Rafał Stec: Cały świat dla polskiej siatkówki. Brazylia też

W minioną niedzielę zdobył drugie z rzędu mistrzostwo Europy. W najbliższą niedzielę rozpocznie sezon w drugiej lidze włoskiej. Poprowadzi trener Massimo Barbolini drużynę specyficzną - Linkem Club Italia zebrał pod patronatem federacji zdolne młode siatkarki, aby zawczasu przysposabiać je do niebagatelnych wyzwań dla dorosłych, by objąć je nadzorem wybitnego fachowca, by sportowo dojrzewały według spójnego planu. Barbolini sam nie wie, czy pomysł wypali, przedsięwzięcie nazywa laboratorium i intryguje go, jakie efekty przyniesie.

U nas na pokrewnych zasadach działa klub z Sosnowca, ale nie steruje nim selekcjoner reprezentacji w trakcie sezonu ligowego nieobarczony nawałem obowiązków. Czy powinien sterować? Czy selekcjoner powinien dostać więcej kompetencji i odpowiadać za szerzej pojętą, długofalową strategię żeńskiej kadry narodowej? Idea warta rozważenia, ja przywołuję ją dlatego, że włoski eksperyment, podobnie jak holenderski (tam też skoszarowano w jednym obozie kadrowiczki, które na ME sięgnęły po srebro), koresponduje z moją tezą, iż kobieca siatkówka - wszędzie cierpiąca na chroniczną finansową lichotę i ligową prowizorkę - wymaga rozwiązań nadzwyczajnych. Po brązie wyskakanym przez Polki pisałem, że ich sukcesy zobowiązują do rychłego rozpętania burzy mózgów w PZPS, by wykonać jeszcze jeden skok, tym razem w pobliże absolutnego topu. Upieram się i będę namolnie upierał, że siatkówka daje wyjątkową szansę, byśmy stali się w lubianej w kraju dyscyplinie globalnym supermocarstwem, co w piłce nożnej, koszykówce, pływaniu, kolarstwie, tenisie, narciarstwie etc jest chwilowo (?) nierealne.

A skoro tak, nie wolno zwlekać, żeby nie przegapić niepowtarzalnej być może okazji. Gdybym szefował PZPS-owi, natychmiast wysłałbym umyślnych na rzetelny rekonesans do Brazylii. Rekonesans precyzyjnie przygotowany - z tłumaczem, zapowiedzianym przyjęciem, w żadnym razie nieograniczającym się do nieśmiałego podglądania przez dziurkę od klucza. Tam stworzono system modelowy, tam reprezentacja kraju łagodnie - niemal niezauważalnie - znosi przemianę pokoleniową, tam wychowuje się znakomite siatkarki i znakomitych siatkarzy na masową skalę. OK, siła ich, liczebnie przewyższają nas kilkakrotnie, ale być może zwyciężają również dzięki know-how? Inni uczą się od nas, jak mecze organizować, my uczmy się regularnie je wygrywać.

Nie apeluję, aby tępo zrzynać co popadnie - od Włochów albo Brazylijczyków. Przeszczepianie w całości cudzych metod byłoby i sztuczne, i niepotrzebne, ostatecznie sami też wyedukowaliśmy trochę zdolnych juniorów/juniorek na wielkich mistrzów, a w klubach i kadrach od dawna wspierali/wspierają nas importowani fachowcy. Apeluję, aby wszystko poznać i wchłonąć to, co dobre. Sporządzić z wypraw szczegółowy raport, zanalizować, konstruować - udoskonalać - własny, oryginalny model. Dlaczego oni robią to lub tamto? Dlaczego akurat tak, a nie inaczej? Czy ich wizja - ewentualnie pojedyncze szczegółowe rozwiązania - przyjęłyby się u nas? Mamy globalizację, musimy czerpać zewsząd. Stać nas, aby pod siatką powstała zupełnie nowa w polskim sporcie jakość, być może inspirująca dla szefów innych dyscyplin.

A kiedy już powstanie, to my, Polacy, staniemy się pępkiem siatkarskiego świata i - będę się o to awanturował do całkowitego zachrypnięcia - zaczniemy wyznaczać trendy.

Najnowsze informacje o siatkówce znajdziesz tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.