Szefowi PZPN stuknął rok, czyli minęło jedno Lato

Dokładnie przed rokiem został nowym prezesem PZPN. Wieczorem tego samego dnia zapowiedział w TVN, że jeżeli Ukrainie odbiorą Euro 2012, nie będzie problemu, bo zrobimy je z Niemcami. A później już jakoś poszło...

To było bodaj podczas mundialu w 1986 r. Grzegorz Lato bawił się już tylko w futbol, grywając dla rozrywki w kanadyjskiej Polonii Hamilton. Ponieważ poprzednie dwa lata spędził w Meksyku, przyjechał na mistrzostwa, by spotkać się z polską ekipą. Tam złapały go kamery TVP...

- Co pan porabia w tej Kanadzie - padło pytanie reportera.

- Gram w tenisa, ryby łowię - wyliczał zadowolony Lato.

- A poza sportem - dociekał pan z mikrofonem.

- No mówię. W tenisa gram, ryby łowię - Lato coraz szerzej odsłaniał uzębienie.

- Ale czym się pan zajmuje na co dzień - reporter nie rezygnował.

- Powtarzam. Gram w tenisa i łowię ryby - gdyby nie uszy, Lato śmiałby się już dookoła głowy.

Tkwiący w szarzyźnie komuny Polacy nijak nie potrafili zrozumieć, że istnieje świat, w którym nie trzeba codziennie o 6.30 stawać przy taśmie, i że czas można spędzać na zbijaniu bąków. Rodacy czegoś się jednak od tego czasu nauczyli, Grzegorz Lato słodkich przyzwyczajeń z Ontario, niestety, nie zmienił, co wybitnie szkodzi polskiej piłce.

Dokładnie przed rokiem został nowym prezesem PZPN. Wieczorem tego samego dnia zapowiedział w TVN, że jeżeli Ukrainie odbiorą Euro, nie będzie problemu, bo zrobimy je z Niemcami. A później już jakoś poszło.

To pod wodzą Laty społecznie do tej pory pracujący członkowie zarządu zaczęli dostawać po 2 tys. zł za każde posiedzenie, on sam od maja zarabia 50 tys. zł (wcześniej miał uwłaczające 28), a budżet jego organizacji zakłada, że 30 proc. pochłonie administracja i tzw. koszty stałe.

To on zawierał od miesięcy z kumplami z zarządu umowy, które gwarantowały im grube tysiące za tzw. doradztwo. A w marcu zabrał do Belfastu na mecz z Irlandią Płn. pół samolotu wiernych sobie działaczy.

To na jego ręce komisja rewizyjna złożyła niedawno raport. A w nim np. zastrzeżenia do zapłaty tylko w tym roku niemal 300 tys. zł za usługi siedmiu kancelarii prawniczych.

To jego pierwszym krokiem w walce z korupcją w polskiej piłce była zapowiedź wprowadzenia przepisów abolicyjnych. Czyli takich, które pozwolą nie degradować za ustawianie meczów.

To Lato jak nikt potrafi unikać niewygodnych tematów. Kiedy międzynarodowy sędzia Rafał Rostkowski wstrząsająco opowiedział "Gazecie" o fatalnej kondycji środowiska polskich arbitrów, kończąc dramatycznym apelem do Laty o naprawę zła, ten na pytanie, co ma zamiar zrobić, odrzekł: "Powiem panu, że nie czytałem tego wywiadu". A gdyby komuś nie chciało się zgadywać, jaka była reakcja prezesa zapytanego, jak odparuje słowa trenera Stefana Majewskiego, który przyznał, że wszyscy w środowisku musieli wiedzieć o korupcji - informuję, że powiedział: "Powiem panu, że nie czytałem tego wywiadu".

To prezesowi PZPN, kiedy publicznie otwiera usta - jednocześnie wypada z kieszeni granat bez zawleczki. Bezceremonialnie zwolnił Leo Beenhakkera, komunikując to najpierw telewizyjnej publiczności zamiast jemu samemu.

To o nim inny członek zarządu Jacek Masiota mówi: "Konserwowanie niewydolnego systemu zarządzania powstałego jeszcze w czasach PRL uważam za największy błąd prezesa".

To za kadencji Laty doszło do - jak twierdzi jeden z byłych prawników PZPN - kompromitującej wpadki. W listopadzie 2008 r. przyszła do związku ze Szwajcarii oficjalna prośba o wytypowanie kandydata do Komitetu Wykonawczego UEFA - ciała, w którym zasiada piętnastu bardzo wpływowych działaczy. Ale w związku przez trzy miesiące nikt nie przetłumaczył pisma i w marcowych wyborach do komitetu weszli Cypryjczyk, Litwin i Słowak. Polaka nie ma.

To Lato był prezesem, kiedy wiosną na finały Pucharu Świata w piłce plażowej pojechały do Rzymu dwie reprezentacje Polski, bo akurat PZPN realizował pomysł zawłaszczenia tej dyscypliny kosztem sfederowanej od lat w światowych władzach niezależnej organizacji polskiego beach soccera.

To bilans tylko roku. Roku, po którym miał ustąpić, jeżeli nie będzie poprawy - tak zapowiadał. Aż strach pomyśleć, co się będzie działo w PZPN za trzy lata, bo dopiero wtedy skończy się kadencja Laty.

I będzie mógł startować w kolejnych wyborach.

 

Specjalny dział Sport.pl PZPN. Sprawdź! ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.