszło do zniewagi klubu, który też podlega ochronie. O tym mówi art. 216 Kodeksu Karnego. Ale byłby to bardzo ciekawy precedens, bo nie słyszałem, żeby w Polsce w ten sposób zastosowano ten przepis.

Urban: Zdziwiło mnie, że Rumuni chcą tu grać mecz

Copyright © Agora SA