Blachy Pruszyński Pruszków - Polonia-Warbud Warszawa 98:75

Blachy Pruszyński Pruszków - Polonia-Warbud Warszawa 98:75

Gracz meczu: Andrzej Pluta - skuteczny mimo agresywnej obrony

Kwarty: 23:13, 32:21, 19:31, 24:10.

Blachy: Pluta 31 (5), Bacik 17 (1), Lofton 13 (1), Korytek 10, Cooper 9 (1) oraz Rubczenko 18 (2), Golański 0, Jagoda 0.

Polonia: Taylor 16, Karwowski 12 (2), Havrilla 9, Sidor 7 (1), Kalamiza 0 oraz Jeklin 14 (3), Jurkunas 8 (2), Pacocha 7 (1), Tenys 2, Grudziński 0.

Koszykarze Blach Pruszyński Pruszków pewnie pokonali Polonię-Warbud Warszawa 98:75. Oba zespoły z Mazowieckiego już wcześniej zapewniły sobie miejsce w pierwszej szóstce PLK.

W tym meczu wiele razy zmieniała się sytuacja na boisku. Najpierw znakomicie grała Polonia (7:2). Potem pruszkowianie rozwinęli skrzydła i szybkimi akcjami, które zaczynają być ich znakiem firmowym, zdobyli nawet 25-punktową przewagę. Wreszcie Polonia niemal dogoniła rywali (na sześć punktów), by zupełnie zatracić koncepcję gry w ostatniej kwarcie. - Pruszkowianie rozegrali bardzo dobry mecz - chwalił koszykarzy Blach trener Polonii Jarosław Zyskowski.

Ze swojego zespołu jeden z najlepszych trenerów tego sezonu dla odmiany zupełnie nie może być zadowolony. Jest takie amerykańskie powiedzenie o stylu gry, który preferuje Polonia: "Jeśli żyjesz dzięki rzutom z dystansu, umierasz także przez rzuty z dystansu". Wczoraj warszawiacy umarli już w pierwszej połowie. Oddali niemal tyle samo rzutów za trzy (17, trafiając cztery), co za dwa (11/18), na dodatek te ostatnie to także głównie były rzuty z kilku metrów. Trenerzy i zawodnicy warszawskiego klubu coraz mocniej manifestowali zdziwienie, że pruszkowianie nie mają na swoim koncie fauli (w pierwszych dwóch kwartach w sumie zaledwie cztery!), co skończyło się faulem technicznym dla siedzącego na ławce Gorana Kalamizy. A przecież to właśnie Chorwat był głównym sprawcą takiej gry Polonii - w pierwszych 20 minutach zamiast rozgrywać bez przerwy rzucał (0/8 z gry).

Pytany o to, dlaczego jego zespół gra tak jednostronnie, trener Zyskowski mógł tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć: - Ale jakie mamy wyjście? To prawda - Polonia nie ma zawodników, którzy potrafiliby popisać się udanym manewrem pod koszem. Jim Havrilla gra głównie na siłę i nieskutecznie, a Alvydas Tenys nie doszedł do siebie po kontuzji. Inni wolą akcje na obwodzie. I kiedy rzuty z dystansu wpadają do kosza, warszawiacy wygrywają z każdym - jak we Wrocławiu. A kiedy pudłują - są słabym zespołem, jak w niedzielę w Pruszkowie.

Koszykarze Blach wykorzystali błędy Polonii pokazowo. Kontry były zbyt szybkie dla rywali, a w ataku pozycyjnym fenomenalnie radzili sobie Mariusz Bacik (wszystkie 17 pkt. w pierwszej połowie), Andrzej Pluta (w całym meczu 10/14 z gry i 6/6 wolne), a w końcowych kwartach także Roman Rubczenko i Lewis Lofton (12 zbiórek). Kordian Korytek nie marnował wolnych (8/8 w meczu) i zespół Michalisa Kiritsisa w 23. minucie prowadził nawet 63:38.

Zyskowski odpowiedział zmniejszeniem składu (czterech obrońców i Leszek Karwowski). Polonia była dzięki temu jeszcze szybsza od szybkich pruszkowian i rozegrała fenomenalne siedem minut, wygrane 27:8! Trafiał Walter Jeklin (nawet akcja za cztery punkty), sprytnie grali John Taylor i Karwowski. Jednak od stanu 71:65 pruszkowianie przejęli kontrolę nad wydarzeniami na boisku, głównie dzięki precyzji Pluty w ataku i lepszej obronie.

- W pierwszej połowie poznaliśmy sekret, dlaczego pruszkowianie są nie do pokonania na własnym boisku - mówił tajemniczo Zyskowski. Naciskany dodał tylko: - Osoby znające się na koszykówce widziały o co chodziło, a ja nie będę ułatwiał rozpoznania przyszłym rywalom Blach.

Jeśli szkoleniowiec Polonii myślał o sędziowaniu, to na pewno się myli. Nie odbiegało od standardów PLK, a każda osoba znająca się na koszykówce wie, że dysproporcje w liczbie fauli wynikały z różnicy w stylu gry zespołów...

Trener Kiritsis komplementował rywala. - Polonia gra dużo lepiej niż na początku sezonu i to zasługa znakomitego trenera. Nie chciałbym się z nimi spotkać w play off. Lepiej niech gra z nimi Prokom - mówił z uśmiechem. - Ten mecz chcieliśmy wygrać, żeby udowodnić, że w szóstce nie jesteśmy dlatego, bo inne zespołu przegrywały. Jesteśmy w niej, bo potrafimy wygrywać - dodał Grek.

Oba zespoły w przyszły weekend - według nieoficjalnych informacji z PLK (terminarz będzie oficjalnie znany w poniedziałek) - czeka ciężka wycieczka na dwumecz do Ostrowa i Wrocławia. Warszawiacy w międzyczasie jadą jeszcze na dwa mecze Ligi Północnej do Anglii.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.