Jeszcze nie rozmawiała z mężem o walce, twierdzi, że Andrzej sam musi to przetrawić w sobie, że nie jest jeszcze do takiej rozmowy gotowy. Ale Mariola Gołota nie ma wątpliwości co do powrotu męża do boksu, ma jednak nadzieję, że w roli szkoleniowca: - Ma podejście do młodzieży, będzie dobrym trenerem. Życie dawało mu niejednokrotnie szansę. Teraz pomagając innym, chce spłacić dług wdzięczności - zdradza żona boksera.
Żona Andrzeja Gołoty nie ma za złe Adamkowi, że wygrał sobotnią walkę - sama przyznaje - był lepszy. Jednak to, co się stało po pojedynku, ją oburza: - Mąż stał po walce z zakrwawioną twarzą, nie wiedział co się dzieje, był załamany. W takich sytuacjach zwycięzca zawsze podchodzi do pokonanego, podaje rękę, obejmuje, dziękuje za walkę. Tak robił Tyson, którego uważano za dzikusa! A Adamek tylko klepnął Andrzeja po plecach i zaczął skakać po narożnikach.
- Powiedziałam mu, żeby wyszedł z narożnika Andrzeja, bo to przecież cały czas był narożnik mojego męża, który chciano nam zamienić godzinę przed walką. Jak zmienić miejsca trzydziestu osobom, które usiadły za nim, by mu kibicować? - pyta wymownie Mariola Gołota.
Niezwykły list zwycięzcy polskiej walki stulecia >