Smuda: Po radę pójdę do Piechniczka

W konkursie na selekcjonera kadry trwa cisza przed ogłoszeniem wyboru. Pewniakiem jest Franciszek Smuda, który w sobotę postanowił jeszcze sobie pomóc, wychwalając pod niebiosa wiceprezesa PZPN Antoniego Piechniczka.

To właśnie od Piechniczka w dużej mierze zależy, kto zostanie trenerem reprezentacji. W zeszłym tygodniu rozmawiał właśnie z trenerem Zagłębia Lubin. - Wymieniliśmy z panem Piechniczkiem opinie na tematy szkoleniowe i to była superrozmowa. To bardzo fajny człowiek. Jeśli miałbym jakiekolwiek problemy, to pójdę do niego, bo on ma wielkie doświadczenie. On mnie jeszcze może dużo nauczyć, jest wielkim fachowcem - rozpływał się w pochwałach Smuda po przegranym meczu jego Zagłębia ze Śląskiem we Wrocławiu.

Smuda bardzo chciał podkreślić swoją lojalność wobec szefów PZPN. Próbował nawet bronić karkołomnych ocen Piechniczka po przegranym meczu z Czechami. Wiceprezes PZPN chwalił wówczas drużynę Stefana Majewskiego, bo miała dużo rzutów rożnych, z których każdy miał jakąś "myśl przewodnią". - Wiadomo, że rzuty rożne są ważnym elementem gry - rozpoczął "Franz", ale jednak szybko się zmitygował. - No, ja jednak nie zawsze liczę rogi. Przecież najważniejsze jest to, co wyląduje w bramce - przyznał w końcu.

Nawet te słowa nie powinny jednak obniżyć jego szans na objęcie stołka. Smuda od dłuższego czasu chwali nie tylko Piechniczka, ale i prezesa Latę oraz w ogóle wszystkich, którzy mogą pomóc mu w otrzymaniu upragnionej funkcji. Charyzmatycznemu szkoleniowcowi nie przeszkadza nawet to, że na początku wcale nie był faworytem działaczy, a jego szanse wzrosły tylko dlatego, że PZPN chce załagodzić konflikt z kibicami, których faworytem jest Smuda.

Trener Zagłębia mógł sobie zaszkodzić tylko raz. Przyznał bowiem, że jeśli zostanie opiekunem kadry, pojedzie porozmawiać z selekcjonerem reprezentacji Niemiec Joachimem Löwem. A ten przedstawicielem osławionej polskiej myśli szkoleniowej nie jest. - Z Joachimem się znamy, bo to przyjaciel mojego kolegi. To nie jest tak, że sobie wybieram jakąś myśl szkoleniową. Ja będę słuchał podpowiedzi wszystkich, także dziennikarzy - łagodził od razu Franz.

Zadziornie wykluczył jakiekolwiek dzielenie się pracą. - Zespół będę układał sam. Nie ma więc tematu prowadzenia kadry wspólnie z Janasem czy Majewskim. Udźwignę całą odpowiedzialność. Charakter Smudy jest jeden i się nie zmieni - zaznaczył trener Zagłębia.

Kibice we Wrocławiu mieli okazję obserwować ów charakter podczas meczu Zagłębia ze Śląskiem. Smuda przy ławce reagował jak zawsze - skakał, krzyczał i gestykulował. Przegrał 0:2. Mógł to być jego ostatni mecz w epoce przedreprezentacyjnej. Bo selekcjonerem kadry może zostać jeszcze przed kolejnym ligowym meczem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.