- Patrzyli zdumieni, jak Gołota gryzie i nokautuje

- Ludzie patrzyli zdumieni , jak facet, który powinien 30 razy już paść na deski, pogryzł swojego rywala, a potem go znokautował - tak w rozmowie z serwisem bokser.org długoletni przyjaciel Andrzeja Gołoty Przemysław Garczarczyk wspomina przełomową jego zdaniem walkę w karierze popularnego "Andrew" - rozegrany w maju 1995 roku pojedynek z obdarzonym potwornie ciężkim uderzeniem Samsonem Pouhą z wysp Tonga. Relacja z walki stulecia Z czuba i na żywo na Sport.pl w sobotę wieczorem.

Raport specjalny o walce Gołota - Adamek ?

Do momentu konfrontacji z mało jeszcze wówczas znanym Gołotą Pouha miał na koncie 16 wygranych walk- wszystkie zakończył przed czasem, z czego aż 10 już w pierwszej rundzie i niewiele brakowało, by 27-letni Polak podzielił los poprzednich oponentów mocarnego Tongijczyka.

W 4. rundzie po zainkasowaniu serii potężnych uderzeń Gołota znalazł się na krawędzi nokautu, jednak w kryzysowym momencie ugryzł Pouhę w szyję, co tego wyraźnie wybiło z rytmu. Walczący o przetrwanie Polak sobie tylko znanym sposobem zdołał ostatecznie dotrwać do końca feralnego stracia, a w kolejnym sam znokautował wyczerpanego rywala.

- Po prostu musiałem ugryźć tego skur**syna!- miał powiedzieć zapytany o kontrowersyjną sytuację Gołota.

- Andrzej dostał tam chyba 17 ciężkich ciosów pod rząd, choć dziś przyznaje, że pamięta tylko dwa. To była absolutnie przełomowa walka dla Andrzeja.- mówi Garczarczyk, który przy okazji polskiej walki stulecia Gołota - Adamek pełni rolę koordynatora wizyty nad Wisłą obu pięściarzy oraz ekip promujących ich grup Don King Productions i Main Events.

Andrzej Gołota: Adamek oddał pas? Zdrada! A zdrada krwi wymaga Więcej o boksie - czytaj na Bokser.org >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.